Opowieści ze starego recona.
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
-
- Posty: 409
- Rejestracja: 26 sie 2007, 21:51
- Lokalizacja: Szczecin
- Płeć:
Opowieści ze starego recona.
Tak sobie przypomniałem że ktoś na starym rekonie pisał niezłe opowieści ogniskowe o syberii, czy ktoś pamięta któż to taki był?
Pamiętam że po przeczytaniu części, odłożyłem lekturę na póżniej z braku czasu. No i nie doczekałem się niestety :-/
Pamiętam że po przeczytaniu części, odłożyłem lekturę na póżniej z braku czasu. No i nie doczekałem się niestety :-/
-
- Posty: 409
- Rejestracja: 26 sie 2007, 21:51
- Lokalizacja: Szczecin
- Płeć:
-
- Posty: 75
- Rejestracja: 28 sie 2007, 11:50
- Lokalizacja: Nowy Tomyśl
- Płeć:
- cyntelfuga
- Posty: 47
- Rejestracja: 29 sty 2008, 22:53
- Lokalizacja: Połczyn Zdrój
- Gadu Gadu: 5673246
- Płeć:
- cyntelfuga
- Posty: 47
- Rejestracja: 29 sty 2008, 22:53
- Lokalizacja: Połczyn Zdrój
- Gadu Gadu: 5673246
- Płeć:
No dobra niech będzie.
Oto opowieść Hakasa (nie pierwsza jak mi sie wydawało)
Pojawiła się przy temacie Rothausu, czyli miejsca, gdzie kiedyś znajdowała się osada i niby tam straszy . Jest to w okolicznych lasach mojego miasteczka
Witajcie ! Zaczynam następną opowieść zachęcony przez Was do bajania. Więc usiądźcie wygodnie przy tym wirtualnym ogniu, który w rzeczywistości jednoczy wszystkie niespokojne duchy włóczęgi i survivalu, i słuchajcie kolejnej opowieści starego szamana ludu Hakasów. Była już tajga, do której jeszcze powrócimy, były Kresy o których jeszcze wam opowiem kiedyś. Teraz posłuchajcie mili kamraci o lasach naprawdę strasznych i nawiedzonych, po których chodzę.
Na Pomorzu wiele tysięcy lat temu mieszkały ludy Gotów i Gepidów. Pozostawiły po sobie pamiątki pod postacią kręgów kamiennych, skarbów wotywnych topionych w torfowiskach i bagnach czy też śród leśnych jeziorkach oraz kurhany. Tak ich obrządek pogrzebowy był bardzo ciekawy ponieważ częściowo zwłoki palono a częściowo zakopywano( tzw. obrządek pogrzebowy birytualny). Ci ludzie bali się swoich zmarłych chociaż grzebali ich niedaleko osad. Ślady wskazują, że co pewien czas wykopywali zwłoki i sprawdzali. Właśnie co sprawdzali lub też podmieniali części ciała, np.: archeolodzy w jednej mogile znaleźli szkielet starszej kobiety, której w miejsce jej żuchwy wstawili końską lub też młodej kobiety zamiast miednicy i nóg wstawili pół tylnej części młodej krowy. Dzieciom do grobu składali zwierzęta. Nasuwa się pytanie po co tak dziwne zachowania i starania były poczynane wobec zmarłych czyż by lęk przed odwiedzinami z zaświatów? Wiara w wampiry? Dziecko aby nie gryzło ludzi miało do grobu wkładane zwierzęta. Młoda kobieta żeby nie uwieść młodzieńca miała podmienione nogi wraz z miednicą a starucha co by skutecznie nie gryźć miała żuchwę konia.
Ciekawe prawda? Coś w tym musiało być są u nas miejsca gdzie ludzie miejscowi boją się chodzić mimo łąk soczystych nie pasą tam bydła a tylko zbierają siano. Bo mówią, że tam coś krowy czaruje. Kiedy tam wybrałem się na takie miejsce to zdziwiło mnie, że stały tam krzyże nawet na rozstajach polnych dróg a po zmroku gospodarze nie wychodzili za obręb swoich zagród. Kiedy zatrzymałem się w jednym gospodarstwie na odpoczynek i zapytałem o drogę to gospodyni powiedziała.
– Panie niech pan tam nie idzie a nocować tam nie można tam z mogił coś wychodzi ludzi dławi zwierzęta psowa.
