Witam, jeżeli zły dział z góry przepraszam. Mam dziwne myśli ostatnio. Czemu piszemy tak dużo o sprzęcie, rozpalaniu ogniska czy budowie szałasu a nic o psychologii. No bo w sumie kto ma większe szanse na przeżycie? Ten co ma wolę przetrwania czy ten co ma wyszkolenie? Rozumiem, tą wolę można budować rozpalając ogień, budując porządne schronienie ale czy nie podnosimy tym samym sobie poprzeczki i drobne sukcesy przestają nas mniej cieszyć niż powinny? Jak to jest w waszym odczuciu .
Pozdrawiam .
Psychologia a survival.
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- GawroN
- Posty: 649
- Rejestracja: 18 kwie 2012, 20:11
- Lokalizacja: Chorzów / Śląsk
- Gadu Gadu: 1519631
- Tytuł użytkownika: Szczupły blondyn
- Płeć:
Posprzątałem wątek po offie - proszę o pilnowanie tematu i nie generowanie pracy moderatorom
Całe życie z wariatami
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: https://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Co trzeba zrobić aby przyłączyć się do naszej grupy na FB - OPIS
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: https://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Co trzeba zrobić aby przyłączyć się do naszej grupy na FB - OPIS
Re: Psychologia a survival.
Nie jestem survivalowcem. Czuję się turystą, miłośnikiem przyrody. Ruszają mnie piękne widoki (np. kąpiące się panienki), lubię obserwować ogólnie pojęte życie przyrody. Cieszę się jak uda mi się coś ciekawego, nietypowego dostrzec. Kocham i JEM dziką roślinność, patrzę z dystansu na ptaki, które karmią pisklęta i nie pozwalają by nas żywcem zjadło robactwo (co innego po). Nawet burza jest ciekawa (gdy się dobrze zabezpieczymy/bezpiecznie schronimy) w terenie.
Jako turysta musiałem i dalej sobie radzę. Czy jestem survivalowcem, bo chodzę w kamuflarzu? Nie sądzę. A może dlatego że śpię w terenie? Bzdura.
Co do PRZEŻYCIA.
A w domu, przechodząc przez ulicę i tory nie starasz się przeżyć? Przecież nie wszyscy przeżywają. O paradoksie, wchodzących do lasu więcej przeżywa, niż na asfalcie (prawie codziennie trupy!!!). Mógłbym tak jeszcze kilometr literek, ale nie jestem grafomanem.
Faceci od zawsze lubili się sprawdzać i rywalizować, tego wymagała od samców surowa przyroda.
Teraz kupujemy wszystko (no WIEM nie wszyscy) w sklepie, korzystamy z taśmowych gotowców. I dobrze. Są tacy co idą pod prąd bo z prądem to G płynie, i dobrze. Jak kogoś rajcuje utrudnianie sobie życia a nie utrudnia go innym, wszystko OK.
Ta psychika, zacytowana na początku tematu, to możliwość samorealizacji. Spotykam po drodze różnych takich dziwaków (sam jestem dziwak) i jak "nie drą ryja" i nie rzucają petardami, to mi nie przeszkadzają.
Swoją drogą: przespał się w lesie i przeżył, już nawet przestało mnie śmieszyć (w podstawówce praktykowałem już - bez samo zachwytu), patrzę na cielęta z politowaniem. Bo do wszystkiego trzeba dorosnąć! Zdobywanie wiedzy PRAKTYCZNEJ, było i nadal jest wartościowe dla każdego. Czasem się przydaje i sami nawet możemy się zdziwić kiedy i w jakich okolicznościach.
Radzenie sobie jest wszędzie: dom, praca, szkoła ... .
Dlaczego niby las? Był kiedyś domem dla ludzkości, pozwalał przeżyć, właśnie.
Ale są też osobniki (myślę że niewielu z tego forum), bohaterowie, którzy przeżyli noc ale nie mają już sił wynieść wniesionych do lasu ŚMIECI, taaa, często ci sami od darcia ryja i roztrzaskanych butelek po opróżnieniu.
Czasem takie śmieci wykorzystuję na biwaku, czasem zgarnę do reklamówki z własnymi śnieciami. Szczególnie te z okolic biwaku, bo NIE CIERPIĘ biwakować wśród śmieci i JASNA CHOLERA mnie bierze jak śliczna miejscówka a wkoło: syf, kiła i mogiła!
