Wiek, a "uprawianie survival'u".

przyroda, turystyka, survival

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

no_idea
Posty: 76
Rejestracja: 04 gru 2012, 17:49
Lokalizacja: West End
Płeć:

Post autor: no_idea »

Też nie mam z tym zagadnieniem problemu bo czym skorupka za młodu nasiąknie ... no i nikt mu nie będzie kitu wciskał że warzywa, rośliny czy mięso "bierze się" z półki w sklepie
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/0df ... 71c63.html
Awatar użytkownika
Gryf
Posty: 1091
Rejestracja: 19 wrz 2007, 07:53
Lokalizacja: Wrocław
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Gryf »

Poczytaj relacje Hiskiasza z rodzinnych wypadów.
To co mnie rozwala na spotkaniach czeskiej Ligi Leśnej Mądrości, że w obozach, cz zlotach biorą udział ludzie od noworodków po zasuszonych staruszków i to się mi velmi libi! :D
Annael9
Posty: 91
Rejestracja: 23 lis 2012, 18:25
Lokalizacja: spod lasu
Płeć:

Post autor: Annael9 »

Właśnie zaczęłam czytać ELIZABETH GILBERT OSTATNI TAKI AMERYKANIN

pozwolę sobie zacytować :lol:
ELIZABETH GILBERT OSTATNI TAKI AMERYKANIN pisze:Zanim skończył siedem lat, Eustace Conway tak celnie rzucał nożem, że mógł przyszpilić nim pręgowca amerykańskiego do pnia drzewa. Nim skończył dziesięć, z odległości pięćdziesięciu stóp strzałą wypuszczoną z łuku trafiał biegnącą wiewiórkę. Kiedy skończył dwanaście, wybrał się do lasu, gołymi rękoma wybudował sobie szałas i przeżył tam tydzień, odżywiając się tym, co było wokół. Kiedy skończył siedemnaście lat, wyprowadził się ostatecznie z domu rodzinnego i ruszył w góry, gdzie zamieszkał w skonstruowanym przez siebie tipi, rozpalał ogień, pocierając o siebie dwa patyki, kąpał się w lodowatych strumieniach i ubierał w skóry zwierząt, które upolował i zjadł.
Tak ale nie każdy zaraz musi być takim Amerykaninem ;-)

Ale trzeba uważać by opieka społeczna się nie zainteresowała :-|
Awatar użytkownika
Rajmund
Posty: 51
Rejestracja: 17 sty 2012, 21:55
Lokalizacja: Śródziemie
Tytuł użytkownika: nie pije z byle kim
Płeć:

Post autor: Rajmund »

Hmmm....wydaje mi się że im wcześniej pokarzemy dziecku przyrodę, tym lepiej. Młody ludzik dużo zapamiętuje i te wspomnienia kształtują go w przyszłości. Co do noży i ostrych przedmiotów ...hmmm nie mam jeszcze własnego dziecka,ale na chwilę obecną uważam, że pod okiem dorsłych jest to dopuszczalne.Boję się że moje dziecko mimo usilnych starań, bedzie siedziało przed kompem :-( Oby tak nie było.
Ps.Również zgadzam się z Kamykusem.Nie nadużywajmy tego słowa. Dla mnie survival zaczyna się wtedy, gdy psychika zaczyna się łamać,kiedy jesteśmy sami,nie jest miło i kiedy ze smakiem jemy pożywienie po którym w normalnej sytuacji byśmy sie porzygali :-D
w górach jest wszystko co kocham
no_idea
Posty: 76
Rejestracja: 04 gru 2012, 17:49
Lokalizacja: West End
Płeć:

Post autor: no_idea »

Dziecko nie powinno się bać nowych rzeczy czy sytuacji ale aby tak było i potrafiło się odnaleźć " w życiu" to musi próbować i wiedzieć do czego co służy. Nóż jaki daję swojemu dziecku do ręki jest specjalnie spreparowany jak "nożyczki w przedszkolu" :)

Awatar użytkownika
Rajmund
Posty: 51
Rejestracja: 17 sty 2012, 21:55
Lokalizacja: Śródziemie
Tytuł użytkownika: nie pije z byle kim
Płeć:

Post autor: Rajmund »

i o to chodzi, dziecko powinno wiedzieć jak się posługiwać pewnymi narzędziami, nie mówię że dam czterolatkowi kukri ...ale http://www.fide.pl/victorinox/my-first- ... 363.T/238/
w górach jest wszystko co kocham
blambek
Posty: 44
Rejestracja: 28 sie 2012, 10:12
Lokalizacja: Raciaz
Tytuł użytkownika: blambek
Płeć:

Post autor: blambek »

Coby to nie było, to my pozwalamy na posługiwanie się narzędziem. My mamy uczyć,nauczyć, jak bezpiecznie się nim posługuje.
Dobra rada więcej znaczy niż narzędzia u partaczy.
cymrus
Posty: 5
Rejestracja: 10 paź 2009, 13:39
Lokalizacja: Ostrowiec
Płeć:

Post autor: cymrus »

ArturZ, aż się łezka w oku kręci, taki sam nóż kiedyś mi mój Ojciec dał. Wiele starszy wtedy od Twojego syna nie byłem, coś ok 4-5 lat miałem. Co do wieku kiedy można zacząć "uprawiać survival", to zależy co pod tym pojęciem się kryje.

Jeśli chodzi o spanie samemu/ze znajomymi w lesie to najlepiej 18 lat. Chodzi mi o to żebyśmy mogli w pełni ponosić konsekwencje naszych czynów (jeśli coś przeskrobiemy, odpowiemy za to tylko i wyłącznie my,a nie nasi rodzice którzy musieli by jechać na posterunek żeby nas odebrać).

