Strona 1 z 2

Łowienie ryb na kijek z żyłką

: 07 maja 2013, 06:33
autor: hejtyniety
Kochani, ma ktoś jakieś doświadczenie z łowieniem ryb na zasadzie kijka i żyłki, Znaczy bez kołowrotka czy innych nowomodnych dodatków? Oswojony wędkarz kiedyś mi opowiadał, że taki sposób jest najlepszy, żeby nauczyć się łowić i w ogóle na początek super, ale się wziął i zwinął na wyspy, więc nie ma okazji, żeby mi wytłumaczyć jak to dokładnie jest. Więc może ktoś z szanownego grona będzie wiedział?

: 07 maja 2013, 06:59
autor: katon1900
Cześć.
Może wpisz sobie na you tube "łowienie na bata"? To chyba o tym opowiadał.

: 07 maja 2013, 07:17
autor: hejtyniety
No i mamy słowo-wytrych;-) dzięki!

: 07 maja 2013, 09:18
autor: Marshall
Moja pierwsza wędka w ręku to była prosta gałąź, chyba leszczyna z przywiązaną na końcu żyłką (jakieś 2m), haczykiem i spławikiem ze znalezionego gdzieś pióra (sam trzon pióra).

Ukleje się szarpało aż miło... :)

: 07 maja 2013, 11:34
autor: lukasz_sp
Kołowrotek nie wprawionym często wręcz przeszkadza. Ja często na wyjazdach korzystam z prymitywnego zestawu: ok 3m kij i zaimprowizowany zestaw żyłki z haczykiem i spławikiem z pióra. Zanęta najlepsza zwykle taka jaką znajdzie się w okolicy zbiornika: larwy chruścika czy jakieś drobne skąposzczety (ryby lubią przynętę którą znają). Raz przyłapany z takim zestawem przez straż rybacką nie dość że nie dostałem mandatu, to zostałem przez nich wyśmiany...

: 07 maja 2013, 14:44
autor: jm48
Doctore - nowa pasja?

: 07 maja 2013, 15:28
autor: Zirkau
Odległość podania w tym przypadku wiaże się bezpośrednio z długością kija.
Najlepszy do tego z naturalnych jest leszczyna - jesli uda się taki 3-4 m tyczka to super sprawa.
Z tanich, tworzyw sztucznych, to jakaś składana ruska teleskopow wędeczka o długości 4-5m też się świetnie nada.

z góry zakładamy że polujemy raczej na rybę, z którą nie będziemy wiele walczyli - płocie, okonki, lin, wzdręgi, ukleje itp. Na karpia, takiego pow. 2kg już bym się nie rzucał :D z takim sprzętem.

: 07 maja 2013, 15:42
autor: wolfshadow
hejtyniety, o widzisz. Ty jednak na poważnie. Miałem pomroczność po Twoim sformułowaniu zapytania na FB i stwierdziłem, że go zignoruję bo jeszcze pewnie nie doszedłeś do siebie po długim weekendzie. :mrgreen:

Takie wędzisko wycięte z leszczyny fajnie nadaje się do obławiania małych i płytkich bajorek. Zazwyczaj porośnięte są roślinnością i zestaw wkłada się w oczka między zieleniną. Jeśli oczek nie ma to się je robi ;-) W zeszłym roku praktycznie cały czerwiec tak łowiłem siedząc na przymusowym urlopie.
Trafiały się nawet ponad 30cm karasie.
Obrazek

Wbrew pozorom zabawa batem to nie tylko przysłowiowy leszczynowy kijek. W ostatni weekend kwietnia zajrzałem na zawody wędkarskie gdzie głównie łowiło się na baty. Okazów się nie łapie ale wygrywa się ilością złowionej drobnicy (ilość daje masę). Koszta sprzętu idą w tysiące złotych. :-)

Edyta.
Większość kół wędkarskich posiadających wydzierżawioną wodę organizuje co roku otwarte zawody z okazji Dnia Dziecka. Można zabrać własnego brzdąca lub pożyczyć od rodziny, zmajstrować mu prosty bacik, nakopać dżdżow... czerwonych robaków, zagnieść chleba i dawaj nad wodę. Nie trzeba mieć karty. Mój młody będzie się uskuteczniał 2 czerwca w swoich pierwszych zawodach.

