Opowieści ze starego plecaka
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
Opowieści ze starego plecaka
Zaprawdę dawne to były dzieje gdy o polarach, goratexach, śpiworach puchowych czy morkach nikt nie słyszał. Podobnie rzecz się miała z komputerami, komórkami i internetem, ale te nie są tematem tej opowieści więc nas nie interesują.
Czasem zastanawia was, ba a nawet co niektórzy próbują praktycznie, jak sobie poradzicie w terenie przy takich czy innych ograniczeniach.
A zadaliście sobie pytania czy umielibyście nie tylko zadbać o siebie ale jeszcze zadbać o innych, zorganizować ich jakoś ?
Czy to wypadek komunikacyjny, czy kataklizm, czy inne nieszczęście, to zdecydowana większość ludzi nie ma pojęcia co robić – i w takiej sytuacji jesteś Ty, z gronem kolegów z firmowej wycieczki, bądź rodzinką gdzie wujostwo jedyny ogień jaki widziało to ten z gazowego grilla.
Podobny pomysł przyświecił kiedyś grupie ludków z Survivalowego Klubu Karkonosz, którzy postanowili zorganizować obóz survivalowy. Kilkadziesiąt rozbrykanych nastolatków do ogarnięcia przez kilku początkujących instruktorów w całkowicie świeżym terenie.
Jak teraz o tym pomyślę to od razu było można przewidzieć że będzie „wesoło”.
Jako teren wybrałem okolice swojego dzieciństwa, lasy w dawnym woj. Gorzowskim. Obecnie Park Narodowy Ujście Warty.
Powiedzieć łatwo zrobić trudniej, nim wreszcie znaleźliśmy odpowiedni teren
i uzyskaliśmy zgodę na zorganizowanie obozu ( a właściwie kilka pozwoleń : właściciel terenu, nadleśnictwo, kuratorium oświaty, sanepid, straż pożarna, pogotowie … ) to trochę się na-zwiedzaliśmy, ale to temat na osobną historię.
By nieco ułatwić sam start z kompletnie nie przygotowanymi uczestnikami zadbaliśmy o duże harcerskie namioty wypożyczone z hufca ZHP i wojskową kuchnie polową. Nad ogniskiem ciężko ugotować obiad na 40 osób – tak wiem, wiem, teraz to i ja tak potrafię – ale to było ponad 20-cia lat temu.
Zaś sanepid wymagał kuchni i magazynu żywnościowego, zaś kuratorium dodatkowo świetlicy/stołówki, o umywalni i toalecie nie zapominając – ot takie wymogi, i trzeba było to wszystko postawić od podstaw, i to tak by było zgodne z licznymi przepisami.
To tyle przydługiego wprowadzenia.
Nastał początek obozu, przyjechała ciężarówka z namiotami, autokar z uczestnikami ( młodzież 14-17 lat ), i się zaczęło…..
Namioty to drobiazg bo każdy z instruktorów już miał za sobą jakieś obozy harcerskie więc tylko problem z odpowiednim pokierowaniem ludźmi … akurat…. na koniec dnia byliśmy bardziej zajechani niż gdybyśmy sami te namioty mieli postawić.
A kolejne dni to kolejne wyzwania.
Drugiego dnia podzieliliśmy ponad trzydziestkę uczestników na zespoły, z których każdy miał ściśle określone zadania.
Nawet zacząłem mieć dobry humor bo prace przy stawianiu obozowiska szły całkiem prężnie, a było tego trochę : kuchnia, stołówka, magazyn w formie ziemianki, ogrodzenie obozu, toaleta, kąpielisko itp. Itd.
Gdzieś w połowie dnia zobaczyłem biegnącego w moją stronę Łukasza ( bardziej znanego na forum jako Precel ). Chłopisko robiło wówczas za instruktora i ratownika WOPR ( też wymóg takich obozów ).
Wcześniej ogarnął kąpielisko, oznaczył strefy pływania i poszedł sprawdzić jak sobie radzi grupka uczestników wycinająca suche trzciny na zadaszenie stołówki.
Kawałek od obozu był taki podmokły teren przy jeziorku gdzie tych trzcin było dużo a takie pokrycie stołówki gwarantowało świetną izolację nie tylko przed deszczem ale i upałami.
Ale do tematu – patrzę a Łukasz leci do mnie zawinięty w pałatkę WP z oczami wielkimi jak japońskie „anime”. Gdzieś w głębokich czeluściach mojego umysłu, całkowicie pochłoniętego organizacją obozu, błysnęła myśl po jakiego czorta mu pałatka w tak ciepły dzień?
