Oj to naprawdę śląsko-leśna rusałka.
W całym wypadzie najbardziej mi przeszkadzało niedospanie.
A wszystko przez niebywałą gościnność Orzeszka i HejtyNietego, przez co padłem po 2-giej a by zdążyć na punkt zbiórki, musiałem wstać o 5.30, tak że ostatni kielonek nawet jeszcze się nie przetrawił w żołądku.
Przez co w sobotę gdzie tylko przystanęliśmy to ucinałem krótką drzemkę. :->
Poza tym jako nawykły do nieco niższych temperatur i będący w posiadaniu tradycyjnej pałatki WP, nockę na wypadzie spędziłem ciepło i odespałem poprzednią.
No i z Kopkiem postawiliśmy całkiem przytulny szałas jednospadowy.
Co do prowiantu, to nawet całego nie użyłem ( też wynik oprowadzania Doktorka po knajpkach katowickich ), inaczej by to wyglądało gdyby taki trening był choćby na dwie doby.
24 godziny to i można bez żarcia - jednodniowa głodówka co jakiś czas to i dla zdrowia lepiej.
Też za bardzo wziąłem do siebie ten minimalizm i gdy chłopaki mieli swoje szpargały w plecaczkach ( myślałem że nie dozwolone na wypad ) to ja wszelkie dobra miałem przypięte do pasa i co jakiś czas tylko podciągałem portki :->
Nie polecam tej metody noszenia sprzętu ( no może z szelkami byłoby inaczej ).
Jak wspominałem wcześniej, sama okolica całkiem przyjemna i bogata we wszelkie dobra pomagające przetrwać.