: 07 maja 2013, 15:49
autor: ArturZ
Za dzieciaka w Narwi łowiłem nawet na samą żyłkę i haczyk, z kulką chlebową jako przynęta. Po kilku połowach dodałem kawałek patyczka i był spławik, po jeszcze kilku żyłkę przywiązałem do kija. W ten oto sposób zacząłem łowić wędką.
Powiem Wam, że łowienie na samą żyłkę + haczyk i poczucie w ręku brania ryby jest niezwykle ekscytujące.

: 07 maja 2013, 15:56
autor: steppenwolf
Technika rosyjska:


A tak zupełnie poważnie:
Kiedyś pracował ze mną wędkarz amator, biorący jednak udział w lokalnych zawodach wędkarskich. Miał sprzęt za około 5 tys. zł). Zapytałem go o poruszoną przez Ciebie kwestię. W odpowiedzi usłyszałem, że jeśli zostanę przyłapany na łowieniu wędką bez aktualnej karty wędkarskiej, to zapłacę mandat, natomiast jeśli zastosuję omawianą metodę, wówczas odpowiem za kłusownictwo. W dzieciństwie miałem zbyt daleko do Biebrzy, by załapać wędkarskiego bakcyla, a potem mi już się nie chciało, ale kwestia ta mnie również interesuje – ze względów survivalowych . U nas w kraju chyba tylko pozostaje to rozważać teoretycznie lub oglądać filmiki na yuo tube. Takie wędkowanie w Polsce podobnie jest traktowane jak używanie sideł, zastawianie wnyków.
Niektóre (inne) rosyjskie techniki:


: 07 maja 2013, 16:33
autor: Młody
Tomeczku, podjadę jutro do garażu i sprawdzę czy mam mojego starego bata którego nie używam. Jak znajdę to Ci sprezentuje. W tym roku nie opłaciłem karty, więc i szkoda, żeby się marnował.

: 07 maja 2013, 16:44
autor: wolfshadow
steppenwolf, niestety nie masz racji. O ile kijek nie jest krótszy niż 30 cm to jest to wędka.
Regulamin Amatorskiego Połowu Ryb określa:
1. Wędka
Wędkarz ma obowiązek posługiwać się wędką składającą się z wędziska o długości co najmniej 30 cm, do którego przymocowana jest linka zakończona:
a) jednym haczykiem z przynętą albo
b) w metodzie muchowej, nie więcej niż dwoma haczykami, każdy ze sztuczną przynętą, przy czym każdy haczyk może mieć nie więcej niż dwa ostrza rozstawione w taki sposób, aby nie wykraczały one poza obwód koła o średnicy 30 mm
albo [...]
Natomiast co do wędkowania to bez zbytniego kombinowania:
Bez karty wędkarskiej
Można wędkować na łowiskach prywatnych/komercyjnych (ceny od kilkunastu zł/doba+opłata za złowione ryby) albo... wyjechać sobie za granicę i tam zakupić czasową licencję (tak łowiłem na Słowacji i nikt mnie o kartę nie pytał).

Z kartą wędkarską
Można wędkować na łowiskach nie zarządzanych przez PZW (np. żwirowniach, gliniankach, zbiornikach ppoż) o ile uzyska się zgodę właściciela wody (np. nadleśnictwa). Nikt wtedy nie będzie robił problemów bo skoro kartę wędkarską maniak ma to egzamin ze znajomości RAPR musiał zdać.

Z kartą wędkarską, kartą członkowską PZW, opłaconymi składkami i zezwoleniem na amatorski połów ryb na wodach zarządzanych przez dany okręg.
Można łowić na wodach PZW w danym okręgu a za dodatkową opłatą wykupić sobie zezwolenie na inny (namieszali działacze tworząc okręgi bo kiedyś na całą Polskę były tylko 3 opłaty - wody nizinne, górskie i morze).

: 07 maja 2013, 16:47
autor: soohy
Marshall pisze:Moja pierwsza wędka w ręku to była prosta gałąź, chyba leszczyna z przywiązaną na końcu żyłką (jakieś 2m), haczykiem
U mnie tak samo, a za spławik posłużył zwykły malutki, suchy kołeczek drewniany.

