Motywacja. Wola przeżycia.

Kącik złotych porad

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Hillwalker
Posty: 271
Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Płeć:

Motywacja. Wola przeżycia.

Post autor: Hillwalker »

Na naszym forum dużo jest tematów dotyczących sprzętu, przydatnych patentów, ciekawych terenów. Mniej miejsca poświęca się motywacji, a przecież wędrówka to nie zawsze radość, słoneczko i śpiew ptaków.

Opiszę sposób, który może przydać się w sytuacji trudnej, jak i w codziennym życiu. Chodzi o wyzwolenie dodatkowej energii, kiedy akurat jej potrzebujemy. Wystarczy wtedy wypowiedzieć głośno jakiś motywujący zwrot.

Niestety, nie jest tak, że wymyślimy sobie sentencję i ona świetnie nas pobudzi, niczym kawa z ekspresu albo solidna porcja guarany. Potrzebujemy niezliczonej ilości udanych prób. Ćwiczyć należy często i na początku w prostych sytuacjach. Chodzi o wyrobienie w sobie silnego, głębokiego nawyku.

Podam przykład. Zwrot "Wstań i idź!". Nie ćwiczymy go o drugiej w nocy. Najlepiej użyć w banalnych sytuacjach. Żona kazała kupić rzodkiewkę i ogórki kiszone, na dworze deszczyk a w lodówce czeka piwo... Chęci brak. Mówimy głośno, albo chociaż szeptem: Wstań i idź! Zmuszamy się do wykonania polecenia. Nie wolno nam odpuścić.
Po kilkuset próbach działa coraz lepiej.
Oczywiście nie należy tego motywatora nadużywać. Po wyrobieniu nawyku korzystamy z niego rozsądnie, z umiarem. Przede wszystkim mądrze. Jeśli skręcimy kostkę na szlaku, korzystanie z podanego zwrotu nie ma sensu. Przy kolejnych prośbach żony- też nie zawsze.

Po pewnym czasie wypowiedzenie wybranego zdania wywołuje reakcję jak u psa Pawłowa, automatyczną i półświadomą. Wiem, że niektórym czytelnikom może to przypominać zabawę w Harrego Pottera i zaklęcia, ale to naprawdę działa.

Sami musimy wybrać odpowiadający nam zwrot. Dla osoby religijnej zdanie nawiązujące do wiary będzie miało znacznie większą moc. Może to być, np: "Dajesz mi siłę, Panie, wielką siłę" . Świetne, ogólne, można je dopasować do różnych okoliczności. Inny turysta / amator survivalu będzie wolał twarde: "Rusz du..ę, człowieku". Dobieramy wedle uznania i ćwiczymy wytrwale. Jeżeli kilka razy będziemy niekonsekwentni i po naszym haśle pozostaniemy bierni, cały nawyk się sypie i wracamy do punktu wyjścia.

Inną metodą w czasie wędrówki która wyczerpała już niemal wszystkie nasze siły, jest liczenie kroków. Podpatrzyłem ją w jednym z opowiadań Adama Bilczewskiego w tomiku "Alpiniści", opartych na prawdziwych zdarzeniach. Podczas zejścia z jednago z himalajskich olbrzymów chory i będący u kresy wytrzymałości człowiek liczył kroki, najpierw do dziesięciu, potem jeszcze tą liczbę zmniejszył. Po każdej serii stawał i uspokajał oddech. Skupił się całkowicie na tych krótkich odcinkach, przecież da radę zrobić dziesięć kroków. I kolejne. I jeszcze raz. Odsunął myśl o całej drodze, jaką miał do pokonania, świadomość odległości mogłaby go przytłoczyć. Udało mu się zejść i przeżyć.

Koleżanki i koledzy! Jeśli znacie jakieś inne metody mobilizowania organizmu w trudnych warunkach, podzielcie się nimi w tym temacie. :)
wilk4561
Posty: 182
Rejestracja: 04 sty 2010, 20:44
Lokalizacja: Okolice Kępna
Gadu Gadu: 8847874
Tytuł użytkownika: Wędrowiec
Płeć:

Post autor: wilk4561 »

