Sprzęt z najwyższej półki.

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

zmęczon
Posty: 58
Rejestracja: 04 lut 2008, 10:33

Post autor: zmęczon »

Niebezpieczeństwo redukuję rękawicami i okularami. A w poważnej pracy używam narzędzi z atestem, a nie reklamą.
Pamiętaj, że nóż katowany, to nóż w którym mogło nastąpić zmęczenie materiału. A nóż nowy tej samej marki niekoniecznie musi być z tej samej stali jak poprzednik. Teraz wszyscy produkcję przenoszą do Chin. Dlatego jedynym sposobem uzyskania pewności jest właśnie kupienie kilku noży z tego samego miotu. A to kosztuje. No a co z resztą narzędzi i wyposażenia ?
Zresztą nie ma magicznej stali. Porównałeś tabele wytrzymałości różnych stali ?
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

po to kupuje sprzęt znanej firmy i płace na markę, by mieć pewność powtarzalności wyrobu.
Zgodzę się, że na przestrzeni lat, kontrola jakości ulega zmianie, czasem na gorsze.

Kolejna sprawa to kupować sprzęt z najwyzszej półki jak sie da dla naszej kieszeni. Ale w cenie w której jesteśmy w stanie zaakceptować stratę.
W trudnej sytuacji ważne sa także morale. Utrata noża za "1000" nie powinna tworzyć nowych zagrożen typu zamartwianie się nad utratą ulubionego noża, nie mówiąc o rozpaczliwych próbach jego ratowania.
Osobiście nie polecam trenowania na sprzęcie najniższej jakości - ucza pewnych błedów ( jak unikac np. jego zepsucia) kiedy w sprzęcie dobrym jakościowo po prostu się pracuje.

np. dobry jakosciowo nóz długo trzyma ostrośc i łatwo się ostrzy - czyli najczęsciej stale weglowe. Niestety w dłuższym okresie czasu wymagają pielęgnajcji bo rdzewieją w przeciwieństwie do takiej np/ 154 M lub podobnej.
Awatar użytkownika
Grzymek
Posty: 225
Rejestracja: 26 sty 2010, 01:58
Lokalizacja: Warszawa-Rembertów
Gadu Gadu: 6909467
Tytuł użytkownika: Na pohybel
Płeć:

Post autor: Grzymek »

zmęczon, rozumiem, że na wyprawy survivalowe do lasu nosisz rękawice i okulary?
zmęczon pisze:A nóż nowy tej samej marki niekoniecznie musi być z tej samej stali jak poprzednik.
Kupując nóż dobrej marki, wiesz z jakiej stali jest zrobiony a kupując najpierw powinieneś wybrać jej rodzaj a potem resztę.
Mój ulubiony producent noży nie przeniesie produkcji do Chin i jestem tego pewny.
zmęczon pisze:Porównałeś tabele wytrzymałości różnych stali ?
Nie raz, nie dwa.
"Lecą z mej gęby kumullusów kłęby..."
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

Grzymek pisze:Mój ulubiony producent noży nie przeniesie produkcji do Chin i jestem tego pewny.
Mój niestety tak.
Tj. stal produkowana ciągle w USA, ale składane są w Chinach.
Jaki producent? - Spyderco.
Ale noże nic nie straciły na jakości.
Awatar użytkownika
Kobra
Posty: 421
Rejestracja: 21 maja 2009, 17:25
Lokalizacja: Lublin
Gadu Gadu: 5839786
Płeć:

Post autor: Kobra »

Zirkau, to dobrze że stal jest produkowana w USA a składana w Chinach. Taniej wyjdzie bo jak by to Amerykanie składali noże byśmy płacili dużo pieniędzy. Mora! Szwecki nóż produkowany w Szwecji i jest tani.
zmęczon
Posty: 58
Rejestracja: 04 lut 2008, 10:33

Post autor: zmęczon »