Nim się dobrze zastanowiłem to Precel stanął przede mną w pozie „parkowego transwestyty” a pomiędzy połami rozchylonej pałatki ujrzałem jak trzyma w dłoni długiego, grubego, brązowego….
.
.
.
.
nadrdzewiałego pancerfausta.
Tak – panzerfaust (z niem).
Zakrzyknął tylko - Zabieraj dzieciarnię z trzcin ! Co szybko zorganizowaliśmy przydzielając ich chwilowo do innych zadań.
Okazało się że chciał przejrzeć teren przed młodzieżą wycinającą trzcinę czy aby gdzie nie jest zbytnie bagnisko ( w końcu od tego mamy ratownika ) i natrafił na znalezisko – skrzynkę pancerfaustów.
Chwile później stoimy we trzech i pochylamy się nad zapleśniałą skrzynką z czterema, równiutko poukładanymi, charakterystycznymi kształtami w środku.
W okolicach, w czasach II wojny, były umocnione stanowiska artylerii niemieckiej i widocznie skrzynka w jakiś okolicznościach wylądowała w bagnie gdzie beztlenowe środowisko świetnie ją zakonserwowało. Przez 50 lat leśne jeziorko trochę wyschło i na powierzchnie wydostały się dobrze zachowane militaria, za które zaczęła się brać rdza i pleśń.
Stoję tak, patrzę i myślę….
Tyle biegania, tyle załatwiania, bez samochodu ( każdy z nas jeszcze się uczył, kogo było stać na taki luksus jak auto ) : nadleśnictwo- Ośno Lubuskie, kuratorium oświaty – Gorzów Wlkp, sanepid - Skwierzyna, pogotowie – Słubice, straż pożarna – już nawet kurna nie pamiętam gdzie… chyba Kostrzyn.
Niech ktoś z was załatwi te wszystkie pieczątki w godzinach urzędowania korzystając tylko z PKS-u i stopem, bez Internetu i telefonów.
A to nie wszystko – chłopaki musieli wcześnie biegać na kursy opiekunów dzieci i młodzieży zgodnie z wymogami kuratorium oświaty. I jeszcze się okazało że prowadzić takie obozy może tylko kierownik placówki oświaty ( szkoła przedszkole itp. ) lub ktoś z uprawnieniami kierownika placówek wypoczynku dzieci i młodzieży – więc straciłem kilka weekendów jeżdżąc na kurs do Wrocławia…
A teraz patrzę na te cholerną zapleśniałą skrzynię i wiem że jak przyjadą saperzy to nas stąd uprzejmie wy…proszą na co najmniej dwa tygodnie. I co mam powiedzieć dzieciarni która ciężko pracuje szykując sobie schronienie na najbliższe trzy tygodnie.
Odesłać ich do domów ?
- przy tych trzcinach i tak się nikt nie będzie kąpał.
Usłyszałem jak z za mgły. Nawet nie pamiętam, który to powiedział.
Zakomenderowałem
- Do jeziora z tym. Tylko ostrożnie.
- Łukasz, sprawdź do końca te trzciny ( znalazł jeszcze lufę od haubicy – ale bez amunicji i zamka, więc niegroźna ).
Tak to w niewielkim malowniczym leśnym jeziorku niedaleko Kostrzyna nad Odrą spoczywa znalezisko,
o którym niektórzy właściciele wykrywaczy metali z tego forum marzą po nocach.
I to na tyle w tym odcinku, jak się spodoba to dopisze dalsze odcinki.
A – stołówkę zrobiliśmy.
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
piękne to były czasy. Bywałem na tego rodzaju obozach.
Najcudowniejsze historię, spanie na drewnianej pryczy, namiot, pohukiwanie puszczyka, cykanie świerszczy, kumkanie żab..... nocna warta, podkradanie proporca z sąsiedniego obozu... spanie w namiotach, klimat obozu, brak łączności ze światem zewnętrznym tylko Ty, koledzy i kadra.
Najcudowniejsze historię, spanie na drewnianej pryczy, namiot, pohukiwanie puszczyka, cykanie świerszczy, kumkanie żab..... nocna warta, podkradanie proporca z sąsiedniego obozu... spanie w namiotach, klimat obozu, brak łączności ze światem zewnętrznym tylko Ty, koledzy i kadra.
- Kopek
- Posty: 1030
- Rejestracja: 10 mar 2009, 11:00
- Lokalizacja: Z największej dziury
- Tytuł użytkownika: TRAMPek łikendowy
- Płeć:
Dźwiedź, zdjęcia, nie da się większych zamieścić? I dawaj dalej.