Ja się nie przestraszyłem jestem szamanem i duchy mi nie straszne choć znam je i wierzę w ich istnienie. Poszedłem tam i wiele nocy tam nocowałem. Na mapie teren zaznaczyłem dla kolegów i oni tam poszli ale więcej tam nie wrócą. Ludzi ci kiedy trzeba są odważni do szaleństwa. Ale po noclegu w tym miejscu powiedzieli, że więcej tam nie wrócą. Od tego zdarzenia minęło już parę lat a oni nadal czują zabobonny lęk przed tym miejscem. Opowiem Wam co się przydarzyło moim kolegom.
Poszli tam na to miejsce z biwakiem na parę dni rzeczywiście okolica odludna, trudno się dostać a miejscowi się boją. Pierwszy nocleg, rozłożyli namiot napalili ognisko posiedzieli trochę i około godziny 24 wartownik dorzuciła do ognia i też wszedł do namiotu. Księżyc był w pełni lekko za chmurami zaczął siąpić lekki deszczyk. Ogień rzucał blask na ścianę namiotu. Około paru minut po 24 usłyszeli wycie (wilków jest u nas bardzo mało) ale to nic wycie dochodziła z dość bliska ( wilki boją się ognia i człowieka) po czym usłyszeli szelest i kroki zwierzęcia biegnącego truchtem, to coś zatrzymało się koło namiotu i nagle weszło po między ogień a namiot Moi koledzy ujrzeli cień tego czegoś (świadomie piszę czegoś bo to nie był ani pies ani wilk) ale to jeszcze mało to coś wstało na tylne nogi i poszło dalej dziwnie jak to określili ci ludzie jak człowiek na psich nogach. Chwiejnym ludzko- zwierzęcym chodem. Zwinęli obóz o świcie i przygalopowali do mnie opowiedzieć o nocnym spotkaniu. Zaraz zebrałem sprzęt i ruszyłem na poszukiwania na wskazane miejsce. Przerażenie tych ludzi było autentyczne nikt nie chciał mi towarzyszyć co nigdy się wcześniej nie zdarzyło. Po dotarciu na miejsce dokładnie przeczesałem okolice w poszukiwaniu tropów. Był zemną mój świętej pamięci pies najlepszy tropiciel jakiego miałem. Jak tylko weszliśmy na polanę gdzie stał namiot pies zjeżył sierść i cicho warknął , z wielkim trudem zdołałem zmusić go do dalszego marszu ( a pies ten to na dzika szedł bez wahania , miał serce do walki). W jednym miejscu przy okopaniu namiotu znalazłem lekko zadeptany przy pakowaniu namiotu trop. Był to trop wilka ale bardzo duży, i choć częściowo zdeptany to większy od mojej dłoni. Kiedy zawędrowałem tam pewien czas potem to nocy nie przespałem spokojnie czułem, że coś lub ktoś mnie obserwuje z ukrycia obecność tego czegoś była wyczuwalna. Więcej tam nie nocowałem. Powiecie bajka Hakas rozpuścił wodze fantazji. Słuchajcie dalej.
Tej jesieni przyszedł mój kolega, który był jednym z tych ludzi co to widzieli. Przyszedł i mówi Hakas wiesz, że to coś zaatakowało osadę leśną w pobliżu tego miejsca gdzie widzieliśmy to monstrum. Opowiedział mi dokładnie jak wyglądał pies który został zagryziony a potem to coś zabiło barana i co ciekawe przerzuciło przez ponad 2 metrowy płot nie czyniąc podkopu, poszło górą. Zaciekawiło mnie to więc udałem się w tamto miejsce do osady. Zacząłem rozpytywać. Ludzie mówili różne rzeczy. W końcu spytałem, czy przypadkiem ktoś za złotem nie rozkopał tych kopców co około 1,5km za wsią są. Okazało się, że było takich dwóch pijaczków co to zrobili i od tego czasu coś zwierzęta w osadzie morduje. Napomknąłem żeby to co może znaleźli na miejsce odnieśli a mogile przywrócili w miarę wygląd taki jaki miała przed kopaniem. Ktoś mnie z miejscowych skojarzył z przed lat ( wyleczyłem jednego osobnika – dysk mu się wysunął). Więc powiedział będącym w sklepiku, że mam rację bo znam zioła i leczę jak dawniej. To trzymam z tamtymi co w mogiłach leżą. Podobno ktoś poszedł i poprawił rozkopany kurhan i od tej pory już nic we wsi nawet kota nie zadusiło.