Dobre marki ? Spyderco ma 40 lat, 38 pracowników, jakieś 10mln$ rocznego przychodu, czyli mniej więcej tyle też jest w całości warta. Nawet swojski Gerlach jest większy. Cała produkcja jednej z największych firm branży - Benchmade mieści się w hali ( o czym oni z dumą piszą na swojej stronie internetowej) wielkości marketu Biedronka, czterokrotnie mniejszej niż ta którą Stanley pod Wrocławiem postawił by w niej tylko tłuc gwoździe. W świecie narzędzi wszystkie te wasze "dobre marki" to firmy krzaki, o wiarygodności porównywalnej z warsztatem ślusarskim pana Kazia. Dla porównania Stanley jest na giełdzie nowojorskiej od 50 lat, zatrudnia 18000 osób, jest wart 500 razy więcej niż Spyderco, a na same prace badawczo rozwojowe wydaje więcej niż cały przemysł noży dla hobbystów jest wart. I dopiero wyrobom takiej firmy mogę ufać bez testowania.
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

dziwne, że niektóre firmy jednak padają, pomimo korzeni w XVI w. albo tylko nazwa, marka zostala kupiona przez inną firmę i tylko dlatego do dzisiaj funkcjonuje.

40 lat na rynku to wystarczający kawał czasu by ocenić czy proste narzędzie jakim jest nóż spełnia swoje zadania i jest gwarantem stali z której jest wykonywane.
Co mi po Gerlachu, jeśli wzór mi nie odpowiada lub rodzaj stali ?
Stanley - i owszem, ale nie wszystkie jego produkty to sprzet z najwyższej półki. Każdy z tych firm produkuje w 3 typach jakosciowych; dla amatorów, półprofesjonalne i w pełniprofesjonalne.

Wielkość hal nie jest wyznacznikiem jakości - patrz wszystkie customy i inne rzeczy wykonywane na indywidualne zamówienia. W Chinach setki pracowników pewnie klepią tysiące to i hale musza byc obszerne, a Xing Xang to firma z 300 letnią tradycja, ale tworząca dla mas, byle taniej. Wolę więc czasem firmę z 5 pracownikami, ale wykonujące wyroby na zupełnie innym poziomie.

I nie trzeba wydawać na prace rozwojowe tysięcy, jesli korzysta się z utrwalonej wiedzy i zakupionych patentów, klepie się wg jednego dobrze sprawdzonego schematu - i bardzo często to tez wystarcza.
O wpadkach z nowościami wielkie firmy wola się nie chwalić.
zmęczon
Posty: 58
Rejestracja: 04 lut 2008, 10:33

Post autor: zmęczon »

Cóż, liczby na zakochanych nie działają. Jak sobie chcesz.
A co do customów, to gdzieś pod Wrocławiem jakiś gościu tłucze swoje z niewiadomo jakiej stali, całkiem ładnie oprawia w skórę i sprzedaje w składnicach harcerskich w cenie 10* niższej niż przeciętne Spyderco. Ze smutkiem stwierdzam, że jakość jego noży jest gorsza od tej którą wykonywał jego zmarły ojciec, te wycięcia na grzbiecie już są kompletnie od czapy. Niemniej gdy w końcu zgubiłem ten wykonany ćwierć wieku temu to nie miałem wątpliwości co do następcy.
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

zupełnie Cię nie rozumiem. Do czego Ty właściwie zmęczon dązysz ? Z liczbami mam na codzień do czynienia więc nie mydlij mi nimi oczu, bo wiem co można nimi pokazać a czego nie.

To że Kazik to patałach, wcale nie oznacza że Józek nie jest profesjonalistą. Doskonale wiadomo z czego robi i jakie robi.
Dokładnie tak samo jest z firmami - jedne produkują dużo inne mało. A wielkość produkcji i wartość firmy zupełnie nie można przełożyć na jakość produktów.
Nie znajdziesz tu żadnych liczb które mogłyby tę regułę potwierdzać.

