Wyprawa nad Pilicę w dn. 17. - 19.04.2009 r.

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
slaq
Posty: 675
Rejestracja: 20 wrz 2007, 08:39
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Wyprawa nad Pilicę w dn. 17. - 19.04.2009 r.

Post autor: slaq »

Wyprawa udała nam się znakomicie. Wprawdzie nie przeszlismy tyle co chcieliśmy, ale i tak było zacnie 8-) pozdrawiam raz jeszcze ekipę i do zobaczenia wkrótce w terenie :-D

Oto fotki z wyprawy. Fotki są zarówno moje jak i Michała. Własciwie każdy z nas coś tam pstrykał. Fotki umieszczam za zgoda Michała.

http://picasaweb.google.com/slaq24/Wypr ... 719042009R#

A to moja krótka wersja wydarzeń.

Wypad nad Pilicę 17. – 19.04.2009 r.

Tak jak uknuliśmy tak też pojechaliśmy. Na wspólny wypad nad Pilicę ugadałem się pierwej z Marcinem, który tak samo jak i ja był ciekaw terenów Puszczy Pilickiej jak i samej rzeki Pilicy.
Po jakimś czasie chęć wyjazdu obwieścił także Michał i jego zacny kumpel Łukasz zwany Stępniem. Celem naszej wyprawy miał być mały rekonesans po tych pięknych terenach.

Dzień wyjazdu .

Oczekiwany dzień W nadszedł w końcu a z nim na niebie pojawiły się chmury zapowiadające deszcz. Ucieszyłem się z tej sytuacji gdyż chciałem by nieco popadało. Od rana wspólnie dogadywaliśmy ostatnie niuanse związane z pakowaniem, dublowaniem sprzętu a także transportem by po burzliwej naradzie mieć wszystko ustalone i zapięte na ostatni guzik. Dzień miałem nieco napięty więc na umówiony z chłopakami PKS dotarłem dosłownie w ostatniej chwili.
Podniosłem tym samy ciśnienie Michałowi, który zakupiwszy dla mnie bilet oczekiwał w napięciu na moje nieco spóźnione przybycie. Gdy w końcu zasiedliśmy na tyłach wysłużonego autobusu okazało się, że czeka nas jeszcze przeprawa przez miejskie korki. Z planowanych dwóch godzin jazdy do Tomaszowa zrobiły się trzy.

Tymczasem Marcin dojechał zgodnie z planem i nie zastawszy nas na dworcu nieco się zaniepokoił. Sprawa naszej nieobecności szybko się wyjaśniła po krótkiej rozmowie telefonicznej. W Tomaszowie byliśmy ok. godziny 20.00 i po obrządkach powitalnych ruszyliśmy w drogę.

Postanowiliśmy iść w kierunku miejscowości Spała brzegiem rzeki Pilicy i gdzieś po drodze w jakiejś sensownej dziczy rozbić się na noc.
Trochę pochodziliśmy po mieście nim z niego zupełnie wyszliśmy ale w sumie przebiegło to w miarę szybko. Wchodząc w las obrałem kierunek południowo-wschodni by szybko dojść do rzeki. Reszta kompanów ruszyła w drogę z lekkim przekąsem.

Szliśmy na przełaj lasem sosnowym szczęśliwi, iż w końcu jesteśmy w dziczy a cywilizacja zostaje za nami . Po kilku chwilach las zmienił charakter na bagienny ku mej uciesze. Ruszyłem zadowolony przed siebie mocząc buty w grząskim. Długo ma radość nie trwała. Łukasz nie miał odpowiedniego obuwia a teren stawał się coraz bardziej mokry. Krótka narada, świecenie czołówkami i zapada decyzja o obejściu bagna. Dla mnie osobiście Hiobowa wieść. Jak to obejść tak zacne bagno ? No cóż bywa, odłożyłem na bok swą wewnętrzną zgryzotę i ruszyłem ścieżką pokonanych z żalem przyświecając latarką co jakiś czas w głąb bagna.
Ścieżka zaprowadziła nas do większej leśnej drogi a ta wyprowadziła nas z bagna. Wychodząc z lasu weszliśmy na pola i łąki gdzie po jakimś czasie natrafiliśmy na rzekę Pilicę.