Metoda świetna. mam coś podobnego. Kiedyś byłem na obozie Krav Maga gzie byli instruktorzy z legii cudzoziemskiej dostawaliśmy ostry wycisk. Pewnego dnia gdy robiliśmy pompki instruktor powiedział nam, że gdy czujemy potężne zmęczenie i nie dajemy już rady... to znaczy że jesteśmy dopiero w połowie i że możemy więcej. Motywował nas mówiąc "ZMĘCZENI?!" my odpowiadaliśmy "NIGDY!" i dawaliśmy z siebie więcej. Wtedy on krzyczał "GOTOWI?!" a my odpowiadaliśmy "ZAWSZE". POtem nawet gdy wracaliśmy z treningu totalnie zmęczeni nadal mówiliśmy to samo i dostawaliśmy kolejne dawki energii. To powodowało, że byliśmy nie do zdarcia.
Kup se Morę
Awatar użytkownika
Młody
Posty: 894
Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
Lokalizacja: Tychy
Gadu Gadu: 9281692
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Młody »

Ostatnio szperając po necie w poszukiwaniu potrzebnych mi informacji trafiłem na bardzo ciekawy artykuł Pana Igora Kołacin -zawodnika i trenera MUAYTHAI SdW.
Artykuł ten dotyczy psychiki zawodnika, jakby na to nie patrząc My też jesteśmy takimi zawodnikami tyle że w innej dziedzinie.


O ile siłę,wytrzymałość i technikę możemy z powodzeniem wytrenować w sali treningowej ,to problem kształtowania psychiki zawodnika jest dość poważnym zagadnieniem. O wpływie treningu różnych innych czynników na kształtowanie się "charakteru"' zawodnika można byłoby napisać niejedną pracę naukową.To idealny temat dla psychologów,godny poważnych rozważań akademickich.Ja-z czysto praktycznego doświadczenia-jako trener i zawodnik,pokuszę się o kilka słów na ten temat.Moim zdaniem-chyba najważniejszy.
Proces kształtowania sportowca jest procesem wieloletnim.Niezbędne są pewnego rodzaju predyspozycje psychoruchowe.Aby ukształtować zawodnika jedynie pod względem technicznym-potrzeba co najmniej 3-4 lat.Natomiast doświadczenie,a co za tym idzie odporność na stres i inne bodźce mające wpływ na psychikę,przychodzi po wielu,wielu latach.Duża liczba startów powoduje,że stajemy się mocni psychicznie,odporni na stres towarzyszący nam niemal zawsze.To stres w największym stopniu paraliżuje nas w najważniejszych i często w najmniej odpowiednich momentach.Wszystko to jest jednak zawsze kwestią indywidualną.Zawsze bowiem są jednostki uczące się i rozwijające szybciej,niż cała reszta. Dlatego też od trenerów tak wiele zależy. Umiejętność wychwytywania takich talentów to rzecz konieczna w procesie selekcji na przyszłych mistrzów.Odpowiedni dobór ćwiczeń, nawet podczas zwykłej rozgrzewki to też jest metoda na obserwowanie i kształtowanie zachowań psychofizycznych zawodników.
Rożnego rodzaju gry,zabawy parach lub w większych grupach mają wyzwolić u ćwiczących wolę walki,element rywalizacji.To taki przedsmak walki. To już wtedy nasze zmysły,nasz mozg programujemy na walkę, na zwycięstwo.