ponadto stwierdzenie
niewiadomo z jakiej stali
zwykle stwierdza laik w tej dziedzinie. Wysiliłbys się trochę, to nawet ten Kazik spod Wrocławia powie Tobie z czego robi noże. Np. płaskownika którego dostaniesz w pierwszym lepszym żelaźniaku. A to już prosta droga by dowiedzieć się z jakiej stali. I nie chodzi czy to kiepska czy dobra stal, chodzi o to, ze łatwo sprawdzić JAKA.
Ostatnio zmieniony 24 paź 2010, 13:30 przez Zirkau, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

zmęczon pisze:gdzieś pod Wrocławiem jakiś gościu tłucze swoje z niewiadomo jakiej stali
Wyjątek potwierdzający regułę.
Wprawdzie lubię moją Morę Clippera, ale uwielbiam customy które mam od Kroko. Widziałem, macałem i słuchałem o wyrobach Tlima, Pi, i Kota Behemota.
Ci ludzie pokazują foty ze swoich warsztatów, publikują specyfikacje swoich noży i hawków, i wiem jedno: za polskiego customa zapłacę od 30% do 75% ceny, jaką zapłacił bym za porównywalny, powtarzalny (produkowany w tysiącach) produkt tzw A-Brend'owy.

Wybacz zmęczon ale fakt, że jakiś tam ślusarczyk pod Wrocławiem tłucze noże z serii "gniotsia nie łamiotsija", nie oznacza że polskie Customy to szmelc...
F..k it, I'll Do It Myself!
zmęczon
Posty: 58
Rejestracja: 04 lut 2008, 10:33

Post autor: zmęczon »

Zirkau : Pamiętasz jeszcze o czym mówimy ? O niezawodności. Na przykładzie jedzenia : Wielka koroporacja McDonaldd produkuje żarcie mało smaczne, ale zawsze takie samo. Niezaleznie Warszawa, Paryż czy Manila. Niezaleznie czy Monmartre czy dworzec we Wrocławiu. Te same normy, tacy sami ludzie, taka sama czysta i darmowa ubikacja. Wiesz za ile zjesz, wiesz ile kalorii, wiesz kiedy ścierwo trafiło do lodówki, a kiedy z niej wyszło. Mała restauracja, czy nawet niewielka sieć restauracji może mieć nawet stopiedziesiąt gwiazdek, możesz dziś zjeść w niej najwspanialszego Strogonoffa w przemiłej atmosferze, ale to nie daje niestety gwarancji, że w nocy nie zmienił się jej właściciel, szef kuchni nie złapał swojej żony z kuchcikiem na wierzchu, albo przerwa w dostawie prądu nie zazieleniła poledwicy w lodówkach. I następnego dnia za swoje wielkie pieniądze możesz niespodziewanie dostać na talerzu lekko podsmażone rzygowiny i wszystko co będziesz mógł wtedy zrobić za swoje pieniądze to tylko rozsmarować zawartość talerza na łysinie szefa kuchni.
I teraz właśnie kwestia priorytetów - jesteś w podróży masz czas, forsę i chcesz się zabawić, to oczywiście że gdy zgłodniejesz idziesz do drogiej restauracji. Dla przygody można i zaryzykować że raz na tysiac trafi Cię śmiertelna biegunka leczona w otoczeniu młodych pielęgniarek w krótkich spódniczkach. Ale jeśli nie możesz ryzykować, jeśli następnego masz niezawodnie wykonać coś ważnego, to idziesz na Big Maca i żresz go, cicho przy tym łkając piosenke "najlepsza woda z kałuży". Przynajmniej tak rozsadek nakazuje robić.


puchalsw: Nie zrozumiałeś - on robi dobre noże, tylko za tanie dla niektórych.
Awatar użytkownika
orety
Posty: 402
Rejestracja: 07 gru 2009, 09:50
Lokalizacja: z innej bajki
Tytuł użytkownika: Podróże kształcą
Płeć:

Post autor: orety »

zmęczon:
dużo podróżując nauczyłem się następującej rzeczy:
nie jadam w McDonalds, nie jadam w drogich stupięćdziesięciogwiazdkowych restauracjach, co więcej nie jadam w lokalach pełnych turystów
3 ulice/40 metrów dalej znajduję lokal pełen abortygenów/lokali/tubylców wyglądających na niższych urzędników/sekretarki/proste biurwy etc. i w tym to lokalu jem dobrze, tanio i smak jest taki jaki powinien być
czego i Tobie życzę

pozdrawiam
maciek
Odmiana: orety oretego oretym poproszę.
Jestem wolny jak konik polny
Awatar użytkownika
Abscessus Perianalis
Posty: 919
Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
Lokalizacja: CK / Wa-wa
Gadu Gadu: 1505060
Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
Płeć:

