jeziorne "trójmiasto"
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- Apo
- Posty: 742
- Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
- Lokalizacja: Lasy Pomorza
- Gadu Gadu: 3099476
- Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
- Płeć:
jeziorne "trójmiasto"
01.05.2012, pogańska godzina 5 rano - dzwoni budzik. Olałam budzik. Dzwoni Johnson "Apo wstawaj!", no to wstaję. Kawopet i jazda na pociąg. Ok 11:30 pociąg zatrzymuje się na stacji Szczecin Główny. Johnson z Ozim i zimnym reedsem żurawinowym już na mnie czekają. Montujemy się w las. Jeszcze rzut okiem na mapę i stwierdzamy, że zmieniamy miejscówkę - ruszamy nad jez.Piaski. Auto zostawiamy w Dobierzczynie, bierzemy plecaki i drałujemy w nieznane. Po drodze mijamy piękne lasy do bólu przypominające moje kochane Bory Tucholskie. Mapa coś słabo nas prowadzi, Johnson wyjmuje kompas i ruszamy na azymut. W końcu udało nam się dotrzeć w okolice jeziora. Brzegi porośnięte w cholere tatarakiem czy innym sitowiem, ale dzielnie się przedzieramy do dojrzanego przez nas szybciej ładnego mostku. Po przybyciu okazuje się, iż jacyś wspaniali grillowicze już się tam urządzili. No nic. Rozkładamy karimaty i czekamy aż towarzystwo się oddali w cholere do domów. Długo czekać nie musieliśmy, gdyż przyjechała znana mi już ( ) straż leśna i rozgoniła towarzystwo na 4 wiatry. Szybka dyskusja - tutaj nie zostajemy, trzeba się bardziej zaszyć. Cofamy się po własnych śladach na z góry upatrzone pozycje - po drodze znaleźliśmy fajną polankę. Tam osiadamy
Ognisko, kiełbadrony, rozkładanie szpeju no i info od Martyny: "GPS padł, mapy brak". Pięknie. Jak oni nas znajdą na tym zadupiu? I to jeszcze z rowerami? Summa summarum wysłaliśmy im mms'em mapki, dla dali radę bez. No tośmy się w końcu spotkali. Takie jeziorskie "trójmiasto" No to częstowanie! Staropolskim obyczajem trza było strudzonych wędrowców posilić i napoić. Sądzę, iż Poznaniacy z kiełbasy i browarka bardziej się ucieszyli, niźli z chleba i soli No to poszły trójmiejskie Specjale czarne, Johnson zarzucił żołądkową z trawą żubrową, Martyna z Weissmanem uraczyli nas pyszną kiełbasą (wurst?? czy jak jej tam?) oraz naleweczkami wiśniową i miodową. Rozmowy i śpiewy do późnych godziny Tak upłynął poranek, dzień i wieczór pierwszy. (w tym miejscu pragnę dodać po chamsku, że szukuje nam się reconnowe wesele, pyrki pamiętajcie o reconie! )
Kolejny dzień z nieco ciężką głową dla niektórych powitał nas piękną pogodą. Poranna, jeziorna toaleta, wspólny posiłek (którego co niektórzy odmówili z racji dolegliwości żołądkowych ). No i problem. Pyrki chciały pojeździć i pozwiedzać, ale jeden z rowerów padł. Dzielny Weissman ruszył więc w nieznane po części do tegoż pojazdu, nie było go z pół dnia. A my z braku chęci i z nadmiaru ładnej pogody bezczelnie byczyliśmy się na łonie natury. Johnson zabawiał się z łukiem ogniowym, chyba bardziej dla zabicia czasu, niż z chęci rozniecenia ognia. Kosztowanie zaglonionej wody jeziornej oczywiście również miało miejsce, gdyż zapasy wody pitnej zostały wyczerpane, ale nikt się nie pochorował A! Jeszcze wycieczka na wspomniany szybciej pomost celem wykąpania się totalnego z którego nota bene nic nie wyszło, gdyż paskudnie stchórzyłam Gotowanie jajek w popiele i pieczenie kiełbas w cieście. Późnym popołudniem przyjechał Weissman z częściami rowerowymi oraz różnymi specjałami jedzeniowo-trunkowymi. Wieczór upłyną już spokojniej i bez śpiewów, które to z kolei serwowali nam jacyś popaprańcy rozbici po drugiej stronie jeziora a dudniąca "muza" z samochodu niosła się aż do nas. Tak upłynął poranek, dzień i wieczór drugi.
