Naszła mnie ostatnio taka myśl żeby zadać Wam pewne pytanie. Użytkowników na forum co niemiara. Możliwe, że każdej nocy co najmniej jeden z Użytkowników nocuje w lesie. Ba! Samemu czasem zdarza mi się taki wybryk! I zastanawia mnie czy nasze lasy są "zaludnione", czy może całkowicie opustoszałe. Czy miewaliście jakieś "leśne spotkania". Czy zdarzały się sytuacje, gdy rozbiliście obóz, pichcicie coś przy ogniu, a z krzaków ktoś podchodzi i dosiada się do ognia? Czy może w drugą stronę. Może ktoś z Was obudził się, a nad sobą zobaczył zaciekawionych i wcale nie pałających chęcią integracji Tubylców? Jakieś spotkania z leśniczymi, Strażą Leśną, lub ZULowcami?
Kultura nakazywałaby żebym sam powiedział coś od siebie, ale... Sam niczego takiego nie zaznałem. Jedynie podczas mojego pierwszego, leśnego noclegu, w pewnej odległości od mojego partackiej roboty legowiska słyszałem strzały, zapewne myśliwego. I to wszystko. Jedynie gryzonie dotrzymują mi towarzystwa.
A jak ma się ta sprawa u Was, Szanowni Reconnetowcy?
Zachowywałem formę męską pisowni, ale Drogie Panie również są brane pod uwagę
Leśne spotkania
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
jakbyś pańnie brał pod uwagę to byśmy stwierdzili że u Ciebie po dwóch razach się nie zeruje
a co o spotkań.... grzybiarze przy śniadaniu to norma w miarę w moich okolicach, ale miło wspominam spotkanie które miało miejsce gdy byłem w Łagiewnikach )po raz pierwszy) z Rajmundem i Mwitkiem... Wiciu - pamiętasz tę grupkę dresów w środku lasu koło 1 w nocy? jakieś przyśpiewki weselne i straszenie ich po krzakach?
a co o spotkań.... grzybiarze przy śniadaniu to norma w miarę w moich okolicach, ale miło wspominam spotkanie które miało miejsce gdy byłem w Łagiewnikach )po raz pierwszy) z Rajmundem i Mwitkiem... Wiciu - pamiętasz tę grupkę dresów w środku lasu koło 1 w nocy? jakieś przyśpiewki weselne i straszenie ich po krzakach?
W lesie panuje ciągły ruch, a już szczególnie nocą. Nie raz przez lunetę obserwuje najróżniejsze wycieczki. A jak wracają z jakimś rowerem/krzesłem na plecach to muszę się zastanowić co to za rogacz przedziera się z takim hałasem przez kartoflisko
Do mnie nie podchodzą. Jakoś ludzie unikają tych z bronią w ręku...., poza tym nie zależy mi by mnie znaleźli. W końcu czekam na dziczyznę, więc tu dużo więcej spokoju muszę zachować.
Do mnie nie podchodzą. Jakoś ludzie unikają tych z bronią w ręku...., poza tym nie zależy mi by mnie znaleźli. W końcu czekam na dziczyznę, więc tu dużo więcej spokoju muszę zachować.
Ja miałem kilka spotkań, póki co same pozytywne.
Grzybiarze, leśnicy, pani zbierająca chrust, ludzie z psami na spacerach.
Często chwilę porozmawiamy.
Raz pomiędzy śpiącym mną i dwoma kolegami przechodził pan z wiaderkiem, chyba nas nie zauważył, jak mu powiedziałem dzień dobry to uciekł
Póki co wszystkie spotkania bezproblemowe.
Grzybiarze, leśnicy, pani zbierająca chrust, ludzie z psami na spacerach.
Często chwilę porozmawiamy.
Raz pomiędzy śpiącym mną i dwoma kolegami przechodził pan z wiaderkiem, chyba nas nie zauważył, jak mu powiedziałem dzień dobry to uciekł
Póki co wszystkie spotkania bezproblemowe.
Dragonfly opowiadał, jak nocując na jakiejś łączce obudził się rano słysząc jakieś głosy. Sypia bez rozkładania zadaszenia nad posłaniem, otwierając oczy zobaczył tylko mgłę. Usiadł, i w tej pozycji jego głowa znalazła się tuż nad powierzchnią przyziemnej, acz gęstej mgły. Odezwał się do przechodzących mimo kobit, a te, widząc gadającą do nich głowę, dały w długą z wrzaskiem
Spieszcie kochać moderatorów - tak szybko odchodzą...
