Strona 4 z 7

: 29 cze 2010, 10:14
autor: Kingston
Będee w tym roku na Grunwaldzie(trzy tygodnie w jakimś lesie na Mazurach, dokładnie wyspa przy Klebarku Wielkim)
NA Grunwaldzie jestem 13-16
Pozdrawiam

: 29 cze 2010, 10:15
autor: Michal N
Powoli odnoszę wrażenie, że w tym temacie głównie rozchodzi się nie o strach przed pijanymi zwierzętami czy dzikimi ludźmi lecz o własną zrytą psychikę. Nie chcę się uważać za jakiegoś wygę co nie ma z tym problemów bo wygą nie jestem, a psyche to mam zrytą jak pole przez dziki zbuchtowane, ale do piwnicy też się boicie sami chodzić?

Rady?
- rozbić się na skraju lasu wychodzącego na pole/łąkę? Zawsze jaśniej, więcej widać, otwarta przestrzeń.
- na łące pod samotnym dębem. Tu jak wyżej, można popatrzeć w gwiazdy, a do tego moc sędziwego drzewa osłoni nas przed złym (trzeba tylko wcześniej naznosić z lasu drewna).
- Można rozbić się tak aby obozowisko od strony pleców było osłonięte skałą lub gęstymi krzakami. Wtedy upiór nie zaskoczy nas od tyłu :evil: .
- Można też odprawić jakieś czary :mrgreen: .

Jak by się wcześniej nie oglądało tyle filmów typu projekt - wiedźma z Blair i nie grało po nocy w gry Doom, CB Undying itp, to nie było by teraz problemu.

: 29 cze 2010, 10:27
autor: Ciek
5 tysięcy lat cywilizacji i spora część ludzi nawet w dzień boi się do lasu iść, zwłaszcza sama. Tendencja jest taka, żeby w ogóle nawet nie wychodzić z domu i coraz więcej osób w ten sposób pracuje, sam w poprzedniej robocie tak miałem :)

Odstraszanie Złego to ekstra pomysł, warto wziąć jakiś sprzęt na śmingus - dyngus napełniony wodą święconą.

: 29 cze 2010, 11:00
autor: Młody
Ciek, Może to i dobrze. Gdyby więcej ludzi chodziło do lasu to zapewne byłby większy syf niż jest. Wystarczy, że szlaki górskie są bardzo oblegane przez "niedzielnych turystów" nie mających zbytniego pojęcia o górach, o ich specyfice i o tym, że trzeba góry szanować. Natomiast teraz gdy idziemy większym szlakiem to co jakiś czas widać "ślad cywilizacji" w postaci śmieci wszelkiego rodzaju.

Osobiście wolę samotne wędrówki, bo wtedy bardziej skupiam się na otoczeniu wokół mnie i mogę bardziej chłonąć piękno natury 8-) .

: 29 cze 2010, 16:30
autor: maxter
kamelot pisze: Mieszkam w krainie pól i lasów, a tu jedyną górą jest wyższe wzniesienie mianujące się Górą Dylewską, więc odpada frajda jaką dają te prawdziwie górskie wypady. Jednak chodzi mi o same "pójście przed siebie": rozbicie namiotu, usmażenie czegoś do jedzenia nad ogniskiem, obowiązkowe poobcowanie z przyrodą.
Skąd jesteś dokładnie? Napisz do mnie na pw to zdradzę Ci świetną miejscówkę nad jeziorem Tabórz ;-) (a jak będziesz chciał to możesz dołączyć się do mnie (zazwyczaj chodzę razem z kumplem).