Post autor: Abscessus Perianalis »

Podłączam się niejako do posta orety. W trasie robię podobny myk, a mianowicie zatrzymuje się tam, gdzie widzę dużo tirów. Chłopaki na pewno jeżdżą tamtędy nie pierwszy raz i wiedzą co dobre. Zwłaszcza, że zdarza się wielki parking z 3 samochodami, a kawałek dalej dużo mniejszy, niepozorny, ale wypchany po brzegi. :)

Sztuczki nauczył mnie kumpel na budowie - zawsze gdy przenosili nas na inny odcinek, ew. w inne miejsce, szukaliśmy tego typu miejsc do zamawiania obiadów - ani razu nie trafiło nam się nic paskudnego - w przeciwieństwie do momentów w których żarcie zamawiał ktoś inny... Raz zdarzyło się wiercić coś w centrum Bydgoszczy i jednego dnia jedliśmy Mc Syfa z braku czasu, a drugiego poszliśmy w poszukiwaniu czegoś sensownego i rzeczywiście, znalazła się knajpka w bocznej uliczce, którą wyróżniała tylko reklama jakiegoś piwa, gdzie można było zjeść tanio, dużo i dobrze. :)


RE DÓŁ:
Hah, 5 nocek pod rząd w robocie robi swoje. :) Już nawet nie widzę w jakim temacie odpisuje. :P Sorry za off. :)
Ostatnio zmieniony 24 paź 2010, 19:03 przez Abscessus Perianalis, łącznie zmieniany 1 raz.
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."

"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."

Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Awatar użytkownika
Pablo666
Posty: 166
Rejestracja: 10 wrz 2007, 13:43
Lokalizacja: Olsztyn
Gadu Gadu: 4097251
Płeć:

Post autor: Pablo666 »

Hehe, ze sprzętu przeżuta na jedzenie?
Patent Abscessus Perianalis też stosuję z dobrym skutkiem, czasem warto też podpytać na CB (o ile "bar"nie robi sobie na kanale sam reklamy :evil: )
Ale jak jeżdżę za granicę na turnieje to w 99% knajpy sieciowe: Mac, KFC, no chyba, że lokalne sieć np Chilli Pizza (czy jak to się pisze) na Litwie, Łotwie
Jak jadę grać zawody to nie ma że będą problemy... żarcie musi być bezproblemowe. Takie syfżarcie daje tą pewność... niestety...
Awatar użytkownika
Kobra
Posty: 421
Rejestracja: 21 maja 2009, 17:25
Lokalizacja: Lublin
Gadu Gadu: 5839786
Płeć:

Post autor: Kobra »

Ja nie przepadam za takimi fast foodami... No najeść się tym można ale ja bym wolał kupić sobie jakieś mięso czy udo kurczaka i na ognisku upiec bo fajniejsza frajda ;)
Awatar użytkownika
Dąb
Posty: 1060
Rejestracja: 08 lut 2008, 19:47
Lokalizacja: Gorzów
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Dąb »

Tak dyskusja się toczy , to taka stal , to tyle na nóż itd. Pomimo, że my gośćmi jesteśmy tak naprawdę w lesie. Kiedyś oglądałem program, chyba Cejrowskiego. Mianowicie , aborygeni , żyjący tak jak setki lat temu, jakaś mała wspólnota rodzinna, przed szałasem z trawy ( przypominam dla nich natura jest domem) Jeden z mężczyzn, wyciąga nóż i coś tam dłubie, nie był to custom czy benchmade z magicznej proszkowej stali . Ot zwykły kuchenniak z plasticzaną rękojeścią jakich produkują miliony w chinach. Piszecie , że nóż nie może was zawieść. Zawieść to nie może takiego aborygena, a jednak potrafi poradzić sobie wzorowo z takim gów... Przykładów podobnych można podać dużo , nie tylko dotyczących noży. Rozumiem , że coś się może komuś podobać, nie w tym nic złego . Tylko po co wmawiać sobie, że to jest niezbędne.
https://www.instagram.com/whittling_bushcraft/

Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...