"Czasem- i mówię to zupełnie szczerze - żal mi, że nie wychowano mnie jak włóczęgi. Nie związanego z żadnym miejscem, obowiązkami i ludźmi.
www.kopsegrob.blogspot.com
www.kopsegrob.blogspot.com
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
Cóż - nigdy nie byłem wielkim miłośnikiem militariów, ale gdy sam przeczytałem to co napisałem, to coś mnie tknęło i sięgnęłem do źródeł historycznych, tam dowiedziałem się że za czasów II wojny niemcy pakowali pancerefausty w skrzyniach po cztery sztuki.
Precel miał jedną w dłoni, to piątą ....
Precel - czy mógłbyś łaskawie wyjaśnić skąd ta dodatkowa sztuka ?
Precel miał jedną w dłoni, to piątą ....
Precel - czy mógłbyś łaskawie wyjaśnić skąd ta dodatkowa sztuka ?
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
A więc tak. Było to A.D. 1994 w Żabicach koło Kostrzyna nad Odrą.
Była to już druga odsłona obozów letnich SKK gdyż rok wcześniej był obóz w Wilczu bardzo udany i postanowiliśmy wszyscy wspólnie podążyć tą drogą.
Dwa pancerki wylądowały u Ciebie w namiocie ( bo tam uczestnicy wstępu nie mieli)a dwa postały w resztkach po skrzyni to razem 4 (słownie: cztery) Więcej nie było.
Teren generalnie bardzo ciekawy. Kolega kopie dołek pod ognisko:
-O nabój
-O drugi nabój.
To nie są jaja tylko autentyk. Po wykopaniu całego magazynku stwierdziliśmy że lepiej zmienić lokum pod ognisko
Najlepszą imprezą tego obozu była wyprawa nad Wartę gdzie nasz komendant znany wszystkim jako Krakowiak (dziś Dźwiedź nie wiedząc z jakich przyczyn :-/ ) przeciągnął sporą grupę 13-15 latków w 35-40 stopniowym upale przez...
prywatną, fantastycznie skitraną plantacyje.
Jak to wszystko w tym upale zaczęło się unosić łojo joj!
Takiego zbiorowego ataku śmiechu się nie zapomina. Patrzysz na każdego obok i każdy się chichra więc i ty nie możesz przestać
Zdjęcia już namierzyłem, w chwili wolnej poskanuje i wrzucę.
Była to już druga odsłona obozów letnich SKK gdyż rok wcześniej był obóz w Wilczu bardzo udany i postanowiliśmy wszyscy wspólnie podążyć tą drogą.
Ty ja i kto jeszcze?Dźwiedź pisze:Chwile później stoimy we trzech
Dwa pancerki wylądowały u Ciebie w namiocie ( bo tam uczestnicy wstępu nie mieli)a dwa postały w resztkach po skrzyni to razem 4 (słownie: cztery) Więcej nie było.
Teren generalnie bardzo ciekawy. Kolega kopie dołek pod ognisko:
-O nabój
-O drugi nabój.
To nie są jaja tylko autentyk. Po wykopaniu całego magazynku stwierdziliśmy że lepiej zmienić lokum pod ognisko
Najlepszą imprezą tego obozu była wyprawa nad Wartę gdzie nasz komendant znany wszystkim jako Krakowiak (dziś Dźwiedź nie wiedząc z jakich przyczyn :-/ ) przeciągnął sporą grupę 13-15 latków w 35-40 stopniowym upale przez...
prywatną, fantastycznie skitraną plantacyje.
Jak to wszystko w tym upale zaczęło się unosić łojo joj!
Takiego zbiorowego ataku śmiechu się nie zapomina. Patrzysz na każdego obok i każdy się chichra więc i ty nie możesz przestać
Zdjęcia już namierzyłem, w chwili wolnej poskanuje i wrzucę.
Ostatnio zmieniony 02 gru 2014, 22:37 przez Precel, łącznie zmieniany 1 raz.
Co nas nie zabije... to wzmocni nasze drinki.
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
Czy ja dobrze rozumiem - w namiocie kadrowym skitraliście dwie sztuki na pamiątkę ?
Jak pirdziu - jak ja z wami przeżyłem.
Co do tej planatacji to pamiętam akcję - nim sie zorientowaliśmy że skończyły się trzciny a zaczęły krzaczyska to już byliśmy w połowie zasiewu - kto mógł się spodziewć, sam środek parku narodowego. Pewnie platator sie wściekł gdy zobaczył jak mu stratowaliśmy poletko.
W okolicach Słońska samosiejki rosły nawet przy sklepie spożywczym.