: 01 lip 2010, 16:46
autor: earthtraveler
kamelot pisze: Ciekawą opcją jest ruszenie z buta na Pola Grunwaldzkie ( 30 km ode mnie ), przenocowanie na nich i powrót. Hmm :-/
???Kamelot skąd jesteś? Bo ja też mieszkam dokładnie 30 km od Grunwaldu :566:

: 01 lip 2010, 22:59
autor: Rzez
Jest jeszcze jeden aspekt na który jak na razie nikt z Was nie zwrócił uwagi. Przy trochę dłuższym wyjściu wędrując samotnie zaczyna jednak brakować kontaktu z innymi ludźmi. Nie ma z kim pogadać, wiele rzeczy już w głowie się przemyślało i zaczyna być trochę jałowo etc. Wbrew pozorom ludzie, którzy na serio nie potrzebują kontaktu ze światem zewnętrznym (z mojego doświadczenia) to pewnie może kilka promili naszej małej forumowej społeczności. Większość prędzej czy później potrzebuje rozmowy z drugą osobą, bez wzlędu na to za jakiego ,,twardziela'' się uważa.

Świetnym studium przypadku są wspomnienia Marka Kamińskiego (,,Dzienniki z wypraw'') - chociażby przykład jak próbował pokazać, że mu zależy na bliskich - ściskając poślady i starając się pociągnąć dłuższy dystans w ciągu dnia - bo oni to zobaczą na mapie. Podobne wspomnienia ma też przytaczany wcześniej Łukasz Supergan (przejscie łuku Karpat) - telefon/kartka/kontakt z kimś bliskim, wsparcie poprzez dobre słowo naprawdę wiele znaczą.

Sam mam dosyć ograniczone doświadczenia, bo bardzo długich wyjść w teren nie mam na koncie. Natomiast rok temu na Islandii, gdy dostałem SMS z informacją od PA lub rodziców żeby ciapać do przodu, czy spontaniczna rozmowa telefoniczna z bratem i znajomymi gdy siedziałem w opuszczonej, bujanej od wiatru chatynce naprawdę bardzo podbudowywały morale.

Druga sprawa - tzw. ,,brak osoby do wyjścia''. Bujda wierutna. Trzeba rozejrzeć się wokoło. Wiadomo, że nie jest lekko znaleźć osobę z którą człowiek niejako od razu się dogaduje, a już tym bardziej w terenie bądź w trudnych sytuacjach. Forum moze tutaj posłużyć jako narzędzie - trzeba się tylko przemóc i uderzyć do kogoś kto mieszka dosyć blisko. Jeżeli samemu się nie ma doświadczenia w wyjściach w teren, a druga osoba także jest nowicjueszem - tym lepiej, można się razem uczyć, śmiać się z własnych błędów etc. Dotyczy to także osób które uważają się za ,,zaawansowane'' w temacie. Np. jak ktoś lubi napierać - może użyć forum lub pojechać np. na zawody (chociażby biegi terenowe), gdzie można poznać świetnych ludzi.

Tutaj dochodzi kolejna kategoria warta przemyślenia - humor. Zauważyłem że nie ważne w jak żałosnej dupie się jest, najfajniej działa się z ludźmi którzy potrafią w takiej sytuacji zachować poczucie humoru, mimo wszystko uśmiechąć się. Bardzo dobrą zasadę przytacza tutaj ekipa z thepoles.com: ,,We asked Polar veterans for their single, most important advice. Out of their advice, one turned the most important to us: “Say only positive things to each other.'' A tutaj jest pokazane jak to wygląda w praktyce - Alaskan Wildreness Classic (6:50).

Jakie są Wasze przemyślenia?

: 02 lip 2010, 10:19
autor: Michal N
Do tego czasem trafi się w takie miejsca że tylko myślę:no żesz .... dlaczego nie ma tu ze mną kogoś z kim chciał bym się tym widokiem podzielić, żeby poczuł ten klimat. Zdjęcia tego nie oddadzą.
Rzez pisze:Druga sprawa - tzw. ,,brak osoby do wyjścia''. Bujda wierutna. Trzeba rozejrzeć się wokoło.
Rzez pisze:Forum moze tutaj posłużyć jako narzędzie - trzeba się tylko przemóc i uderzyć do kogoś kto mieszka dosyć blisko.
Dokładnie właśnie tak. Wcześniej włóczyłem się tylko z kumplem, a dzięki forum poznałem i zaliczyłem łazęgi z kilkoma osobami :-) . Zapewne na tym się nie skończy. Co ważne - łatwiej wyruszyć z osobą z forum bo mamy te same zainteresowania, niż wziąć kumpla z klasy, pracy czy podwórka, który jedzie bo jedzie ale w gruncie rzeczy go to nie kręci.