3 maja pyrki wstały szybciutko i zwijały się w drogę, gdyż chcieli coś w trasie jeszcze pozwiedzać (tutaj już opowieść snuć dalej mogą tylko Poznaniaki). Ja z Johnsonem pomarudzilismy jeszcze trochę na miejscówie i ruszyliśmy na drugą stronę jeziora celem wykąpania się totalnego. Niestety pomost, który upatrzyliśmy nie nadawał się do skoków do wody, jak i cała okolica skutecznie nas odstraszyła od kąpieli. Zawinięliśmy się więc w drogę powrotną do auta. Tym razem już wiedzieliśmy jak i gdzie iść, chociaż na końcowym odcinku z lasu wyprowadził nas Ozi. Siup do samochodu i ruszamy zwiedzać ruiny fabryki ukrytej w Policach. Piękna sukcesja roślinna i osmalone, porozwalane budynki dawały niesamowity, postapokaliptyczny klimat. Trza tam będzie wrócić ze specjalistycznym szpejem wspinaczkowym. Ok 19 zawinęlismy się do dom, kebab, Jeremy Johnson, Valhalla Rising i sen. Tak upłynął ranek, dzień i wieczór drugi. Kolejnego dnia rankiem pozostało już tylko wtranżolić śniadanie i ruszyć do Gdyni ciapągiem.
Wypad należy zaliczyć zdecydowanie do udanych, cieszę się niezmiernie, że Poznaniaki dotarły. Wspaniali ludzie Do kolejnego moi mili!
Reszta fot na picassie (niestety trochę nie pokolei, bo z 2 aparatów):
https://picasaweb.google.com/1162188725 ... Mbe3tPFhQE
look deep into nature and then you will understand everything better
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
- Apo
- Posty: 742
- Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
- Lokalizacja: Lasy Pomorza
- Gadu Gadu: 3099476
- Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
- Płeć:
Czyjohnson pisze:Ekhem... Zapomniałaś dodać czyjego autorstwa są takowe przysmakii pieczenie kiełbas w cieście
kiełbadrony w cieście zaserwował dzielny kuchmistrz Johnson
wystarczy?
look deep into nature and then you will understand everything better
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
- johnson
- Posty: 146
- Rejestracja: 20 lut 2012, 12:32
- Lokalizacja: NW
- Gadu Gadu: 6318866
- Tytuł użytkownika: Rebel Inside
- Płeć:
Nie bardzo Apo... To musi być kojarzone jednoznacznie jako "kiełbasy johnsona" lub też "podpłomyki johnsona"Czy
kiełbadrony w cieście zaserwował dzielny kuchmistrz Johnson
wystarczy?
No ale do reszty nie ma się jak przyczepić. Piękna relacja z super imprezy i forumowego mini zlotu.
Jeśli kogoś by przywiało w okolice Polic, polecam rejon zbombardowanej fabryki paliw syntetycznych. Zwiedzania na cały dzień.