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
Opowieść MIKI-ego przypomniała mi stare dzieje, jak ze świętej pamięci bratem dziadka byłem na polowaniu. Strzelił sarenkę i ją wstępnie oprawiamy ( wnętrzności im szybciej usuniesz tym lepiej ).
A po lesie od paru chwil i coraz głośniej niesie się wołanie Steeefaaaan!!!
Jacyś grzybiarze się przyplątali i pogubili drogę. Gdy już był całkiem blisko dźadzio z rękoma umazanymi farbą ( znaczy krwią z myśliwskiego żargonu ) wychylił się z za krzaka tarniny, za którym byliśmy i rzekł do grzybiarza :
- Stefan już nie odpowie.
Co było dalej już można się domyślić - trochę nam później było głupio bo nie wiedzieliśmy komu oddać ten ładny kosz na grzyby.
I konsekwencja tejże opowieści :
Siedzimy w chatce AKT w Karkonoszach ( teren KPN ) i przez okno zobaczyliśmy wałęsającą się parę zbierającą grzyby ( z tego co się orientuję w ścisłym rezerwacie jest to chyba zabronione ), ale nie o tym - opowiedziałem ww. historię a że w chatce sami wesołkowie, więc postanowili też wymyślić jakiś "wkręt".
Dwóch nałożyło białe fartuchy ( było kilka w kuchni ) i wyszło do grzybiarzy pytając z zaniepokojonymi minami czy nie widzieli tu biegającego nagiego mężczyzny bo im uciekł z zakładu.
Chwile później zza drzew wybiegł kolega „Blady” bez przyodziewku z pianką do golenia na ustach i siekierą w dłoni.
Tym razem koszyków nie pogubili.
A po lesie od paru chwil i coraz głośniej niesie się wołanie Steeefaaaan!!!
Jacyś grzybiarze się przyplątali i pogubili drogę. Gdy już był całkiem blisko dźadzio z rękoma umazanymi farbą ( znaczy krwią z myśliwskiego żargonu ) wychylił się z za krzaka tarniny, za którym byliśmy i rzekł do grzybiarza :
- Stefan już nie odpowie.
Co było dalej już można się domyślić - trochę nam później było głupio bo nie wiedzieliśmy komu oddać ten ładny kosz na grzyby.
I konsekwencja tejże opowieści :
Siedzimy w chatce AKT w Karkonoszach ( teren KPN ) i przez okno zobaczyliśmy wałęsającą się parę zbierającą grzyby ( z tego co się orientuję w ścisłym rezerwacie jest to chyba zabronione ), ale nie o tym - opowiedziałem ww. historię a że w chatce sami wesołkowie, więc postanowili też wymyślić jakiś "wkręt".
Dwóch nałożyło białe fartuchy ( było kilka w kuchni ) i wyszło do grzybiarzy pytając z zaniepokojonymi minami czy nie widzieli tu biegającego nagiego mężczyzny bo im uciekł z zakładu.
Chwile później zza drzew wybiegł kolega „Blady” bez przyodziewku z pianką do golenia na ustach i siekierą w dłoni.
Tym razem koszyków nie pogubili.
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
W ostatnich niespodziewanych spotkań w weekend pojechałam w Rudawy Janowickie na grzyby. Plan był taki, że przenocuję się na zamku Bolczów, przy okazji przetestuję nowy bivi, a następny dzień spędzę na polowaniu Myślałam, że na zamku będę sama, na górze byłam ok 22 ..a tam przywitało mnie duże, miłe ognisko i grupka informatyków
Z takich spotkań twarzą w pysk - jakiś czas temu podczas biwaku na Jurze wokół namiotu z uporem maniaka kręcił się lis, który za cholerę nie chciał dać się przepędzić. Ostatecznie poszliśmy na kompromis - pozwoliliśmy mu ukraść kiełbasę. Poszedł sobie. Cwaniak
Z kolei będąc w Rumunii w rejonie Maramuresz podczas noclegu w górach obudziło nas szarpanie za namiot. Już myślałam, że przyjdzie nam przywitać się z gąską (w Rumunii żyje 1/3 populacji niedźwiedzi na całą Europę) ...ale okazało się, że to krowa, której zachciało się intensywnie wyczochrać Dobrze, że nam namiotu nie przebiła..