: 16 lip 2010, 18:53
autor: earthtraveler
Jutro moja pierwsza samotna noc w lesie(mam na mysli taka prawdziwie survivalowa bo juz wczesniej nocowalem sam w tzw lasku) .Zabieram plecak spiwor troche jedzenia aparat,łuk ogniowy:) lornetke i cos tam jeszcze i smigam jak mi sie spodoba zostane dwie noce, lasy sa dosyc duze i dosc daleko od ludzi,bede musial pokonac pieszo jakies 10 km nim tam sie dostane...

: 19 lip 2010, 13:34
autor: Robert Jurszo
Powodzenia! Pamiętam swoja pierwszą kilka lat temu. Uważaj, wyobraźnia potrafi płatać figle ;))

: 19 lip 2010, 14:00
autor: wolfshadow
Robert Jurszo pisze:Powodzenia! Pamiętam swoja pierwszą kilka lat temu. Uważaj, wyobraźnia potrafi płatać figle ;))
Skoro poszedł na nockę z 17/18 to dzisiaj (19) już powinien dać znak życia. Nie?

: 19 lip 2010, 14:33
autor: Robert Jurszo
Mam nadzieję ;))

: 19 lip 2010, 15:29
autor: homer88
Jestem nowy na tym forum więc...Witam wszystkich :)
Piszecie własnie o samotnych wyprawach i jakoś ten temat mi się spodobał.
Jak zaczynałem przygodę ze spaniem po lasach bo survivalem tego nazwać nie można też miałem jakieś tam obawy.
Ogólnie samotne wędrowanie chyba bardziej mi odpowiada przynajmniej nikt mnie nie ogranicza ide tam gdzie mi sie podoba,śpie tam gdzie mi pasuje i jestem wyciszony.
Jedynie w nocy nie ma się do kogo odezwać i czasami nachodzą człowieka dziwne myśli ale to wina chyba bardziej wybujałej fantazji :P
Zdarzyło mi się spać kilkanaście razy w lasach tyle że blisko od domu jakieś 20 km i to były nocki zazwyczaj jedno dniowe.
Ostatnio byłem w Beskidzie Niskim 3 dni też sam.
Pierwszy dzien wbiłem w las może tylko ze 2 km bo jak już wchodziłem to się robiło ciemno i małem mało czasu na rozbicie namiotu.Jak się potem okazało namiot był troszke rozwalony i mósiałem z niego zrobic tylko prowizoryczne zadaszenie. Na moje nieszczęście rozszalała sie niezla burza i mósiałem szybkim tempem się zwijać i wracać przez las do najbliszego przystanku i tam spać przynajmniej troszki było bezpieczniej.Nastepnego dnia porzegnałem się z rozwalonym namiotem i spałem w samym spiworku nad strumykiem i źle nie było nawet dwa razy słyszałem wycie wilka pierwszy raz w życiu coś pięknego.
Samotne obcowanie z naturą jest dla mnie wiekszym wyzwaniem moge poznać lepiej moje mozliwości i wiem że jestem zdany tylko i wyłącznie na siebie i taki rodzaj bardziej mi odpowiada. Tak jak ktoś już tu pisał bardziej niebezpieczne są ul niż lasy wieczorem bo prędzej ktoś ci w dzień wykręci głowe w drugą strone gdzieś na ul niż w lesie w nocy.
Pozdrawiam :)




od Moderatora: Jesteś nowy na forum, więc zacznij od powtórki z języka.
Popraw błędy.

Wyjaśnij - co to jest "nocka jednodniowa"? Nie rozróżniasz dnia od nocy?

Nie stosuj żargonu ulicznego i młodzieżowych skrótów, bo mnie oczy bolą od czytania!