Jak pirdziu - jak ja z wami przeżyłem.
Co do tej planatacji to pamiętam akcję - nim sie zorientowaliśmy że skończyły się trzciny a zaczęły krzaczyska to już byliśmy w połowie zasiewu - kto mógł się spodziewć, sam środek parku narodowego. Pewnie platator sie wściekł gdy zobaczył jak mu stratowaliśmy poletko.
W okolicach Słońska samosiejki rosły nawet przy sklepie spożywczym.
Ostatnio zmieniony 02 gru 2014, 22:36 przez Dźwiedź, łącznie zmieniany 1 raz.
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
Nooo, historyja przednia, a uzupełnienia i sprostowania Precla jeszcze zacniejsze Mocny materiał z tego wchodzi, łooohooo... Czekam innych takich smaczków! icon_twisted
Dźwiedziu, jako organizator imprezy zapewne nie masz pojęcia o większej ilości takich niecnych występków, jak ten Preclowy Tylko czekać, aż znajdą się na forum byli obozowicze i zacznie się lawina wyznań...
Obóz ze zdjęć jawi się znakomicie. Te dachy trzcinowe... Sama bym chciała kiedyś się w coś takiego pobawić
Pisać, pisać dalej, Panowie! (jeśli oczywiście Dźwiedź pozwoli się powtrącać innym świadkom wydarzeń w swoim wątku )
Aha - w ogóle to "Krakowiak"?? Coś mi chyba umknęło?
Dźwiedziu, jako organizator imprezy zapewne nie masz pojęcia o większej ilości takich niecnych występków, jak ten Preclowy Tylko czekać, aż znajdą się na forum byli obozowicze i zacznie się lawina wyznań...
Obóz ze zdjęć jawi się znakomicie. Te dachy trzcinowe... Sama bym chciała kiedyś się w coś takiego pobawić
Pisać, pisać dalej, Panowie! (jeśli oczywiście Dźwiedź pozwoli się powtrącać innym świadkom wydarzeń w swoim wątku )
Aha - w ogóle to "Krakowiak"?? Coś mi chyba umknęło?
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
niszka, - 6 lat baletu w zespole Pieśni i Tańca Wałbrzych i stąd różne ksywki :->
Takiego wątku w moim życiorysie się pewnie nie spodziewałaś, ale to stare dzieje.
Balkon - słuszna uwaga, ale nie mam z nimi do czynienia więc mylę pojęcia
Co do wszelakich występków, to o paru się dowiedziałem po obozie i stąd kilka siwych włosów więcej.
Np. :
Panowie wpadli na pomysł by w myśl zabaw harcerskich "podejść" inny obóz ZHP usytuowany parę kilometrów dalej na wschód, nad jeziorem Grzybno w okolicy wsi Świniary i ukraść im flagę / proporzec by musieli się jakoś wykupić.
Kto bywał na obozach ZHP to zna takie zwyczaje.
I zasadniczo nic w tym złego nie ma, ale nie robi się tego na dzień przed oficjalną wizytą z ministerstwa oświaty i komendy głównej ZHP - o czym chłopaki nie wiedzieli.
A że tamci warty mieli do bani to rąbneli im z pięknie przygotowanego placu apelowego, odlany z żeliwa krzyż harcerski - stanowiący centrum ekspozycji na powitanie ważnych gości.
Sam krzyż to ważył ponad 10 kg i miał z 1,5m - do dziś nie wiem jak oni go w nocy przytachali.
Mogła by być z tego niezła draka - ale sprawę "zamietliśmy pod dywan", nikt nic nie wiedział.
Krzyż gdzieś tam jest zakopany do dzisiaj.
O miejsce zakopania pytać Precla - ja do tego ręki nie przyłożyłem.
Takiego wątku w moim życiorysie się pewnie nie spodziewałaś, ale to stare dzieje.
Balkon - słuszna uwaga, ale nie mam z nimi do czynienia więc mylę pojęcia
Co do wszelakich występków, to o paru się dowiedziałem po obozie i stąd kilka siwych włosów więcej.
Np. :
Panowie wpadli na pomysł by w myśl zabaw harcerskich "podejść" inny obóz ZHP usytuowany parę kilometrów dalej na wschód, nad jeziorem Grzybno w okolicy wsi Świniary i ukraść im flagę / proporzec by musieli się jakoś wykupić.
Kto bywał na obozach ZHP to zna takie zwyczaje.
I zasadniczo nic w tym złego nie ma, ale nie robi się tego na dzień przed oficjalną wizytą z ministerstwa oświaty i komendy głównej ZHP - o czym chłopaki nie wiedzieli.