Od znajomych słyszałam inną ciekawą historię z rumuńską krową. Obozowali na polanie przy jaskiniach i suszyli się po wyjściu z tychże. Ciuchy porozwieszali na tropikach namiotów i w ogóle wszędzie tam gdzie się dało. Zajęci sobą nie zauważyli jak jedno ze zwierzaków pasących się nieopodal podeszło i coś zaczęło kombinować przy jednym z namiotów. Zanim się kolega zorientował krowiszcze zdążyło mu zeżreć bieliznę termo i kawałek tropika.. Rumuńskie krowy są przebiegłe!
Z takich spotkań twarzą w pysk - jakiś czas temu podczas biwaku na Jurze wokół namiotu z uporem maniaka kręcił się lis, który za cholerę nie chciał dać się przepędzić. Ostatecznie poszliśmy na kompromis - pozwoliliśmy mu ukraść kiełbasę. Poszedł sobie. Cwaniak
Z kolei będąc w Rumunii w rejonie Maramuresz podczas noclegu w górach obudziło nas szarpanie za namiot. Już myślałam, że przyjdzie nam przywitać się z gąską (w Rumunii żyje 1/3 populacji niedźwiedzi na całą Europę) ...ale okazało się, że to krowa, której zachciało się intensywnie wyczochrać Dobrze, że nam namiotu nie przebiła..
Od znajomych słyszałam inną ciekawą historię z rumuńską krową. Obozowali na polanie przy jaskiniach i suszyli się po wyjściu z tychże. Ciuchy porozwieszali na tropikach namiotów i w ogóle wszędzie tam gdzie się dało. Zajęci sobą nie zauważyli jak jedno ze zwierzaków pasących się nieopodal podeszło i coś zaczęło kombinować przy jednym z namiotów. Zanim się kolega zorientował krowiszcze zdążyło mu zeżreć bieliznę termo i kawałek tropika.. Rumuńskie krowy są przebiegłe!
Na litość boską, królowo, czyż ośmieliłbym się nalać damie wódki? ...to czysty spirytus!
Jakieś 30+ lat temu gdy byłem w wieku obecnych gimnazjalistów Rodzice zostawili nas samych, bo przecież w razie W zawsze mogliśmy wrócić do domu w 5 minut
Nocka w namiocie, w środku lasu. Nagle słychać chrumkanie. Nas tylko 2, siedzimy w panice : DZIKI.
Strach było sie odezwać (a nóż rozszarpią namiot?! a może to locha z młodymi!? .... ). W strachu siedzieliśmy aż do świtania. Gdy zrobiło się jasno, przez szparę w namiocie widzimy.... świnię domową. Kopniaków jej nie żałowaliśmy (jakoś całonocny stres trzeba było rozładować), gdy prawie 1 km odprowadzaliśmy do najbliższego gospodarstwa
Nocka w namiocie, w środku lasu. Nagle słychać chrumkanie. Nas tylko 2, siedzimy w panice : DZIKI.
Strach było sie odezwać (a nóż rozszarpią namiot?! a może to locha z młodymi!? .... ). W strachu siedzieliśmy aż do świtania. Gdy zrobiło się jasno, przez szparę w namiocie widzimy.... świnię domową. Kopniaków jej nie żałowaliśmy (jakoś całonocny stres trzeba było rozładować), gdy prawie 1 km odprowadzaliśmy do najbliższego gospodarstwa
- yaktra
- Posty: 823
- Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
- Lokalizacja: z krainy szaraka
- Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
- Płeć:
- Kontakt:
Tak jakoś, połowa września, dość ciepła noc. Postanowiliśmy z kolega nie rozbijać namiotu bo w odległości od siebie około 100 m dwie mocne duże ambony. No to mamy super nocleg i kontakt na krzyk/ wołanie. Nie było wówczas telefonów komórkowych. Kolega nieco zdenerwowany bo to jego pierwsza nocka. Tłumaczę typowi, na ambonie najbardziej bezpiecznie. Żeby dał ci kto w czapkę, to jeszcze musi wejść itp. Około drugiej w nocy ktoś pod amboną buszuje. Patrzę w szczelinę na sąsiednią ambonę, Arek nie śpi, pali szluga, zatem, nie on podchodzi. Zapalam latarkę, oświetlam teren pod amboną - nic. Tak do rana, całą noc straszyło. Schodzę rano z ambony za potrzebą (całą noc wytrzymałem ze strachu - dłużej się nie da) a tam Jeż w liściach buszuje
Tak na marginesie - im dalej od turystycznych szlaków, sadyb ludzkich, tym większa gwarancja intymności miejsca...
Tak na marginesie - im dalej od turystycznych szlaków, sadyb ludzkich, tym większa gwarancja intymności miejsca...
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/