"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "
Awatar użytkownika
Kobra
Posty: 421
Rejestracja: 21 maja 2009, 17:25
Lokalizacja: Lublin
Gadu Gadu: 5839786
Płeć:

Post autor: Kobra »

Człowiek bez pojęcia o survivalu z najlepszym nożem jaki jest na rynku za tysiące dolarów i innym sprzętem nie przetrwa ;) Człowiek z pojęciem o survivalu z wieloma praktykami to może z byle jakim nożem przetrwać...
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

Zmęczon, ale jak tak proste narzędzie może mnie zawieść ? Jesli nie pokładam w nim żadnych nadziei typu batonowanie, bo wiem że to nie siekiera, to go po prostu w ten sposób nie używam. I tyle. Więc jak on może mnie zawieść ? Łatwo się tępi ? to znaczy że łatwo się też ostrzy.
Co innego samochod, albo silnik przy motorówce. Tu się okazuje że sprzęt z najwyższej półki nie jest taki idealny - bo wymaga odpowiedniej jakości paliwa, też z najwyższej półki i regularnego serwisowania a wtedy jest taki cacy, mocny, szybki.
To pewniejszy już jest ten chiński pek-pek co zasilać można go naftą, ON, olejem rzepakowym. trochę pokopci ale ciągle jedzie a w życiu nikt go nie umieści na najwyższej półce, bo często cieknie, dymi, hałasuje.... i kosztuje niewiele.
Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

To tak, jak starcie słynnego Kałasznikowa z produktami wysokiej cywilizacji pokroju M16.

Na strzelnicy cywilizacja wygrywa - jest dokładnie spasowana, bardziej precyzyjna etc. Po miesiącu w dżungli to co było zaletą, okazuje się wadą, z wady stają się zaletami.

Rosjanie mają bardzo praktyczne podejście do takich tematów. Żywot czołgu na wojnie trwa krótko - nie warto więc w niego inwestować bóg wie jakiej technologii. T 34 był zdolny przejechać na własnej trakcji ok 500 km, potem szedł do generalnego remontu z wstawieniem nowego silnika włącznie. Pojedynczy T 34 nie mógł się mierzyć z Tygrysem, ale na jednego Tygrysa Rosjanie produkowali setki, a nawet tysiące T 34.

I Herkules... etc.

Bardzo istotny jest dobór sprzętu, gdy się wybieramy w wysokie góry, w Arktykę, na pustynię. Słowem w miejsca maksymalnie wrogie człowiekowi i na tyle oddalone od cywilizacji, by musieć liczyć tylko na siebie.

Ale raczej nieliczni z nas tak żyją na co dzień, albo choćby raz do roku. Najczęściej mamy wolny weekend, czy parę dni, i korzystając z okazji uciekamy od cywilizacji, by podładować akumulatory. I wtedy sami sobie staramy się stworzyć utrudnienia, z którymi się mierzymy. Stad mając zapałki i krzesiwo trzemy kawałkiem drewna o drugi, by rozpalić ogień, biwakujemy pod płachtą, zamiast nosić namiot etc.

Ale przecież to nie jest żaden obowiązek - robimy to, bo sami chcemy. jak kogoś stać i lubi kupować drogie gadżety - to sobie kupuje i używa. Inny sam zrobi, i cieszy się, że potrafił, i też jest ok. Jeszcze inny nie potrafi zrobić, na drogie go nie stać - i ten kupuje płachtę budowlaną, chiński scyzoryk, zamiast wypasionego palnika z tytanu użyje starej puszki po brzoskwiniach. Zdarzy się i taki, którego i stać i potrafi zrobić, ale sam siebie w tej materii ogranicza.