Późniejsza praca na workach w postaci mocno wyczerpujących ćwiczeń wytrzymałościowych to już właściwie sito eliminacji. Często,gdy brakuje już sił,większość z ćwiczących zwalnia...A tak nie można!!! To tak ,jak w walce,gdy jest kryzys-musimy z nim walczyć,nie poddawać się. Pomimo wszystko-iść do przodu. Bo tak naprawdę w takich sytuacjach pierwszy odmawia posłuszeństwa mózg,potem dopiero nasze ciało.
Gdy nauczymy się wyłączać psychikę na odczuwanie zmęczenia-osiągniemy o wiele więcej! Gdy natomiast takie ćwiczenia powodujące maksymalne zmęczenie sprawiają,że łatwo rezygnujemy,odpuszczamy-to sygnał ,że nie jesteśmy jeszcze gotowi psychicznie do podjęcia walki.
Pamiętajmy,że gotowość fizyczna,to nie to samo co psychiczna.
Podczas kilkunastu już lat treningu miałem przyjemność poznać i ćwiczyć wieloma świetnymi zawodnikami i trenerami i nigdy nie spotkałem się, żeby którykolwiek odpuścił, w szczególności,gdy np.brakowało tchu podczas ciężkich treningów wytrzymałościowych na worku. Pomagaliśmy sobie wtedy okrzykami,podczas każdego uderzenia lub kopnięcia. Partner,który stał obok lub trzymał worek również dopingował krzykiem.To świetny bodziec do dalszego treningu.To działa jak spirala-nakręcamy się. Osiągamy zbliżony stan do euforii,jaka towarzyszy nam w walce. I to przecież chodzi. Nigdy nie odpuszczamy.A tego typu ćwiczenia kształtują naszą psychhikę.Przygotowują do walki.
Często jesteśmy wypruci po takiej dawce ćwiczeń, często stwierdzamy,że jak zwykł mawiać jeden z moich ulubionych Trenerów Tomek Skrzypek-"Dzisiaj,Panowie zobaczycie białe światełko w tunelu i że wzgórza mają oczy..." To w sposób dosłowny odzwierciedla ,co dzieje się w duszy i umyśle fightera podczas treningu i samej walki.
Innym rodzajem i etapem kształtowania psychiki jest element walk zadaniowych.To podczas tych walk uczymy się przyjmować ciosy,walczyć z bólem spowodowanym uderzeniami czy kopnięciami.Walki te,w sposób przemyślany i kontrolowany przygotowują do różnych sytuacji, jakie mogą mieć miejsce podczas walki,uczą nie bać się,uczą jak sobie radzić w walce np.z wyższym przeciwnikiem,dużo silniejszym,walczącym z odwrotnej pozycji,z bardzo agresywnym itp.Uczymy się pewnych nawyków,przezwyciężamy swoje naturalne lęki,przyzwyczajamy się do bólu.
Ostatnim etapem naszej edukacji są sparingi.Nikt i nic nie odda lepiej realizmu walki ,niż sparingi.Powiedzenie:-"Pokaż mi jak trenujesz,a ja powiem Ci jakim jesteś zawodnikiem" ma tutaj dużo racji. Wszak każdy trening to walka Obserwują zawodnika,widząc jakie ma podejście do treningu-wiele może o nim powiedzieć. Ale nie zawsze się to sprawdza.
Często można zobaczyć na salach treningowych świetnie wyszkolonych technicznie zawodników, robiących wszystkie akcje świata, wytrzymałych na najostrzejsze treningi. To są tzw "Mistrzowie worka" lub "sali treningowej". Jednak-gdy przychodzi do sparingów-jedyną techniką jaką potrafią jest lewy prosty i low-kick. O czym to świadczy? Wydaje mi się,że jest to dowód na to,że żeby zostać rasowym fighterem,nie wystarczy wybiegać dziesiątek kilometrów i spędzić wiele godzin na sali treningowej.
Niektórzy też twierdzą,że psychiki zawodnika nie da się ukształtować. Z nią po prostu trzeba się urodzić. Jest w tym troszkę racji. Ale chyba w wystarczający sposób pokazałem,że trening przyczynia się i kształtuje psychikę człowieka. Tak jest i w życiu. Jacy w życiu będziemy-decyduje w dużej mierze środowisko , w jakim wyrastamy, ale też nie zawsze.
Z rozmów z różnym i zawodnikami i z własnego doświadczenia wiem, że każdy z czasem sam wypracuje sobie system motywowania się. A co zrobić przed walką? Każdy inaczej "WKRĘCA SIĘ". Jedni stres związany ze zbliżająca się walką odreagowują słuchają muzyki. Niektórzy nawet czytają książki. Z własnego doświadczenia powiem,że tylko świadomość walki, iż solidnie przepracowaliście okres przygotowań przedstartowych w tym mocne sparingi dadzą wam pewność. Trzeba być zdeterminowanym na sukces,potem tylko wejść na ring i jak to się mówi kolokwialnie-"zrobic swoje!"
Brzmi to tak prosto,-choć takim nie jest w rzeczywistości. Trema ,ranga walki, obecność publiczności i coraz więcej kamer, może zdeprymować najlepszych. Coż mogę na koniec doradzić? Trenujcie mocno,ćwiczenia na workach traktujcie jako swego rodzaju walkę każdy trening to walka z samym sobą,z własnymi słabościami.Choć wszystkie części ciała mówią -"stop!"-my zaciskamy zęby i ćwiczymy dalej.Tylko extremalne ćwiczenia i przeciążenia treningowe przygotują nas do najważniejszego sprawdzianu-walki.
Lecz pamiętajcie też-zawsze jest jakiś wybór.Zawsze przeciez możemy ćwiczyć dla siebie,a nie wyczynowo.Bo jak mawiał i tu przytoczę znów jedno z ulubionych powiedzeń trenera Tomka Skrzypka-"Zawsze możemy zapisac się na badmintona,uderzenie lotką mniej boli."
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !

Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
Awatar użytkownika
Hillwalker
Posty: 271
Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Płeć:

Post autor: Hillwalker »

Temat coś nie bardzo się rozwija. Upieram się jednak, że motywacja, czy może automotywacja, jest niewiele mniej ważna niż sprzęt, a w sytuacji skrajnej może wyjść na pierwszy plan i zadecydować o przetrwaniu.

Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy organizm woła o przerwę, odpoczynek, tak naprawdę tkwią w nim jeszcze znaczne rezerwy. Warto znać sposoby, jak się do tych rezerw dobrać.

Podczas jednej w wypraw naszych himalaistów, nie jestem pewien, ale była to chyba próba zimowego wejścia na Czogori (znany większości jako K2), grupie towarzyszyło grono dziennikarzy. Pracodawcy wyposażyli ich w nowoczesne, kosmiczne wręcz ubrania, lepsze od tych używanych przez wspinaczy. Dziennikarze przebywali w bazie, a więc miejscu gdzie himalaiści odpoczywają. Prawdziwe trudności zaczynają się dopiero wyżej. A jednak nie wytrzymali trudów pobytu, wiatru, zimna, i musieli zejść.

Rozumiem, że jeśli chodzi o zimowy himalaizm, Polacy są absolutnie najlepsi na świecie, jednak o ucieczce dziennikarzy zdecydował brak motywacji, krótko mówiąc, siadła im psycha.

Sprzęt, trening są ważne. Ale na samej górze ;-) znajduje się głowa.
" YOU create your own reality "
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Po prostu trzeba umieć spiąć poślady. Da się to ,,wytrenować'' - im więcej wyjazdów w teren, tym mocniejsza głowa. Dodatkowym plusem jest pozytywne myślenie i utrzymywanie dobrego humoru, nawet gdy sytuacja zdaje się być beznadziejna :)

Głowa to podstawa, mimo że znajduje się po przeciwległej stronie.

Co do himalaizmu - Polacy byli pionierami (nie wiem czy najlepsi/najgorsi, jak to zmierzyć etc.) w zimowym himalaizmie, szczególnie w latach 70tych i 80tych. Ostatnie kilkanście lat to niestety okres niebytu, który dopiero ostatnio jakoś zaczyna się podnosić.

Temat pismaków można pominąć.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2010, 08:56 przez Rzez, łącznie zmieniany 1 raz.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
Hillwalker
Posty: 271
Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Płeć:

Post autor: Hillwalker »

Rzez pisze:Co do himalaizmu - Polacy byli pionierami (nie wiem czy najlepsi/najgorsi, jak to zmierzyć etc.) w zimowym himalaizmie, szczególnie w latach 70tych i 80tych. Ostatnie kilakanście lat to niestety okres niebytu, który dopiero ostatnio jakoś zaczyna się podnosić.
Oprócz Makalu wszystkie pierwsze wejścia (zimą) na ośmiotysięczniki należą do Polaków. Można chyba mówić o dominacji? Oczywiście są to wejścia sprzed wielu lat, ale ostatnio, ponieważ nasi rodacy nie wchodzą tak wysoko o tej porze roku, nie ma w ogóle zimowych wejść.
Przy okazji: trzy dni temu Piotr Pustelnik zdobył Annapurnę i jest trzecim Polakiem po Kukuczce i Wielickim który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Szacun :-)
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

OT

Wejścia zimowe - wiem. Tylko zobacz, że całe zdobyte doświadczenie niejako przepadło wraz ze śmiercią największych w polskim himalaizmie. W przeciągu kilku minionych lat brak jest olśniewających sukcesów, wytyczania nowych dróg (tak, wiem, dlatego że mnóstwo linii zostało już odnalezionych) etc. Swego czasu albo na brytanie albo na forum KW Warszawa była ciekawa dyskusja nt. stylu alpejskiego w górach wysokich. Konkluzja była taka, że obecnie zaledwie garstka Polaków wpisuje się w trend wspinania na lekko/ultralekko, co jednak w dosyć dużym stopniu determinuje osiągane sukcesy.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
wilk4561
Posty: 182
Rejestracja: 04 sty 2010, 20:44
Lokalizacja: Okolice Kępna
Gadu Gadu: 8847874
Tytuł użytkownika: Wędrowiec
Płeć:

Post autor: wilk4561 »

Czemu ja tu nic nie słyszę o Kindze Baranowskiej?

[ Dodano: 2010-06-09, 13:07 ]
Jeśli chodzi o psychologię przetrwania to ciekawą rzecz na ten temat popełnił Ben Sherwood w "Zasadach Przetrwania". W tej książce autor udowadnia, że w ogromnej mierze to charakter i pewne cechy psychologiczne wpływają na przetrwanie. Książka dość spora ale czyta się świetnie bo zawiera ogrom historii innych ludzi, którzy przetrwali lub nie i dlaczego.
Kup se Morę
ODPOWIEDZ