: 19 lip 2010, 17:06
autor: earthtraveler
wolfshadow pisze:
Skoro poszedł na nockę z 17/18 to dzisiaj (19) już powinien dać znak życia. Nie?
Witam ,witam..poszedł i wrócił...pokonałem 20km(nie jak wczesniej mówiłem 10) z plecakiem kolo 30kg,na poczatku bylo dosc ciezko ale szybko plecy przyzwyczaily sie do ciezaru ,jednak nie to bylo najgorsze...temperatura 35*c w cieniu...ufff taszczylem ze soba 5l wody,wypilem wprawie wszystko jednego dnia(oddalem tylko 2 male siki:D ) Jezeli chodzi o noc to (wierzcie lub nie) nawet przed samym wyjsciem nie mialem z tym problemow,poprostu uwazam ze jak ja nie wchodze w droge zwierzetom to i one mijaja mnie bokiem:) a ludzi nie sposob bylo tam spotkac(dzicz) Jednym zdaniem...piekne lasy mamy na Warmii..Noc przebiegla spokojnie choc slychac bylo lamanie krzaczkow w chaszczach:) drugiego dnia z rana skonczyla sie woda i postanowilem wracac choc mialem jakis 1 km? do rzeczki,jednak wiedzialem ze wracam tego samego dnia wiec nie gotowalem wody,to byla dobra mysl z tym powrotem bo w polowie drogi powrotnej napotkala mnie nawałnica z burzami,i to byla najniebezpieczniejsza czesc mojej wyprawy(przyznam ze balem sie jak blyskawice szalaly mi nad glowa a ja nie mialem gdzie sie schowac)......

: 19 lip 2010, 17:54
autor: NumLock
earthtraveler pisze:z plecakiem kolo 30kg
Coś ty tam napakował?! Nawet gdybyś brał pancerną lustrzankę z teleobiektywem, to i tak nie tłumaczy tej ogromnej wagi :P .

Co do samotnego wędrowania to ma swoje zalety, ale także i wady. W grupie (np. dwuosobowej) jest raźniej, bezpieczniej, można podzielić ekwipunek między siebie, podział zadań w obozowisku, a przede wszystkim można podzielić się wiedzą i doświadczeniem.

: 19 lip 2010, 18:02
autor: Robert Jurszo
Ty chyba zabrałeś ze sobą przyczepę kempingową do plecaka ;) A tak na poważnie, to gratulacje ;)) Z entuzjastycznego tonu opisu wnioskuję, że eskapada była udana!

: 19 lip 2010, 20:15
autor: thrackan
earthtraveler pisze:z plecakiem kolo 30kg
Albo mocno wyolbrzymiasz, albo zabierasz bezsensownie dużo sprzętu, jak na jedną (i to - łomatko - letnią!) nockę. Wrzuć listę, tego, co zabrałeś. Czy wszystko było Ci potrzebne?

: 20 lip 2010, 06:27
autor: Hakas
Trackman! Jak kolega sobie ponosi to nic mu się nie stanie. Doświadczenia nabiera się z czasem. Ja już widziałem takich "zawodników" , że tylko jeszcze kabiny prysznicowej i lodówki z sobą nie targali. Jak chce to niech nosi :->

Kiedyś bardzo lubiłem wędrować samotnie, teraz też czasami ruszam na samotny szlak żeby odpocząć ale odkąd mam syna ( a nawet dwóch) to jakoś nie mogę się przełamać i zawsze zabieram starszego, a od roku i młodszy 6 lat nie odstępuje mnie na krok.
Jeszcze rok temu było z nim nie mało zabawy. Obydwaj od 2 roku życia wędrowali ze mną na wyprawy jednodniowe a teraz ja w pracy a starszy 14 lat właśnie uczestniczy w spływie Drawą, młodszy nie może doczekać się biwaku.
Swojego starszego szykuję do pierwszej samotnej wyprawy leśnej.
Pierwsza noc w lesie :-/ :shock: ciekawe jak sobie da radę :roll:

Samotne wędrowanie ma wiele plusów ale i minusów w razie złamania nogi lub innego wypadku jesteśmy zdani tylko na siebie. Trzeba o tym pamiętać i początek swojej życiowej przygody z włóczęgą i survivalem lepiej podzielić z zaufanym kolegom, nabrać doświadczenia a dopiero później ruszać na samotny szlak.
Hakas

: 20 lip 2010, 07:38
autor: Rojek
Hakas pisze: Kiedyś bardzo lubiłem wędrować samotnie, teraz też czasami ruszam na samotny szlak żeby odpocząć ale od kąt mam syna ( a nawet dwóch) to jakoś nie mogę się przełamać i zawsze zabieram starszego a od roku i młodszy 6 lat nie odstępuje mnie na krok. Jeszcze rok temu było z nim nie mało zabawy. Obydwaj od 2 roku życia wędrowali ze mną na wyprawy jednodniowe a teraz ja w pracy a starszy 14 lat właśnie uczestniczy w spływie Drawą młodszy nie może doczekać się biwaku. Swojego starszego szykuję do pierwszej samotnej wyprawy leśnej. Pierwsza noc w lesie :-/ :shock: ciekawe jak sobie da radę :roll:

Właśnie tak wyobrażam sobie moje ojcostwo :). Od małego wczepiać dzieciakom zdrowego bakcyla. :mrgreen:

: 20 lip 2010, 11:23
autor: Kopek
To może i ja coś skrobnę.

Mój pierwszy wypad miał miejsce w maju 2008 roku. Miałem iść z kumplem ale gdy byłem już na PKP kumpel nie odbierał telefonu i zrozumiałem, że wystawił mnie do wiatru. Byłem (i nadal jestem) pełen zapału do leśnych wędrówek i nie poddałem się. Zabrałem wtedy ze sobą to co miałem pod ręką: stary namiot, śpiwór, nóż itd. Nie wiem ile co ważyło i jakie miało parametry ale było klawo. Przy ognisku gotowałem wodę na zupkę chińską w pojemniku po konserwie-śledzie w sosie pomidorowym.

Potem poznałem "taktyczne strony". I mój plecak ważył ponad 20 kilo bez wody.

W ostatni weekend spakowałem się w poniżej 10 kilo w tym 2 litry wody. Po drodze jednak mijając różne wsie zakupywałem napitek bo upały były straszne. Kąpałem się kilka razy w Warcie. Nikt mnie nie poganiał ani nie spowalniał. Nocka była burzowa i prawdę mówiąc odsapnąłem gdy burze przeszły obok.

Chodzę swoim tempem i tam gdzie chcę. I to mi się w samotnym wędrowaniu podoba.
Teraz czekam aż nieco podrośnie mój synek. Wtedy pewnie tak jak Hakas zacznę nie-samotne wędrowanie :)

: 20 lip 2010, 12:16
autor: Rojek
Już nie pamiętam ile razy wędrowałem samotnie po bezdrożach. W każdym bądź razie muszę szczerze przyznać, że taki typ wędrówki daje mi wielką dozę satysfakcji. Uwielbiam samotne noce, a szczególnie w bardzo klimatycznych miejscach. Ta walka z wyobraźnią, która na drugi dzień daje mnóstwo tematów do opowiadań.
Raz zmuszony byłem się rozbić niedaleko starego, opuszczonego cmentarza żydowskiego. Bardzo klimatyczne miejsce biorąc pod uwagę, że znajdowało się w lasku bukowym podczas jesieni. Każdy choćby najmniejszy hałas sprawiał, że stawały mi wszystkie włosy dęba :D. Innym znów razem w środku nocy uciekałem przed burzą z urwaniem chmury i wylądowałem w opuszczonym tartaku. Szczypawic były tam tak dużo, że nie szło się położyć i zasnąć. Albo marsze na orientację w środku nocy i te uczucie gdy orientujesz się, że nie masz pojęcia gdzie jesteś… Piękna sprawa… :)
Nie można jednak zapomnieć o bezpieczeństwie. Zawsze mam ze sobą telefon komórkowy, jak i zawsze informuje bliskich w jakie rejony się wybieram. Gdy znajduje się niedaleko granicy, informuje Graniczników.