Radość , doprowadziłem kompanów do celu.
Nie obyło się jednak bez zgryźliwych docinek a także podłych insynuacji co do mojej rzekomej nieudolnej nawigacji. W odpowiedzi zakląłem na nich szpetnie bo lubię mięsiste epitety. Tereny przy samej rzece nie nadawały się zbytnio na nocleg więc ruszyliśmy z powrotem w las. Chciałem spać w lesie olchowym, ale dla reszty kompanów było tam zbyt straszno i wilgotno.
Wdrapaliśmy się więc na skarpę gdzie rósł las sosnowy i tam po znalezieniu odpowiedniej polanki rozbiliśmy obozowisko. Michał zasiadł pod drzewem nieźle wymęczony, jednak szczęśliwy, że to już zaraz rozbłyśnie ognisko a wraz z nim luz, gawędy i bajania. Po sprawnym rozpaleniu ognia zasiedliśmy wspólnie i gawędziliśmy o tym naszym dziwnym upodobaniu do włóczęgostwa. Wszyscy gadaliśmy w podobnym tonie zupełnie wyzbywając się uczucia wstydu czy jakiejś obcości względem siebie. Miło.

Było miło aż tak, że zaczął padać deszcz i trzeba było porozkładać poncha i pomału zbierać się do snu.

Rankiem wstałem jako pierwszy i stwierdziwszy zanik ognia w ognisku rozpaliłem je jakże zacnym sposobem a mianowicie przy użyciu zapalniczki. Przygotowałem kawę i przystąpiłem do budzenia dziewczyn. Wstawały z oporami. Marcin testował spanie w lekkim śpiworze i sądząc po minie nieco zmarzł. Michał nie narzekał na zimno jednak ponoć mrówki mu uprzykrzały żywot. Łukasz zaś wstał jako ostatni choć buńczucznie zapowiadał, że wstanie jako pierwszy. Po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Spały. Szliśmy brzegiem rzeki sprawnie i szybko. Mijane bagienka penetrowałem skwapliwie zaś kompani omijając je dziwowali się mej dziwnej przypadłości.

Tereny piękne zarówno dla wędkarzy jak i innych łaziorów. Nieco ten nasz marsz utrudniały nam latające muszki, które atakowały zaciekle. Gdy zbliżaliśmy się do Spały ubrudziłem sobie gustownie obuwie by do miasta wejść z klasą. Spała ot miasteczko ładne jednak jakby wymarłe. Szybko ustaliliśmy, iż najważniejszym celem naszej wycieczki po Spale będzie znalezienie strategicznego punktu czyli sklepu monopolowego. Pokierowani przez miejscowych tubylców szybko odnajdujemy ów sklep gdzie dokonujemy zakupu wody i żywności. Odnajdujemy jeszcze pomnik żubra gdzie ładne dziewczę robi nam wspólne zdjęcie. Dziękujemy uśmiechając się zalotnie i schodząc po skarpie znowu włazimy w bagno.
Po kilkunastu metrach dochodzimy do mostu i przechodzimy na drugi brzeg rzeki. Mijamy zabudowania idąc tuż przy rzece. Rzeka zmieniła swoje oblicze na bardziej dzikie. Powalone drzewa, wykroty świetnie nadają się na letnią zasiadkę na suma. Las zaś nas otaczający był widny i piękny.

Uzgodniliśmy, że idziemy do Inowłodza a po drodze odnajdziemy strumień i sprawdzimy czy wody jakie niesie nadają się do picia. Tak też uczyniliśmy. Po dotarciu w pobliże strumienia zrobiliśmy mały odpoczynek (jeden z wielu). W pobliżu znajdował się wyśmienity piaszczysty teren idealnie nadający się na obozowisko Jednak młoda godzina wygoniła nas dalej w drogę. Michał zaczął mieć problemy z butami mianowicie odparzył sobie stopy i poruszał się wolniej. Stępnia zaś dopadł Szeryf.

Strumień okazał się małą rzeczka, która trzeba było pokonać przechodząc przez powalone drzewo. Udało się bez kąpieli. Ruszyliśmy w górę rzeczki by znaleźć miejsce na biwak. Po drodze znaleźliśmy bagna w które z dziką rozkoszą zaprosiłem kompanów.