: 07 maja 2013, 17:45
autor: katon1900
wolfshadow pisze: Wbrew pozorom zabawa batem to nie tylko przysłowiowy leszczynowy kijek. W ostatni weekend kwietnia zajrzałem na zawody wędkarskie gdzie głównie łowiło się na baty. Okazów się nie łapie ale wygrywa się ilością złowionej drobnicy (ilość daje masę). Koszta sprzętu idą w tysiące złotych. :-)
Być może się mylę, ale mówiąc o sprzęcie za taką kasę, raczej mówisz o łowieniu na tyczkę. To też łowienie bez kołowrotka, ale tyczka to trochę inna metoda i właśnie najczęściej spotykana na zawodach spławikowych. Samo stanowisko wędkarskie jest wtedy specyficzne, bo najczęściej wyposażone w pomost i rozbudowany kosz wędkarski a także rolki do przesuwania i ew. odkładania elementów tyczki w czasie holu. Dawno się w to nie bawię, ale to bardzo specyficzne łowienie i faktycznie koszty mogą iść w nawet większe pieniądze niż piszesz.

: 07 maja 2013, 18:14
autor: wolfshadow
Być może się mylę, ale mówiąc o sprzęcie za taką kasę, raczej mówisz o łowieniu na tyczkę.
Raczej uogólniłem. Zasada jest ta sama tylko długość wędziska ułatwia dosięgnięcie ryb powyżej 10-tego metra a jednocześnie przy ściąganiu zestawu z wody tyczkę trzeba rozłożyć. Kolega ostatnio musiał zrezygnować z tyczki bo po wrzuceniu zestawu do wody i mocowaniu drugiej części tyki, na haku wieszały się niewymiarowe wzdręgi. Tracił czas na ryby, które i tak musiał wypuścić (zawody trwały 4 godziny). Obławiał więc bacikiem bliską okolicę stanowiska szarpiąc płotki i ukleje.
W sąsiednim kole w tym roku wędkarz z kilkutygodniowym stażem rozgromił takich tyczkowych wyjadaczy na zawodach wiosennych. Raz taki numer przejdzie ale biorąc pod uwagę cały sezon musiałby mieć niesamowitego farta, żeby we wszystkich zawodach plasować się w czołówce stosując odległościówkę.
Tutaj artykuł: http://www.mojejaworzno.pl/index.php?op ... YPZyMpdlSk

: 10 maja 2013, 17:32
autor: znachor80
Polecam bacik ok.5-6 metrów. Krótszym będzie trochę ciężko łowić na nieumocnionych brzegach ( trawa , zarośla , krzaki jakieś) dłuższy to większy zasięg i większą głębokość. Bacik to bardzo przyjemna metoda łowienia , niewymagająca dużej ilości sprzętu.

: 10 maja 2013, 19:25
autor: Zirkau
katon1900 pisze: Być może się mylę, ale mówiąc o sprzęcie za taką kasę, raczej mówisz o łowieniu na tyczkę. To też łowienie bez kołowrotka, ale tyczka to trochę inna metoda
Podasz jaka? Jakie istotne różnice występują?

Oby nie, że biednego łeb napierdala a pani hrabina to ma migrenę :566:

: 10 maja 2013, 20:31
autor: RBT
Nie jestem już co prawda na czasie, jeśli chodzi o wędkarstwo spławikowe, ale dwadzieścia lat temu różnice były następujące:
1) bat - wędka najczęściej teleskopowa, bez przelotek, z dość elastyczną i delikatną częścią szczytową. Długość zestawu była zbliżona do długości kija (nieco krótsza dla wygody operowania), długość do 4-7m
2) tyczka - wędka najczęściej składana nasadowa (czasem tylko z teleskopowym tzw. topem) umożliwiająca skracanie długości podczas holu, czy też zwiększanie, podczas precyzyjnego podania zestawu. Zestaw krótszy od kija, często wiele metrów. Zazwyczaj dobrany do głębokości łowienia plus 0,5 do 1 m. Umożliwia zdecydowanie lepszą kontrolę nad prezentacją i utrzymaniem przynęty w polu nęcenia, a także znacznie pewniejsze zacięcie. Z reguły kij jest sztywniejszy i szybszy - stosowany często z amortyzatorem gumowym. Długość 5-13 m. Obecnie sportowe przepisy chyba wprowadziły jakieś ograniczenie odnośnie długości.