Dla mnie nie jest to w żaden sposób istotne. Używam aparatu fotograficznego droższego od samochodu, którym jeżdżę. Za wiatrówkę kupiłbym takie trzy. Ale do samochodu pakuję wszystko, co mi akurat na daną imprezę potrzeba, mało miejsca w środku - to koc na dach i pasy i się jedzie. Mogę go zostawić w dowolnym miejscu, nawet nie zamykając, i wrócić do niego po miesiącu - będzie stał, tam gdzie go zostawiłem.
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

Każdy sprzęt ma jakiejś przeznaczenie - i dopóki te oczekiwane warunki spełnia, jest to właściwy sprzęt. Im w trudniejszych warunkach zapewnia działanie tym lepszy, tzw. wyższa półka.

Jeśli nóż ma po prostu być - trudno by nas zawiódł
jesli ma być długo ostry w pracy - to już nie takie proste.
stąd do wspinania używam uprzęży atestowanej, atestowanych karabinków itp.
Ale używam tez śrub lodowych IRBIS - służą do wielu rzeczy, ale tym już bym nie zawierzył np. utrzymania mnie na ścianie lodowcowej w momencie odpadnięcia.
Do zaczepienia punktu statycznego - a i owszem, do niewielkich obciążeń - bo to nie jest sprzęt z najwyższej półki.
A tam gdzie od posiadanego sprzętu zależy bezpośrednio zależy moje życie, staram się dobrać albo sprzęt do zadania, albo zadania do posiadanego sprzętu.

[ Dodano: 2010-10-25, 08:32 ]
jesli moje/twoje wypowiedzi nie są do końca zrozumiałe, zmęczon zadam Tobie pytanie:

czy mam rozumieć że nie poszedłbyś w teren z scyorykiem typu Victorinox ? bo to nie są noże z najwyższej półki, daleko im. TO stosunkowo tania produkcja, z całkiem przeciętnej stali przecież.
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

MlKl pisze:Rosjanie mają bardzo praktyczne podejście do takich tematów. Żywot czołgu na wojnie trwa krótko - nie warto więc w niego inwestować bóg wie jakiej technologii. T 34 był zdolny przejechać na własnej trakcji ok 500 km, potem szedł do generalnego remontu z wstawieniem nowego silnika włącznie. Pojedynczy T 34 nie mógł się mierzyć z Tygrysem, ale na jednego Tygrysa Rosjanie produkowali setki, a nawet tysiące T 34.
Przepiękny przykład, idealnie wpisujący się w temat. W chwili wprowadzenia do masowej produkcji czołg T34 był najnowocześniejszą maszyną na świecie. Nic nie mogło się z nim równać pod jakimkolwiek względem. Wszystko w nim było przełomowe, począwszy od napędu (silnik wysokoprężny), zawieszenia (Christie), stosunku mocy do masy, kalibru działa itp. itd. Porównywanie T34 z tygrysem jest zupełnie nie na miejscu. Prototypy T34 pojawiły się w 1937, a Tygrysa w 1942 roku, w czasach wojny to całe wieki różnicy. Przede wszystkim Tygrys był ciężkim czołgiem, a T34 średnim, to dwie zupełnie różne kategorie. Piszesz, że „T 34 był zdolny przejechać na własnej trakcji ok 500 km, potem szedł do generalnego remontu z wstawieniem nowego silnika włącznie”. Po pierwsze, żywotność czołgów mierzy się w godzinach, po drugie, ile były w stanie przejechać jego odpowiedniki z tamtejszych czasów (a nawet słynny Tygrys)? Na ten temat można byłoby pisać bez końca ale konkluzja może być tylko jedna. T34 był fantastycznym czołgiem, czego nie można powiedzieć o Tygrysie, który miał bardzo, bardzo wiele wad i właściwie już na etapie prototypu był przestarzały, a usiłowano to skompensować właśnie stosując taktykę „więcej stali”, która doprowadziła do znacznego podniesienia kosztów produkcji.