Michał zrezygnował z racji bólu nogi zaś Stępień klął szpetnie na swe marne obuwie. Marcin najpierw nieśmiało lecz po chwili coraz pewniej szedł za mną nie spodziewając się niczego złego. Z kępki na kępkę z trzciny na pniak i tak nam to pomykanie po bagnach jakoś szło. Marcin ze zdumieniem stwierdził, że to fajna zabawa i że bagno wciąga podstępnie. Po chwili zrobił krok i zapadł się po kolana w bagiennej mazi. Wyskoczył szybciej niźli wpadał jednak chrzest przeszedł zacnie. Adrenalina wywołała uśmiech na jego posępnym obliczu zaś troska o buty przestała mieć znaczenie. Zerwał upragnione kwiecie bagienne w postaci pałki wodnej i zadowolony dalej skakał z kępki na kępkę z trzciny na pniak. W końcu nam się znudziło i wyszliśmy z bagna by dołączyć do Michała i Stępnia.

Dalej szukaliśmy miejsca na biwak jednak Michał coraz bardziej narzekał na ból. W pewnym momencie nie mógł już iść dalej więc postanowiłem wraz z Marcinem zobaczyć czy te bagna się kiedyś skończą. Zostawiliśmy plecaki i ruszyliśmy dziarsko przed siebie.
Gdy bagno się skończyło zaczęły się zabudowania miejscowości Brzustów więc zmuszeni byliśmy do odwrotu. Przedstawiliśmy sprawę Michałowi, że wracamy do Pilicy do miejsca gdzie był piaszczysty brzeg i że tam się rozbijemy. Dla Michała ta wieść okazała się lekkim szokiem. Chciałem rozbić się nieco bliżej jednak Marcin (człowiek bez serca ) nie chciał spać przy bagnie. Michał jakoś to przełknął i po ”czułym” pocieszeniu Stępnia ruszył przed siebie.
Jednak jest twardzielem bo doszedł, choć widać było po nim, że cierpiał okrutnie.

Na miejscu Michał otworzył upragnionego i zasłużonego browarka i rozkoszował się myślą, że to już koniec wędrowania na dziś. Stępień zaś z wyzywał go jak tylko umiał bo chciał jeszcze pochodzić. Szybko rozstawiliśmy poncha i zaczęliśmy zabawę w rozpalanie ognia. Bawiłem się krzesiwkiem zaś Marcin pokazywał technikę rozpalania łukiem ogniowym. Ognia od tego nie rozpaliliśmy, ale dym się pokazał. Przygotowaliśmy jedzenie i siedząc przy ogniu rozprawialiśmy o dzikich kotach.

Godziny mijały i postanowiłem zadzwonić do Rzezia , który też tego dnia siedział samotnie w dziczy i coś tam knuł podstępnego. Rzez cichaczem skradał się do jakiś ludzi a ja w tym czasie zadzwoniłem, więc później nie omieszkał mnie nawyzywać od zdrajców i innych takich szkaradnych.
Tymczasem zrobiło się zimno i zaczął wiać wiatr więc udaliśmy się do śpiworów i poszliśmy spać.
Rankiem oczywiście wstałem pierwszy i tradycyjnie zacząłem budzić dziewczęta. Marcin zmarzł okrutnie i przeklinał sam siebie i swój pomysł, jednak z uśmiechem na twarzy. Stępień wstał drugi i wyciągnął Michała za nogi razem ze śpiworem na środek obozowiska gdyż ten miał opory ze wstawaniem.

Szanowni Panowie zrobili sobie śniadanko ja zaś męczyłem się nad konstrukcją filtra gdyż zużyłem wszystek zapas wody jaki miałem. Filtr zbudowałem i woda z Pilicy została oczyszczona. Filtr konstrukcyjnie zbliżony był do tego ze strony zacnego Pana Bogdana. Działał , wypiłem, żyje.