: 20 lip 2010, 12:46
autor: Hakas
kopek329 pisze:...Teraz czekam aż nieco podrośnie mój synek. Wtedy pewnie tak jak Hakas zacznę nie samotne wędrowanie :)
Moi chłopcy to zaczynali bardzo wcześnie jak tylko zaczynali chodzić. Póki droga była dobra to dreptali na małych, krótkich nóżkach wesoło wywijając pampersem na pupie a jak droga stawala się uciążliwa lub marszruta za długa to jechali na tzw.:Barana na moim karku. Chłopcy mieli ok 13 miesięcy poza tym rowery, sanki w zimie. Wiosną obserwowaliśmy razem budzącą się przyrodę. A teraz starszy samodzielnie otrapia dzika postrzałka mimo swoich 14 lat. No cóż płynie w nim krew Ude - jego prapraprapraprapradziada.
Hakas

: 20 lip 2010, 12:51
autor: Ciek
Ja na zawsze zapamiętam akcję z pierwszym stadem dzików, które mi przechodziło koło namiotu w środku nocy w trzcinach. Pierwsza myśl była taka, że to stado dinozaurów / inna godzilla i już po mnie. Skończyło się na tym, że któryś się sklopsił koło namiotu i mi śmierdziało do rana ... a w szkole mówili, że jak się serce zatrzyma na 2 minuty to człowiek umiera ... :roll:

Też czekam aż mi dzieciak podrośnie ale chyba się nie doczekam bo nastepny ma siępojawić we wrześniu. Tymczasem całkiem fajnie można sobie pójść na rybki wieczorem nad jezioro i wrócić rano.

: 24 lip 2010, 14:10
autor: earthtraveler
thrackan pisze:
Albo mocno wyolbrzymiasz, albo zabierasz bezsensownie dużo sprzętu, jak na jedną (i to - łomatko - letnią!) nockę. Wrzuć listę, tego, co zabrałeś. Czy wszystko było Ci potrzebne?
Duży plecak,toporek,stary namiot,aparat,lornetke,5 litrów wody,nóż,scyzoryk,linę(dla shizy)metalowy kubek,kiełbasa,konserwa,chleb,cebula,off;),łuk ogniowy,śpiwór duuuży wojskowy, ogórasy,pomidory,inne pierdoły...
Teraz ktoś zacznie obliczać że to waży tyle a nie tyle,a tamto jeszcze mniej,a ja powiem niewiem ile co waży ale wiem ile ważyło gdy wychodziłem...28,7 kg TYLE!
Dodam jeszcze że ktoś napisze po co ci to wszystko? odpowiem..poprostu to zabrałem bo chciałem by było ciezko,dam radę gdy jest cięzko to dam radę gdy będzie lekko...proste..
Dodam na dokładkę foto w dziale galeria...

: 24 lip 2010, 17:26
autor: ZEN
Od czegoś trzeba zaczynać, :mrgreen: najważniejsze jest jednak to, czy potrafimy wyciągąć z takich doświadczeń odpowiednie wnioski.
Mój pierwszy wyjazd z plecakiem też był bardzo ciekawy, miałem wtedy 16 lub 17lat. Zapakowałem do niego wszystko, co wtedy wydawało mi się niezbędne, plecak był tak ciężki że jak już zarzuciłem go cudem na plecy, to musiałem łapać równowagę. :lol:
Część podróży przebyłem PKS-em lub na stopa ale większość musiałem odbywać na piechotę, najdłuższy jednorazowy marsz wynosił ok. 10km.
Byłem młody i zawzięty, uważałem że tak ma być, teraz czas zweryfikował wszystko choć nadal się jeszcze uczę.
Najgorszym przekleństwem jakie wtedy zabrałem, był ciężki, gumowy radziecki materac dmuchany, który był bardzo zimny do spania, bo ciągnęło od spodu a powietrze i tak zeszło po kilku godzinach że rano spałem już na samej gumie. :-?