No i teraz wniosek (jeśli oczywiście dobrze zrozumiałem twoją wypowiedź); podałeś przykład czegoś, co twoim zdaniem było kiepskiej jakości opierając się nie na swoich własnych doświadczeniach ale operując stereotypem albo też bazując na świadomej lub nie dezinformacji. Pomyliłeś się. Tak samo jest z każdym innym sprzętem, nie tylko czołgiem. Cena nie jest ŻADNYM wyznacznikiem jakości. Cena jest tylko pochodną wielu innych rzeczy; również jakości ale też marki, nakładów marketingowych, kosztów dystrybucji itp. itd. Cena może być co najwyżej wskazówką co do jakości, ale ostatecznym potwierdzeniem jest zawsze praktyka.
Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

Raczej się nie zrozumieliśmy. Siedziałeś kiedyś w T-34 ? Albo chociaż Czterech Pancernych oglądałeś? To byle jak zespawana skorupa z najbardziej jak to możliwe minimalistycznym wyposażeniem. Żywot czołgu w bitwie pancernej, albo w ataku jest krótki jak lot jętki. W warunkach polowych wszelkie bajery zazwyczaj po godzinie już nie działają - ergo są zbędne. Podobnie wszystkie podzespoły T-34 zaprojektowano tak, by to było jak najprostsze i najłatwiejsze w produkcji. Rosjanie już na etapie projektowania zakładali, że to w warunkach wojennych będą produkować baby i inwalidzi wojenni w ewakuowanych za Ural zakładach.

Niemieckie czołgi musiały być produkowane w dużo lepiej wyposażonych fabrykach, więcej tam było skomplikowanej, a więc czasochłonnej obróbki. W efekcie Tygrysy psuły się jeszcze szybciej i częściej niż T-34, bo po prostu było w nich więcej do popsucia.

Dlatego sprzęt taktyczny musi być solidny, ale nie musi być hiper wytrzymały, jeżeli owa hiper wytrzymałość oznacza kilkakrotne podniesienie kosztów wyposażenia. Musi być za to łatwo zastępowalny, czy wymienialny. Nie może być za to zbyt skomplikowany, czy precyzyjny.

Wańkowicz ze zdumieniem opisywał, jak Amerykanie w trakcie bitwy traktowali uszkodzony sprzęt. Popsutego jeepa spychali do rowu, zacięty karabin wyrzucali w krzaki. I fasowali kolejny.

Wszystko jest kwestią zasobności - biedak będzie kleił i naprawiał coś, co bogatszy nawet w rękę nie weźmie, jak jest nowe. Ale gdy obaj znajdą się nagle w warunkach awaryjnych, i trzeba będzie coś zaimprowizować, to prędzej coś poradzi ten dawniej mniej zasobny.

Używam chińskiego scyzoryka, namiotu, czy siekierki z biedronki nie dlatego, że mnie nie stać na markowy sprzęt. A dokładniej - stać mnie by było na zakup, ale nie użytkowanie, bo nie mam zwyczaju przejmować się drobnostkami typu wyszczerbione/złamane ostrze, zagubiony nóż, czy popalony namiot. Równie często będę gubił chiński scyzoryk, jak jakiegoś Vicka czy inny wypas. Podobnie wcześniej czy później złamię jeden i drugi.
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

MlKl pisze:Równie często będę gubił chiński scyzoryk, jak jakiegoś Vicka czy inny wypas. Podobnie wcześniej czy później złamię jeden i drugi.
Jeżeli udało Ci się kupić chiński scyzoryk, którego da się skutecznie używać, to nie ma sprawy. Wszystkie chinole, jakich używałem, były zbyt tandetne, żeby dać się naostrzyć. Sprężynka w nożyczkach pękała bardzo szybko. Korkociąg się prostował po pierwszej próbie użycia zgodnie z przeznaczeniem. Śrubokręt gwiazdkowy stawał się szpikulcem po próbie odkręcenia jednej silnie dokręconej śrubki. Żeby tego było mało - przekładki oddzielające ostrza potrafiły rdzewieć.

A co do zgubienia - wypustka z dziurką na kółko do kluczy w Vicku ma grubość ok. 2mm. W chinolach natomiast ok. 1/2-1/3mm. I jednego skośnookiego zgubiłem właśnie z powodu zerwania tego zaczepu.