Po śniadaniu spakowaliśmy rzeczy i pożegnaliśmy Marcina, który postanowił wrócić do Tomaszowa gdyż miał jeszcze sporo czasu. My zaś ruszyliśmy do Inowłodza by złapać PKS do Warszawy. W Inowłodzu byliśmy na 40 minut przed odjazdem autobusu.
Wyprawę uznaję za bardzo udana choć nie pochodziłem tyle ile chciałem .

Tereny są piękne jednak nawet w środku dziczy słychać samochody. Na pewno chciałbym tam jeszcze wrócić w okresie jesienno – zimowym.
Pozdrawiam serdecznie ekipę :564: :mrgreen:
Ostatnio zmieniony 23 kwie 2009, 10:44 przez slaq, łącznie zmieniany 2 razy.
Treasure Hunter
Posty: 722
Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
Lokalizacja: Górny Śląsk
Tytuł użytkownika: DD Hammocks
Kontakt:

Post autor: Treasure Hunter »

Postanowiliśmy wrzucić dwie wersje wydarzeń. Oto moje wrażenia ;-)

No i nadszedł dzień wyjazdu. Spakowany, zwarty i gotowy w piątek po południu wyruszyłem na spotkanie z Pilicą. Do Tomaszowa Mazowieckiego dotarłem z zadziwiającą dla PKP punktualnością. 19.35 i ani minuty później. Przedreptałem na dworzec PKS gdzie miałem sie spotkać z ekipą z Warszawy. PKS nie dorównał jednak solidnością PKP i Slag, Michał N oraz Stępień dotarli z "małym" opóźnieniem. Po przywitaniu i wymianie uprzejmości ;) wyruszyliśmy nad rzekę. Żeby było ciekawiej wybraliśmy prawie najdłuższą z możliwych dróg. :lol:

Po opuszczeniu miasta wbiliśmy się w las i przyszło nam sforsować pierwsze bagienko. Slag prawie popłakał się z radości. Ale przyznać trzeba- bagienko- fajna i wciągająca sprawa.

Efektem naszej radosnej improwizacji nawigacyjnej było stanięcie na brzegu leniwej Pilicy punktualnie o 22.00. Postanowiliśmy w miarę szybko znaleźć jakieś miejsce na pierwszy nocleg. Odpowiedni lasek był w pobliżu i już przed 23.00 zbieraliśmy drewno na małe ognisko. Lekki deszczyk wymusił nagłą akcję PONCHO. Ale od razu jak wszyscy rozłożyli swoje schronienia opad nas olał i przestał opadać :)

Gadaliśmy przy ognisku do 02.00 jak starzy znajomi z podwórka. W między czasie Slag ganiał się z jakimś dzikiem po lesie:).

Na tym wypadzie postanowiłem przetestować lżejszy śpiwór z zestawu modularnego. Byłem ciekawy czy nadaje się na temperatury z przedziału 4-6'C. Krótki wniosek po pierwszej nocy- nie nadaje się :)

Po późnej i leniwej pobudce szybkie śniadanie i w drogę. Do Spały brzegiem Pilicy. Na tym etapie już można było podejrzewać, że Slag ma jakiś problem natury emocjonalnej jeśli chodzi o bagienka :) Nie odpuścił żadnemu:) Ja nieśmiało starałem się uwalić błotem tak bardzo jak on. Niestety długa jeszcze droga przede mną :) Ale jak pisałem wyżej- fajne i wciągające.

Po około godzinie marszu brzegiem- to po trawce, to przez bagienko zobaczyliśmy most w Spale. Niestety Slag stwierdził, że jest zdecydowanie za czysty żeby tak wejść do miasta. Tak zgadliście- znalazł sobie ( i przy okazji nam) kolejne bagienko. Po krótkiej taplaninie spojrzał z satysfakcja na buty i wkroczył na asfalt kierując sie w strone centrum Spały.

Michał N patrzył z politowaniem ale szybko reagował na prośby " No jeszcze w tym bagienku zrób nam fotkę" :)

Szybka wizyta w sklepie, uzupełnienie wody, fotki przy Żubrze i ciuchci i opuściliśmy Spałę. Mostem na drugi brzeg.