- Apo
- Posty: 742
- Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
- Lokalizacja: Lasy Pomorza
- Gadu Gadu: 3099476
- Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
- Płeć:
Hmmm.. Johnsonowe kiełbadrony w podpłomyku albo kiełbadrony podpłomykowe a la Johnsonjohnson pisze:Nie bardzo Apo... To musi być kojarzone jednoznacznie jako "kiełbasy johnsona" lub też "podpłomyki johnsona"
Racja. Mnie na pewno tam jeszcze zawieje.johnson pisze:Jeśli kogoś by przywiało w okolice Polic, polecam rejon zbombardowanej fabryki paliw syntetycznych. Zwiedzania na cały dzień.
look deep into nature and then you will understand everything better
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
- BRAT_MIH
- Posty: 352
- Rejestracja: 21 sty 2011, 17:29
- Lokalizacja: Szczecin
- Gadu Gadu: 5219235
- Tytuł użytkownika: Mihu
- Płeć:
Eeeee szkoda, ze nie daliście znaka jakiegoś wcześniej. Bym do Was przyjechał rowerem w celu zapoznania
"Nie ma nikt na świecie domu jak my mamy, jest zielony latem , zimą śnieżnobiały, mamy dach z gałęzi, z mchu miękkiego łóżko, lampą jest nam księżyc ponad leśną dróżką. Idą, idą leśni, kompas mają z gwiazd ... "
- Pratschman
- Posty: 214
- Rejestracja: 01 gru 2009, 13:31
- Lokalizacja: Jarocin/Poznań
- Płeć:
- siux
- Posty: 374
- Rejestracja: 19 gru 2010, 17:27
- Lokalizacja: ŚNIEŻYCOWY JAR, Wlkp
- Tytuł użytkownika: Karol
- Płeć:
Niemożliwe, żeby las im zaszkodził!!! To bez wątpienia wina rowerów!!!Pratschman pisze:Powiem krótko - Martyna, Weissman - jak Was poznałem to byliście dwojgiem obcych ludzi (dobrze mówię?) a teraz... co ten las robi z ludźmi
"nikt jeszcze nie wie, czy stare słońce zarysuje nowy dzień..."
https://picasaweb.google.com/traper.w
https://picasaweb.google.com/traper.w
- martyna
- Posty: 102
- Rejestracja: 18 sty 2011, 13:33
- Lokalizacja: Poznań/Stęszewko
- Tytuł użytkownika: Weissfrau
- Płeć:
Śledziki BARDZO się cieszę ze spotkanie! Istotnie
Apo, opisała jak bezczelnie nie robiliśmy dosłownie NIC i jakie to było przyjemne. Pokrótce opisze nasza trasę od rozstania nad brzegiem j. Piaski.
Plan był taki, że skoro z powodu awarii Weissmannowego koła nic w okolicy nie zwiedziliśmy, zrobimy to ostatniego dnia.
Udaliśmy się na zachód z zamiarem szybkiego odbicia na północ w stronę Nowego Warpna. Chcieliśmy się trochę pogapić na niemiaszków i wrócić trasą wzdłuż granicy do Szczecina na pociąg. Czasowo wyglądaliśmy ok, więc plan miał szansę się powieść.
Miał szansę, która zaczęła się zmniejszać już przy pokonywaniu pierwszego wzniesienia.
Poszły przerzutki w moim rowerze.
Pewna, ze popsuł je Weissmann jadąc naprawiać swoje koło, nie omieszkałam go o tym poinformować icon_twisted.
2 biegi pozostały sprawne, wiec ruszyliśmy w dalsza drogę. Po pokonaniu kolejnych, niespełna 3km postanowiłam dokręcić kiwające się siodełko. Oczywiście ukręciliśmy śrubę. I od tej chwili nie miałam już niedokręconego siodełka, a kiwające się na wszystkie strony siedzisko na rurce ( obojętnie jak to brzmi).
Źli na siebie, że nie naprawiliśmy sprzętu przed podróżą ( bo trzeba dodać, ze usterki wyszły już na poprzednich wyjazdach) zawróciliśmy w stronę Szczecina.
W Tanowie bardzo miły Pan sołtys podarował mi śrubę do siodełka. Koniec języka za przewodnika
Dotarliśmy do Szczecina, kupiliśmy bilety, poszwędaliśmy się jeszcze po nabrzeżu - Szczecin bardzo mnie zauroczył, przepiękne miasto, mogłabym tam mieszkać. Tylko zatrzęsienie żulków. Na ulicach, pod sklepami, w okolicach PKP. W Poznaniu też są, ale jakoś tak nie rzucają się w oczy.