W kwestii złamania ostrza - w moich chinolach ostrza się wyginały, zamiast łamać :lol:

A Vicek za 60zł służy mi bez większych problemów 7 lat. W tym czasie - raz wymieniałem sprężynkę nożyczek, którymi ciąłem wszystko - od paznokci przez plastiki, po kable, wykładzinę, blachę miedzianą i mosiężną. Złamałem też jakieś 4mm czubka ostrza głównego dłubiąc w drewnie. I tyle. Koszt wymiany sprężynki w nożyczkach to 1zł. Za średnio 8,70zł rocznie mam niezawodne narzędzie, którego używanie to przyjemność, a nie udręka. To się opłaca.

Jeżeli Chińczycy wyprodukują coś równie dobrego w dziedzinie scyzoryków, chętnie obejrzę. Ale na razie ichnim producentom dziękuję.
Ostatnio zmieniony 25 paź 2010, 16:11 przez thrackan, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Kobra
Posty: 421
Rejestracja: 21 maja 2009, 17:25
Lokalizacja: Lublin
Gadu Gadu: 5839786
Płeć:

Post autor: Kobra »

MIKI i Ciek, nauczcie się poprawnej nomenklatury bo to jest śmieszne co wy obaj wypisujecie... Pierwsze słyszę że jest taki czołg T34 i T 34... Nazwy rosyjskich czołgów piszę się LITERA MYŚLNIK CYFRA ,a w amerykańskich nazwach czołgu piszę się liczba i litera razem... Jak o tym dyskutujecie to też popatrzcie jakie są kryteria przy porównywaniu... Nie powiem już że się nie porównuję czołgów innego typu... T-34 był takim doskonałym czołgiem? Pod względem?
To ze wygrywały T-34 to nie dlatego że były doskonałe ale było ich mnogo.. Ilość jest jakością samą w sobie
Też warto pomyśleć jaka była żywotność załogi.. Kolejne godziny w T-34 były torturą dla załogi i była mniej skuteczna a w Tygrysie czy Panterze załoga miała dobre warunki. Tygrys miał zasięg do 100km a więc o wiele mniej od T-34 ale nie chodzi o zasięg ale o prędkość. Poczytajcie o T-34 i o tygrysie i wtedy dyskutujcie bo obaj piszecie o czymś o czym pojęcia bladego nie macie i opieracie się na faktach które są w discovery czy wikipedii.
Edit by dąb. Śmieszne może być twoje 3 ostrzeżenie, jak nie zmienisz tonu wypowiedzi. Poza tym sam lepiej sprawdzaj jak piszesz.
Ostatnio zmieniony 25 paź 2010, 16:23 przez Kobra, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

@kobra - tobie się zdaje, że się z podwójnym albo potrójnym rozumem urodziłeś? :P

My tu sobie rozmawiamy o technologii i jej zastosowaniu w warunkach bojowych, a nie na defiladzie, czy zacisznej strzelnicy. I porównujemy nie czołgi, a właśnie technologię, w jakiej je wykonano, nakład czasu i pracy potrzebny do jednostkowej produkcji, jej mobilność i możliwość wykonania przez niewykwalifikowaną siłę roboczą. Co do pisowni - to żaden błąd. Jak napiszę tetrzydziestkaczwórka to też nie zrozumiesz o jaką blaszankę mi chodzi?

Tym się różnimy, że ja tą T-34 jeździłem w szóstym pułku zmechanizowanym ponad 30 lat temu - jeszcze wtedy były na chodzie. A ty ją widziałeś co najwyżej na obrazku. No i przeczytałem na jej temat sporo więcej, niż znajdziesz w idiotopedii.

@thrackan - to uczciwy scyzoryk, jedno ostrze z blokadą i tyle. I zdaje się, że go noszę dłużej niż ty swojego Vicka :) Jakoś nie chce zginąć, ani się złamać. Czubka już dawno nie ma.

Obrazek

Dałem za niego z dziesięć złotych, i używam. Wieszać się na nim wetkniętym na płasko w szparę skały nad przewieszką nie mam zamiaru. Może KaBar by to wytrzymał, ale nie postawiłbym dolarów przeciwko orzechom na niego :)
ODPOWIEDZ