I tu sie wreszcie zaczęło to na co czekaliśmy. Piękny las, krajobraz w dużej mierze namalowany przez burze i bobry. Mnóstwo powalonych drzew i stosunkowo mało śladów działalności człowieka. Ale co najważniejsze praktycznie absolutny brak turystów. Ot kilka kajaków na rzece. Maszerowaliśmy spokojnie zatrzymując się przy co ciekawszym powalonym drzewie czy też bagienku. Plan był taki aby dotrzeć w okolice Inowłodza.

Gdy zbliżyliśmy się do naszego celu zaczęliśmy szukać miejsca na nocleg. I jak to często bywa podało przeklęte zdanie " Chodźmy dalej- na pewno będzie jeszcze jakaś fajniejsza miejscówka". ;) I tak brzegiem i bagnem i piachem i brzegiem i bagnem i piachem i brzegiem i bagnem i bagnem i bagnem i bag............Super sprawa:)

W końcu jednak trzeba było gdzieś się rozbić. Na bagnie nie bardzo więc szukaliśmy dalej. Slag oczywiście musiał proroczo rzucić, że jak się skończy bagno to się zaczną zabudowania. Tym oto sposobem "postanowiliśmy" ( za co zostałem zupełnie bezpodstawnie okrzyknięty mianem "człowieka bez serca" ) :) wrócić do miejsca, które opuściliśmy "bo na pewno znajdziemy coś lepszego" :)

Szybko ze Slagiem rozstawiliśmy poncza i podziwialiśmy inwencje inżynierskie Michała i Stępnia :)
Rozpaliliśmy ogień krzesiwem i każdy zabrał się za obiado-kolację. Pobawiliśmy się też trochę łukiem ogniowym ale nie było ani cierpliwości ani wytrwałości aby uzyskać jakiś konkretny efekt.

Wiał momentami silny wiatr i zrobiło się dosyć chłodno. Gwiaździste niebo zapowiadało chłodną noc. I tak tez było. A komu się zachciało testować śpiwór ten klął pół nocy :lol:

Rankiem na szczęście słonko szybko zagościło w obozowisku. Ogień rozpaliliśmy rzucając kilka iskier z krzesiwa na niedopalone polana z poprzedniego ogniska. Bardzo szybki, efektywny i myślę, że tez całkiem efektowny sposób. ;-)

Slag w drodze konsumpcji wyzbył się zapasu wody pitnej więc zaczął majstrować filtr. Jakiś czas później :D mógł przefiltrować sobie wodę z Pilicy na kawę. Mech, węgiel, gaza i butelka – wystarczyło. Potem gotowanie i z tego co mi wiadomo do dziś Slag żyje :D

Pakowanie obozu poszło sprawnie i nadszedł czas rozstania. Ja udałem się do Tomaszowa gdzie czekałem na pociąg do domu a reszta ekipy ruszyła do Inowłodza złapać PKS do Wawy.

Tereny są świetne na wszelkie wypady. Jeśli ktoś się zastanawiał czy warto to z czystym sumieniem mówię, że warto. Ja już czekam , żeby zobaczyć te okolice w zimowej scenerii.

I jeszcze fotki. Część się dubluje bo jak widzę zarówno ja jak i Slaq wrzuciliśmy razem fotki Michała.
http://picasaweb.google.pl/msuruw/Puszc ... 0419042009#
Awatar użytkownika
Młody
Posty: 894
Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
Lokalizacja: Tychy
Gadu Gadu: 9281692
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Młody »

no ładnie ładnie :-)
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !

Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
Awatar użytkownika
Parthagas
Posty: 789
Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
Lokalizacja: Mława
Tytuł użytkownika: kumpel staffików
Płeć:

Post autor: Parthagas »

Ciekawe tereny, a fotki oddają klimat tej jakże udanej eskapady. Gdybyście ustawili daszki w kwadracie, a nie na zasadzie "każdy sobie rzepkę skrobie", a na środku rozpalili ognisko i podłożyli od czasu do czasu, to by niektórym tyłki nie zmarzły. Żałuję, iż nie byłem, ale cały weekend toczyłem zaciekłą i nierówną walkę z ogródkową przyrodą.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
Treasure Hunter
Posty: 722
Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
Lokalizacja: Górny Śląsk
Tytuł użytkownika: DD Hammocks
Kontakt:

Post autor: Treasure Hunter »