: 10 maja 2013, 20:54
autor: boshmen
Ja tam na rzece używam odległościówki węglowej z kołowrotkiem ;-) rzeka nie jet duża ,zarzucam 2/3 długości wędki 3,90cm od brzegu ,wędka jest delikatna ,fajnie się wygina :mrgreen: i lubię jak ''gra''kołowrotek podczas holu . Najważniejsze aby wędka była leciutka , nie męczy wtedy dłoni i można sobie cały dzień łowić bez wypuszczania jej z ręki.Pozdrawiam.

: 10 maja 2013, 21:15
autor: Zirkau
hm, RBT patrząc na zestaw nadal nie wiedziałbym kto łowi na kijek a kto na bat. Dla mnie te różnice są zbyt delikatne. Pewnie tą różnicę czują Wędkarze - ja nim jednak nie jestem.
Bo to pewnie trzeba czuć a nie widzieć ta różnicę.

: 10 maja 2013, 21:28
autor: rzuf
Zirkau, bez problemu byś poznał patrząc na odległość spławika od szczytówki (cienkiego końca wędki :P), w bacie jest to ciut mniej niż długość wędki, w przypadku tyczki łowisz praktycznie pod samą szczytówką.

Swoją drogą przeraża mnie to forum czasami... Doktor spytał o łowienie na najprostszy kijek, a większość tematu rozprawa jest na temat tyczek, które kosztują najmarniej kilkaset złotych nie licząc niezbędnych dodatków... :shock:


Ja się podpiszę do rady znachor80, bat za 30zł, do tego prosty zestaw i można się fajnie uczyć łowienia :) Kijek wycięty nad wodą też się nada, ale ma znacznie mniejszy zasięg i często może to być za mało. Problemem może być znalezienie łowiska pod bata, bo o jakichkolwiek drzewach w pobliżu raczej nie ma mowy :P

: 10 maja 2013, 21:36
autor: RBT
rzuf pisze: a większość tematu rozprawa jest na temat tyczek, które kosztują najmarniej kilkaset złotych nie licząc niezbędnych dodatków... :shock:
...Problemem może być znalezienie łowiska pod bata, bo o jakichkolwiek drzewach w pobliżu raczej nie ma mowy :P
Właśnie ilość tych wszystkich dodatków spowodowała w końcu moje całkowite "odejście" od takiego łowienia. Teraz pomykam wyłącznie za drapieżnikiem tylko z jednym kijkiem (lub z dwoma gdy pływam).
PS W wypadku gałęzi nad głowami tyczka ma nad batem wyraźną przewagę.

: 10 maja 2013, 21:44
autor: Zirkau
hm, to znaczy że umiem łowic i na bat i na kijek. Nie wiedziałem o tym :D

jak byłem mały, zawsze tak łowiłem. Długość, odległość dostosowywałem do łowiska, w tym głębokości i to zawsze było na "kijek" niezależnie czy leszczynowy kijek czy już bambusowy. Jedna z lepszych metod, gdy drzewa nad nami.

Ulubione spławiki to były zrobione z piór gęsi lub kaczki.

A teleskopy? To nie istniało. Ta rozpusta pojawiła się jakieś 10 lat później, z początkiem lat 90-tych.

: 10 maja 2013, 22:00
autor: Michal N
Tak dla zobrazowania tego co już zostało napisane.
Bat:
Tyczka (od 4.30):

: 10 maja 2013, 22:14
autor: wolfshadow
Panowie. Byle łowisko na bata to nie problem. Ale rekordowych okazów na nim się nie spotka. Nie mniej survivalowo można uchę na tym co się złowi spokojnie ugotować.
Gęsie pióra stosowałem na początku lat '90. Jeszcze jako szczeniak. Szkoda było kasy na spławiki z balsy. Sukcesem było mieć kołowrotek i to z ruchomą szpulą. Debeściaki mieli prexery ze stałą szpulą.