Podsumowując :
Rewelacyjne spotkanie z Apo, i johnson,
Miejscówka fajna i zabunkrowana, że hej !
Nauczka, żeby jednak naprawiać usterki przed podróżą a nie liczyć na to, że sprzęt dożyje.
i nie pożyczać roweru Weissmannowi
Dosłownie kilka naszych fotek, z lenistwa nawet aparatu mi się nie chciało wyciągać:
https://picasaweb.google.com/1108480823 ... directlink
ale nad jezioro trafilibyśmy nawet po omacku, ale śledzie tak się zabunkrowały w krzaczorach ,że miejscówki pewnie byśmy nie znaleźli. Powitanie iście królewski - jeszcze raz dzięki.Apo pisze: "GPS padł, mapy brak"
Apo, opisała jak bezczelnie nie robiliśmy dosłownie NIC i jakie to było przyjemne. Pokrótce opisze nasza trasę od rozstania nad brzegiem j. Piaski.
Plan był taki, że skoro z powodu awarii Weissmannowego koła nic w okolicy nie zwiedziliśmy, zrobimy to ostatniego dnia.
Udaliśmy się na zachód z zamiarem szybkiego odbicia na północ w stronę Nowego Warpna. Chcieliśmy się trochę pogapić na niemiaszków i wrócić trasą wzdłuż granicy do Szczecina na pociąg. Czasowo wyglądaliśmy ok, więc plan miał szansę się powieść.
Miał szansę, która zaczęła się zmniejszać już przy pokonywaniu pierwszego wzniesienia.
Poszły przerzutki w moim rowerze.
Pewna, ze popsuł je Weissmann jadąc naprawiać swoje koło, nie omieszkałam go o tym poinformować icon_twisted.
2 biegi pozostały sprawne, wiec ruszyliśmy w dalsza drogę. Po pokonaniu kolejnych, niespełna 3km postanowiłam dokręcić kiwające się siodełko. Oczywiście ukręciliśmy śrubę. I od tej chwili nie miałam już niedokręconego siodełka, a kiwające się na wszystkie strony siedzisko na rurce ( obojętnie jak to brzmi).
Źli na siebie, że nie naprawiliśmy sprzętu przed podróżą ( bo trzeba dodać, ze usterki wyszły już na poprzednich wyjazdach) zawróciliśmy w stronę Szczecina.
W Tanowie bardzo miły Pan sołtys podarował mi śrubę do siodełka. Koniec języka za przewodnika
Dotarliśmy do Szczecina, kupiliśmy bilety, poszwędaliśmy się jeszcze po nabrzeżu - Szczecin bardzo mnie zauroczył, przepiękne miasto, mogłabym tam mieszkać. Tylko zatrzęsienie żulków. Na ulicach, pod sklepami, w okolicach PKP. W Poznaniu też są, ale jakoś tak nie rzucają się w oczy.
Podsumowując :
Rewelacyjne spotkanie z Apo, i johnson,
Miejscówka fajna i zabunkrowana, że hej !
Nauczka, żeby jednak naprawiać usterki przed podróżą a nie liczyć na to, że sprzęt dożyje.
i nie pożyczać roweru Weissmannowi
Dosłownie kilka naszych fotek, z lenistwa nawet aparatu mi się nie chciało wyciągać:
https://picasaweb.google.com/1108480823 ... directlink
- Apo
- Posty: 742
- Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
- Lokalizacja: Lasy Pomorza
- Gadu Gadu: 3099476
- Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
- Płeć:
Hahaha! Nie wierzę!martyna pisze:Poszły przerzutki w moim rowerze. (...) ukręciliśmy śrubę.
To racja, coś w tym Szczecinie ładnego jestmartyna pisze:Szczecin bardzo mnie zauroczył, przepiękne miasto, mogłabym tam mieszkać.
Do kolejnego Pyrki :* Mam nadzieję, że jakoś niebawem
look deep into nature and then you will understand everything better
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!