Było naprawdę fajnie. Takie ustawienie, o którym piszesz na pierwszy rzut oka byłoby okej ale nie wchodziło w grę. Poncho i gore-texowe bivy bagi nie lubią się za bardzo z ogniem ;)

A okazja, żeby jeszcze odwiedzić te tereny na pewno sie znajdzie ;)
Awatar użytkownika
slaq
Posty: 675
Rejestracja: 20 wrz 2007, 08:39
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Post autor: slaq »

"każdy sobie rzepkę skrobie".. 8-)

Tak jak Treshure napisał ogień się nie lubi z gore oraz innym tkaninami. Chciał on zresztą też wytestować spanie w śpiworze lekkim bez ognia. Mieliśmy za mało czasu by wszystkie patenty wypróbować. Bo przecież można by było zakopać gorące kamienie i na nich spać czy też żar. Rozmawialismy o tym przy ognisku. Ważne jest, że żeśmy się spotkali i zgadali na tyle, iż powstało kupe planów na przyszłość. Pozdrawiam :-D
Ostatnio zmieniony 22 kwie 2009, 13:06 przez slaq, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Parthagas
Posty: 789
Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
Lokalizacja: Mława
Tytuł użytkownika: kumpel staffików
Płeć:

Post autor: Parthagas »

slaq pisze:Tak jak Treshure napisał ogień się nie lubi z gore oraz innym tkaninami.
Czasami warto powrócić do tkanin naturalnych, niestety są cięższe i mniej poręczne. Przymierzam się właśnie do wypadu z przewagą naturalnych staroci. Zobaczymy.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
Awatar użytkownika
slaq
Posty: 675
Rejestracja: 20 wrz 2007, 08:39
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Post autor: slaq »

Parthagas.. ja to bardziej myślę zrobić sobie jakiś taki wór, okrycie z pałatki. Coś takiego widziałem kiedyś na zdjęciach z udziałem Frediego i ciekawym bardzo jak się to zachowuje przy ogniu i ogólnie w terenie. Heh może kiedyś wymyśla ognioodporne bivi na bivi dodatkowo oczywiście oddychające :mrgreen:
Awatar użytkownika
wolfshadow
Posty: 1050
Rejestracja: 17 kwie 2008, 07:30
Lokalizacja: Jaworzno
Tytuł użytkownika: tuptuś leśny
Płeć:
Kontakt:

Post autor: wolfshadow »

Z koca gaśniczego... ;-)
.:fortes fortuna adiuvat - Terencjusz:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
Awatar użytkownika
Fredi
Posty: 1015
Rejestracja: 07 kwie 2008, 09:42
Lokalizacja: Skierniewice
Tytuł użytkownika: Fredne Zło..
Płeć:

Post autor: Fredi »

slaq: wymyśleć bivi to pikuś - gorzej znaleźć taką tkaninę aby była oddychająca, przeciwwietrzna, nie puszczała wody, nie bała się ognia i przy okazji była lekka ;D
"Nie sztuką jest umrzeć, znacznie trudniej jest żyć."
Treasure Hunter
Posty: 722
Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
Lokalizacja: Górny Śląsk
Tytuł użytkownika: DD Hammocks
Kontakt:

Post autor: Treasure Hunter »

Parthagas pisze:Czasami warto powrócić do tkanin naturalnych, niestety są cięższe i mniej poręczne. Przymierzam się właśnie do wypadu z przewagą naturalnych staroci. Zobaczymy.
No jasne, że czasami warto. Sam raz na jakiś czas biorę koc wełniany zamiast śpiwora. Ale to wszystko zależy od wypadu ;-)
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Staszek ma takie cudo, jego w razie czego można się zapytać jak materiał sprawuje się przeciwko wietrznej i deszczowej pogodzie.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
bogdan
Posty: 160
Rejestracja: 15 mar 2008, 11:03
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:
Kontakt:

Post autor: bogdan »

Innym wyjściem jest stosowanie plandeki budowlanej - jest tak tania, że nawet jak się powypala to zwyczajnie kupisz sobie następną za 10 zł.
Tylko nie ma dziury na głowę...
Nie wycinaj lasów bo i ty możesz zostać partyzantem.
Awatar użytkownika
slaq
Posty: 675
Rejestracja: 20 wrz 2007, 08:39
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Post autor: slaq »