Oswajanie z lasem pod nadzorem starszych, chyba jak najwcześniej (dzieci nie mam to się nie znam), mnie dziadek na wycieczki rowerowe i na grzyby zabierał od ok 5 roku życia. Dzięki niemu zainteresowałem się lasem i poznałem niedaleką (20 min spacerku z domu) "puszczę".
Annael9
Posty: 91
Rejestracja: 23 lis 2012, 18:25
Lokalizacja: spod lasu
Płeć:

Post autor: Annael9 »

Temu dzieciaczkowi to się udało :-D Teraz to ona nie taka mała, już pisze ponoć książki

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czasem zaglądam na stronę twoja pogoda aby się dowiedzieć co nas w tym względzie czeka. Zazwyczj im nie wierzę ale fotki lubię pooglądać :-)

Tu link do całego artykułu właściwie to z geekweek i nie wiem jak tam wlazłam,

http://www.geekweek.pl/galerie/3689/tip ... =1#zdjecie


a tu filmik, niestety dziecię mówi po francusku



Zapomniałam napisać, że nazywa się Tippi Degré
Pies
Posty: 106
Rejestracja: 11 lut 2024, 14:11
Płeć:

Re: Wiek, a "uprawianie survival'u".

Post autor: Pies »

Myślę, że byłbym szczęśliwszym człowiekiem, gdyby mnie rodzice wywozili w teren i czegoś za dziecka nauczyli.
Niestety tak nie było. Nie mam o to pretensji, bo znam życiorysy. Szans nie było.
Z tym młodym wiekiem to jest tak, trza pilnować żeby sobie młody kuku nie zrobił (oczy dookoła głowy).
I wypocznij sobie wuju! Ale to też zależne od charakteru dziecka.
Przy młodych o pewnych sprawach nie pogadasz i nie dziabniesz konkretnie (obowiązki/dobre wzorce) no samo życie.
Spędy typowo rodzinne rozwiązują temat (wszyscy z potomstwem w jedno miejsce w jednym czasie), wtedy single nie ucierpią na błonie bębenkowej ucha. I się wyrazów Q zaczynających na Q za szybko Q młodzi nie nauczą Q.
Pasje z ojca na syna/córkę nie zawsze przechodzą, sprawa tak różnorodna, że przynajmniej mnie nie udało się rozwikłać, dlaczego?
Na pewno warto dać młodym szansę, to się im może zawsze przydać w późniejszym życiu, nic na siłę.
Awatar użytkownika
Parthagas
Posty: 789
Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
Lokalizacja: Mława
Tytuł użytkownika: kumpel staffików
Płeć:

Re: Wiek, a "uprawianie survival'u".

Post autor: Parthagas »

Dokładnie. Dzieci warto wciągać w bushcraft, survival, nawet jeśli do końca nie mają do tego przekonania. Przynajmniej nauczą się w jakimś stopniu samodzielności (obsługa ostrych narzędzi, odpowiedzialność, samodzielność). W pewnym wieku atrakcje oferowane przez rodziców przyjmowane są opacznie. Mój syn w dzieciństwie był zabierany na różne imprezy o tematyce okołobushcraftowej, posiada wiele umiejętności, ale nie jest to jego hobby. Potrafi jednak pożyczyć ode mnie canoe, zapakować się na tydzień i płynąć jakąś w miarę dziką rzeką. Nocuje wtedy, gdzie się da, sam gotuje i nie ma problemów, że nocą coś w krzakach szeleści.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
Pies
Posty: 106
Rejestracja: 11 lut 2024, 14:11
Płeć:

Re: Wiek, a "uprawianie survival'u".

Post autor: Pies »

" posiada wiele umiejętności, ale nie jest to jego hobby. Potrafi jednak pożyczyć ode mnie canoe, zapakować się na tydzień i płynąć jakąś w miarę dziką rzeką. Nocuje wtedy, gdzie się da, sam gotuje i nie ma problemów, że nocą coś w krzakach szeleści."

Osobiście wolę z buta, wodniactwo mi jakoś nie pasi.

Zobacz, że to jednak jakaś tam forma survivalu, więc nie byłbym taki pewny że "to nie Jego hobby".
Moim zdaniem, załapał. Idzie swoją drogą, taką jaka tylko jemu pasuje. A że nie jeździ ze starym i jego ekipą, cóż powodów może być tyle ile gwiazd na niebie.
Korzysta ze zdobytej wiedzy i powtarza wypady, jest dobrze!

Wracając do głównego tematu, coś takiego daje młodym Harcerstwo i podobne organizacje. Piszę tu bez ideologii, skauting jest piękną ideą i jak ktoś nie ma innych możliwości to może być i taki ersatz.

Nie śledzę poczynań dzieci kolegów, którzy wyciągali dzieci w szeroko pojęty teren, ale właśnie pisząc te słowa, przypominam sobie reakcje przeambicjonowanych rodziców na nieporadność potomstwa.
Nie czas i miejsce na dykteryjki, ale każdy zapewne marzy po cichu aby nikt nie powiedział w późniejszym czasie o jego dziecku: pierdoła.
Skosztowany raz owoc, kusi w późniejszym czasie do ponownego skosztowania. Ważna forma i nie na siłę. Żeby się nam jaki Chopin czy Einstein nie zmarnował bo tatuś "za włosy ciągnął w krzaki" i na rozwój talentu czasu nie stykło.
Też lubiłem wyrywać się spod kontroli i do dziś to mam, niezależność.
ODPOWIEDZ