A że tamci warty mieli do bani to rąbneli im z pięknie przygotowanego placu apelowego, odlany z żeliwa krzyż harcerski - stanowiący centrum ekspozycji na powitanie ważnych gości.
Sam krzyż to ważył ponad 10 kg i miał z 1,5m - do dziś nie wiem jak oni go w nocy przytachali.
Mogła by być z tego niezła draka - ale sprawę "zamietliśmy pod dywan", nikt nic nie wiedział.
Krzyż gdzieś tam jest zakopany do dzisiaj.
O miejsce zakopania pytać Precla - ja do tego ręki nie przyłożyłem.
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
Jeden "mondrzejszy" od drugiego (błąd zamierzony)Balkon pisze:Dźwiedziu a nie powinno być ekshibicjonisty?Dźwiedź pisze:parkowego transwestyty
:569: Słuchać uważnie gamonie bo nie będę powtarzał: z jednymi i drugim NIE mam NIC wspólnego.
Czy ja dobrze rozumiem - w namiocie kadrowym skitraliście dwie sztuki na pamiątkę ?
Jak pirdziu - jak ja z wami przeżyłem.
I chyba Ty z panią M w nim sypialiście?
Nie pamiętam dokładnie w który namiot kukaliśmy "czy już śpicie?" żeby zrobić nocny wypad na wioskę. W końcu pan komediant nie musiał wszystkiego wiedzieć :p
Ostatnio zmieniony 03 gru 2014, 15:01 przez Precel, łącznie zmieniany 1 raz.
Co nas nie zabije... to wzmocni nasze drinki.
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
Gdzież bym śmiał bez Twej zgody - choć raczej to by była dla Ciebie nobilitacja w oczach zazdrosnych kolegów z forum.
Ale wracając do opisywanego obozu :
Wyruszamy na dwu- dniową wędrówkę.
Mieliśmy wojskowe radiostacje dla utrzymania kontaktu z bazą-obozem, tyle że ciężkie to jak czort i brak pomysłu kogo z tym "ożenić" do niesienia.
Ale od czego pomyślunek.
Zapytałem tylko - Potrzebuję silnego faceta by wziął radiostację.
Od razu zgłosiło się paru przeświadczonych o swej męskości.
Na pierwszy ogień radiostację dostał koleś zwany Sień...k ( nie piszę ksywy bo była tożsama z nazwiskiem ). Założył na plecy radiostację, z przodu plecaczek i radosnymi podskokami skierował się w stronę lasu, gdzie już zebrana była cała grupka przygotowana do wyjścia.
Gdy mijał niewielki płotek okalający obóz, zamiast go przekroczyć to postanowił lekko niczym sarna go przeskoczyć.
Oczywiście zaczepił nogą i z całym impetem wyrżnął twarzą i piaszczystą leśną drogę.
Widok przepiękny - tuman kurzu gdy padł to widać było tylko pokładających się ze śmiechu uczestników jak i kadrę, i zbierającego się z piachu kolesia - do dziś się zastanawiam jakim cudem nic mu się nie stało.
Ale wracając do opisywanego obozu :
Wyruszamy na dwu- dniową wędrówkę.
Mieliśmy wojskowe radiostacje dla utrzymania kontaktu z bazą-obozem, tyle że ciężkie to jak czort i brak pomysłu kogo z tym "ożenić" do niesienia.
Ale od czego pomyślunek.
Zapytałem tylko - Potrzebuję silnego faceta by wziął radiostację.
Od razu zgłosiło się paru przeświadczonych o swej męskości.
Na pierwszy ogień radiostację dostał koleś zwany Sień...k ( nie piszę ksywy bo była tożsama z nazwiskiem ). Założył na plecy radiostację, z przodu plecaczek i radosnymi podskokami skierował się w stronę lasu, gdzie już zebrana była cała grupka przygotowana do wyjścia.
Gdy mijał niewielki płotek okalający obóz, zamiast go przekroczyć to postanowił lekko niczym sarna go przeskoczyć.
Oczywiście zaczepił nogą i z całym impetem wyrżnął twarzą i piaszczystą leśną drogę.
Widok przepiękny - tuman kurzu gdy padł to widać było tylko pokładających się ze śmiechu uczestników jak i kadrę, i zbierającego się z piachu kolesia - do dziś się zastanawiam jakim cudem nic mu się nie stało.
Ostatnio zmieniony 03 gru 2014, 15:19 przez Dźwiedź, łącznie zmieniany 1 raz.
BUK, HUMOR i DZICZYZNA