Szanowny Panie Bogdanie chodzi mi raczej o taki patent jak ma Fredi, czyli owijam sie tylko w tę jego zmyślną pałatkę - kładę pod jakimś ekranem i dorzucam do pieca co jakiś czas :lol: co by nery wygrzać ;-) a plandekę posiadam tylko, że ona się jeszcze szybciej pali niźli gore i inne tkaniny :-P pozdrawiam serdecznie.
Awatar użytkownika
Michal N
Posty: 1186
Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
Gadu Gadu: 9361862
Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
Płeć:

Post autor: Michal N »

Powracając do relacji z wyjazdu:)

Chłopaki fajnie opisali nasz wypad i między innymi mój przypadek do którego chciałbym się odnieść:
Wszyscy dużo mówią jak ważne jest dobranie odpowiedniego obuwia, skarpet, praktycznie wszędzie słyszy się o tym. Słyszałem i ja.
W dniu wyjazdu byłem tak przejęty tym że to już, wreszcie jedziemy, założyłem buty, plecak, pożegnałem dziadka, wychodzę. W drodze na PKS-wawa zachodnia stwierdziłem iż z tego przejęcia nie zmieniłem skarpetek na grubsze ale co mi tam; będzie jeszcze okazja.
Dotarliśmy do Tomaszowa, wydostaliśmy się z miasta, dotarliśmy do rzeki, rozbiliśmy obóz, posiedzieliśmy przy ognisku rozprawiając o przeróżnych sprawach a o skarpetkach się zapomniało :-P
Rano herbatka zwijanie obozu i w drogę. Idziemy a but coraz bardziej obciera. Ja głupi zamiast od razu zareagować zmianą skarpety, czy dołożeniem następnej, idę dziarsko.
Kilka godzin później ból stawał się coraz większy. Skończyło się tym, że około godziny 14 czy 15 nie mogłem iść dalej. Każda nierówność terenu sprawiała, że cała przyjemność prysła gdzieś a ja skupiam się wyłącznie na stawianiu kolejnych kroków... byle do przodu, jeszcze trochę - masakra.
Co gorsze jak już się rozbiliśmy nie chciałem zdjąć od razu buta gdyż stwierdziłem, że jak teraz zdejmę to będę miał ogromny problem z ponownym założeniem. Za namową Treasure-a rozsznurowałem je tylko i jakoś było. Ostatniego dnia czułem obtarcia, dokuczały, ale już nie tak jak poprzedniego dnia.
Teraz siedząc w domu i pisząc tego posta oglądam sobie bąble na palcach i rozmyślam jaki byłem niekonsekwentny w swych działaniach. Wiedziałem, że trzeba reagować natychmiast ale nie zrobiłem tego i cierpiałem. Niech to będzie przestrogą dla innych!

A o "syndromie szeryfa" nie będę opowiadał :-/
Awatar użytkownika
jaco
Posty: 53
Rejestracja: 01 mar 2009, 00:00
Lokalizacja: Ostrowiec Św
Płeć:

Post autor: jaco »

Zarąbista wyprawa chłopaki!Gratulacje!
Awatar użytkownika
Fredi
Posty: 1015
Rejestracja: 07 kwie 2008, 09:42
Lokalizacja: Skierniewice
Tytuł użytkownika: Fredne Zło..
Płeć:

Post autor: Fredi »

Michał: nierozumiem, czemu tak długo czekałeś i się męczyłeś....pierwsze oznaki niewygody i powinieneś zrzucić plecak i wszystko poprawić - raptem kilka czy kilkanaście minut ale potem nic nie psuje ci wycieczki..... po za tym dzień łażenia, spanie i potem znowu łazić w tych samych skarpetach czy bieliźnie? sorry...ale to jest proszenie się o problemy :D
"Nie sztuką jest umrzeć, znacznie trudniej jest żyć."
Awatar użytkownika
Michal N
Posty: 1186
Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
Gadu Gadu: 9361862
Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
Płeć:

Post autor: Michal N »

Heh, mądry Polak po szkodzie:)
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Fotki survivalowo-turystyczne”