Czy jeszcze coś mam opowiedzieć?
Pozdrawiam.
Wielki Stwórca zesłał mnie bym wędrował i uzdrawiał
Oto opowieść Hakasa (nie pierwsza jak mi sie wydawało)
Pojawiła się przy temacie Rothausu, czyli miejsca, gdzie kiedyś znajdowała się osada i niby tam straszy . Jest to w okolicznych lasach mojego miasteczka
Witajcie ! Zaczynam następną opowieść zachęcony przez Was do bajania. Więc usiądźcie wygodnie przy tym wirtualnym ogniu, który w rzeczywistości jednoczy wszystkie niespokojne duchy włóczęgi i survivalu, i słuchajcie kolejnej opowieści starego szamana ludu Hakasów. Była już tajga, do której jeszcze powrócimy, były Kresy o których jeszcze wam opowiem kiedyś. Teraz posłuchajcie mili kamraci o lasach naprawdę strasznych i nawiedzonych, po których chodzę.
Na Pomorzu wiele tysięcy lat temu mieszkały ludy Gotów i Gepidów. Pozostawiły po sobie pamiątki pod postacią kręgów kamiennych, skarbów wotywnych topionych w torfowiskach i bagnach czy też śród leśnych jeziorkach oraz kurhany. Tak ich obrządek pogrzebowy był bardzo ciekawy ponieważ częściowo zwłoki palono a częściowo zakopywano( tzw. obrządek pogrzebowy birytualny). Ci ludzie bali się swoich zmarłych chociaż grzebali ich niedaleko osad. Ślady wskazują, że co pewien czas wykopywali zwłoki i sprawdzali. Właśnie co sprawdzali lub też podmieniali części ciała, np.: archeolodzy w jednej mogile znaleźli szkielet starszej kobiety, której w miejsce jej żuchwy wstawili końską lub też młodej kobiety zamiast miednicy i nóg wstawili pół tylnej części młodej krowy. Dzieciom do grobu składali zwierzęta. Nasuwa się pytanie po co tak dziwne zachowania i starania były poczynane wobec zmarłych czyż by lęk przed odwiedzinami z zaświatów? Wiara w wampiry? Dziecko aby nie gryzło ludzi miało do grobu wkładane zwierzęta. Młoda kobieta żeby nie uwieść młodzieńca miała podmienione nogi wraz z miednicą a starucha co by skutecznie nie gryźć miała żuchwę konia.
Ciekawe prawda? Coś w tym musiało być są u nas miejsca gdzie ludzie miejscowi boją się chodzić mimo łąk soczystych nie pasą tam bydła a tylko zbierają siano. Bo mówią, że tam coś krowy czaruje. Kiedy tam wybrałem się na takie miejsce to zdziwiło mnie, że stały tam krzyże nawet na rozstajach polnych dróg a po zmroku gospodarze nie wychodzili za obręb swoich zagród. Kiedy zatrzymałem się w jednym gospodarstwie na odpoczynek i zapytałem o drogę to gospodyni powiedziała.
– Panie niech pan tam nie idzie a nocować tam nie można tam z mogił coś wychodzi ludzi dławi zwierzęta psowa.
Ja się nie przestraszyłem jestem szamanem i duchy mi nie straszne choć znam je i wierzę w ich istnienie. Poszedłem tam i wiele nocy tam nocowałem. Na mapie teren zaznaczyłem dla kolegów i oni tam poszli ale więcej tam nie wrócą. Ludzi ci kiedy trzeba są odważni do szaleństwa. Ale po noclegu w tym miejscu powiedzieli, że więcej tam nie wrócą. Od tego zdarzenia minęło już parę lat a oni nadal czują zabobonny lęk przed tym miejscem. Opowiem Wam co się przydarzyło moim kolegom.