Bardzo często to robota "survivalowców", potrafię odróżnić, żę to ONI a nie kto inny. Bo muszle klozetowe, tapczany i gruz wywożony jest przez chcących przeżyć okolicznych rolników (NIE wszystkich!!!) w ilościach 1 przyczepy od traktora.
Nie przeszkadza mi cała zgraja (trudno żeby wszyscy szli w milczeniu) poubieranych jak komandosi wujów, niech tylko zważają na innych i nie uprzykrzają weekendowego wypoczynku.
Ciekawym czy biznesmeni tłukący szmal na survivalu, przekazują jakąś wiedzę etyczną? Na przykład: poruszaj się cicho, nie zwracaj na siebie uwagi (patrz darcie ryja), nie zostawiaj po sobie żadnego śladu (nawet ogniska!). A przecież to PODSTAWY survivalu, o czym nawet ja wiem, (jeszcze żywy) turysta.
Jako turysta musiałem i dalej sobie radzę. Czy jestem survivalowcem, bo chodzę w kamuflarzu? Nie sądzę. A może dlatego że śpię w terenie? Bzdura.
Co do PRZEŻYCIA.
A w domu, przechodząc przez ulicę i tory nie starasz się przeżyć? Przecież nie wszyscy przeżywają. O paradoksie, wchodzących do lasu więcej przeżywa, niż na asfalcie (prawie codziennie trupy!!!). Mógłbym tak jeszcze kilometr literek, ale nie jestem grafomanem.
Faceci od zawsze lubili się sprawdzać i rywalizować, tego wymagała od samców surowa przyroda.
Teraz kupujemy wszystko (no WIEM nie wszyscy) w sklepie, korzystamy z taśmowych gotowców. I dobrze. Są tacy co idą pod prąd bo z prądem to G płynie, i dobrze. Jak kogoś rajcuje utrudnianie sobie życia a nie utrudnia go innym, wszystko OK.
Ta psychika, zacytowana na początku tematu, to możliwość samorealizacji. Spotykam po drodze różnych takich dziwaków (sam jestem dziwak) i jak "nie drą ryja" i nie rzucają petardami, to mi nie przeszkadzają.
Swoją drogą: przespał się w lesie i przeżył, już nawet przestało mnie śmieszyć (w podstawówce praktykowałem już - bez samo zachwytu), patrzę na cielęta z politowaniem. Bo do wszystkiego trzeba dorosnąć! Zdobywanie wiedzy PRAKTYCZNEJ, było i nadal jest wartościowe dla każdego. Czasem się przydaje i sami nawet możemy się zdziwić kiedy i w jakich okolicznościach.
Radzenie sobie jest wszędzie: dom, praca, szkoła ... .
Dlaczego niby las? Był kiedyś domem dla ludzkości, pozwalał przeżyć, właśnie.
Ale są też osobniki (myślę że niewielu z tego forum), bohaterowie, którzy przeżyli noc ale nie mają już sił wynieść wniesionych do lasu ŚMIECI, taaa, często ci sami od darcia ryja i roztrzaskanych butelek po opróżnieniu.
Czasem takie śmieci wykorzystuję na biwaku, czasem zgarnę do reklamówki z własnymi śnieciami. Szczególnie te z okolic biwaku, bo NIE CIERPIĘ biwakować wśród śmieci i JASNA CHOLERA mnie bierze jak śliczna miejscówka a wkoło: syf, kiła i mogiła!
Bardzo często to robota "survivalowców", potrafię odróżnić, żę to ONI a nie kto inny. Bo muszle klozetowe, tapczany i gruz wywożony jest przez chcących przeżyć okolicznych rolników (NIE wszystkich!!!) w ilościach 1 przyczepy od traktora.
Nie przeszkadza mi cała zgraja (trudno żeby wszyscy szli w milczeniu) poubieranych jak komandosi wujów, niech tylko zważają na innych i nie uprzykrzają weekendowego wypoczynku.
Ciekawym czy biznesmeni tłukący szmal na survivalu, przekazują jakąś wiedzę etyczną? Na przykład: poruszaj się cicho, nie zwracaj na siebie uwagi (patrz darcie ryja), nie zostawiaj po sobie żadnego śladu (nawet ogniska!). A przecież to PODSTAWY survivalu, o czym nawet ja wiem, (jeszcze żywy) turysta.