Poszli tam na to miejsce z biwakiem na parę dni rzeczywiście okolica odludna, trudno się dostać a miejscowi się boją. Pierwszy nocleg, rozłożyli namiot napalili ognisko posiedzieli trochę i około godziny 24 wartownik dorzuciła do ognia i też wszedł do namiotu. Księżyc był w pełni lekko za chmurami zaczął siąpić lekki deszczyk. Ogień rzucał blask na ścianę namiotu. Około paru minut po 24 usłyszeli wycie (wilków jest u nas bardzo mało) ale to nic wycie dochodziła z dość bliska ( wilki boją się ognia i człowieka) po czym usłyszeli szelest i kroki zwierzęcia biegnącego truchtem, to coś zatrzymało się koło namiotu i nagle weszło po między ogień a namiot Moi koledzy ujrzeli cień tego czegoś (świadomie piszę czegoś bo to nie był ani pies ani wilk) ale to jeszcze mało to coś wstało na tylne nogi i poszło dalej dziwnie jak to określili ci ludzie jak człowiek na psich nogach. Chwiejnym ludzko- zwierzęcym chodem. Zwinęli obóz o świcie i przygalopowali do mnie opowiedzieć o nocnym spotkaniu. Zaraz zebrałem sprzęt i ruszyłem na poszukiwania na wskazane miejsce. Przerażenie tych ludzi było autentyczne nikt nie chciał mi towarzyszyć co nigdy się wcześniej nie zdarzyło. Po dotarciu na miejsce dokładnie przeczesałem okolice w poszukiwaniu tropów. Był zemną mój świętej pamięci pies najlepszy tropiciel jakiego miałem. Jak tylko weszliśmy na polanę gdzie stał namiot pies zjeżył sierść i cicho warknął , z wielkim trudem zdołałem zmusić go do dalszego marszu ( a pies ten to na dzika szedł bez wahania , miał serce do walki). W jednym miejscu przy okopaniu namiotu znalazłem lekko zadeptany przy pakowaniu namiotu trop. Był to trop wilka ale bardzo duży, i choć częściowo zdeptany to większy od mojej dłoni. Kiedy zawędrowałem tam pewien czas potem to nocy nie przespałem spokojnie czułem, że coś lub ktoś mnie obserwuje z ukrycia obecność tego czegoś była wyczuwalna. Więcej tam nie nocowałem. Powiecie bajka Hakas rozpuścił wodze fantazji. Słuchajcie dalej.
Tej jesieni przyszedł mój kolega, który był jednym z tych ludzi co to widzieli. Przyszedł i mówi Hakas wiesz, że to coś zaatakowało osadę leśną w pobliżu tego miejsca gdzie widzieliśmy to monstrum. Opowiedział mi dokładnie jak wyglądał pies który został zagryziony a potem to coś zabiło barana i co ciekawe przerzuciło przez ponad 2 metrowy płot nie czyniąc podkopu, poszło górą. Zaciekawiło mnie to więc udałem się w tamto miejsce do osady. Zacząłem rozpytywać. Ludzie mówili różne rzeczy. W końcu spytałem, czy przypadkiem ktoś za złotem nie rozkopał tych kopców co około 1,5km za wsią są. Okazało się, że było takich dwóch pijaczków co to zrobili i od tego czasu coś zwierzęta w osadzie morduje. Napomknąłem żeby to co może znaleźli na miejsce odnieśli a mogile przywrócili w miarę wygląd taki jaki miała przed kopaniem. Ktoś mnie z miejscowych skojarzył z przed lat ( wyleczyłem jednego osobnika – dysk mu się wysunął). Więc powiedział będącym w sklepiku, że mam rację bo znam zioła i leczę jak dawniej. To trzymam z tamtymi co w mogiłach leżą. Podobno ktoś poszedł i poprawił rozkopany kurhan i od tej pory już nic we wsi nawet kota nie zadusiło.
Czy jeszcze coś mam opowiedzieć?
Pozdrawiam.
Wielki Stwórca zesłał mnie bym wędrował i uzdrawiał
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
- Lokalizacja: Górny Śląsk
- Tytuł użytkownika: DD Hammocks
- Kontakt:
- cyntelfuga
- Posty: 47
- Rejestracja: 29 sty 2008, 22:53
- Lokalizacja: Połczyn Zdrój
- Gadu Gadu: 5673246
- Płeć:
-
- Posty: 75
- Rejestracja: 28 sie 2007, 11:50
- Lokalizacja: Nowy Tomyśl
- Płeć:
- Tanto
- Administrator
- Posty: 1093
- Rejestracja: 26 sie 2007, 19:17
- Lokalizacja: Szczecin
- Gadu Gadu: 1743064
- Płeć:
Ech panowie, odrobina nieuwagi i sukces
viewtopic.php?t=248
viewtopic.php?t=248
"...wszystkie koty z pyszczkami, które wyglądają, jakby ktoś wkręcił je w imadło, a potem wielokrotnie walił młotkiem owiniętym skarpetą, są Prawdziwmi kotami."