Moim zdaniem, celem, do którego powinno się dążyć jest wolność, ale prymitywizm z wolnością nie ma nic wspólnego. Prymitywista jest tak samo niewolnikiem jak szczurek z korporacji, tylko zgina kark nie przed dyrektorem, a przed naturą, która równie skutecznie potrafi mu obrzydzić, a nawet odebrać życie. Mam nadzieję, że osoby gloryfikujące powrót do natury zdają sobie sprawę, jakim wysiłkiem faktycznie jest utrzymanie się przy życiu gdy odstawi się nas od technologicznego cyca. Sam od 3 tygodni w każdy weekend przygotowuję ogródek pod tegoroczne plony warzyw i owoców bo bardzo mi zależy na posiadaniu jakiś swoich zbiorów, zwłaszcza dla dzieci. Kopię, sadzę i ogólnie się krzątam i choć generalnie uważam, że takiemu mieszczuchowi z brzuszkiem jakim sam jestem dobrze taka praca robi, to na dłuższą metę chyba bym jednak wolał w ten sposób nie spędzać swojego życia, bo z romantyczną przygodą na łonie natury niewiele to ma wspólnego, natomiast łamanie w plecach, odciski, drzazgi, skóra spalona słońcem itp. itd. są jak najbardziej realne. A przecież traktor zrobiłby to w kilka minut …
Wolność osiągnąć można tylko uniezależniając się zarówno od natury, jak i postępu / społeczeństwa / telewizji / ogłupiania. Ze swoich potrzeb nie ma co rezygnować, sztuką natomiast jest wiedzieć, co jest faktyczną potrzebą, a co tylko i wyłącznie efektem presji otaczającej nas komercyjnej rzeczywistości. Sam bardzo często zastanawiam się nad poruszonymi w tym temacie zagadnieniami i wiele lat temu doszedłem do wniosku, że głupotą jest parcie pod wiatr, a rewolucyjna postawa cechuje ludzi nierozważnych. Znacznie bardziej, z mojego punktu widzenia, opłaca się egzystencja na peryferiach naszej cywilizacji i czerpanie z niej ile tylko się potrzebuje, dając jej możliwie jak najmniej w zamian. Płynięcie z wiatrem czasu, którego przecież mamy tak mało. W życiu mam Plan, a polega on na tym, że za jakiś czas najprawdopodobniej będę w stanie się zupełnie uniezależnić finansowo i korzystać ze zdobyczy naszej cywilizacji nie dając nic w zamian, a zwłaszcza nie pracując. I to wszystko dzięki swojej własnej pracy i pomysłowości, nie przejadając efektów wysiłku moich rodziców. Taka sytuacja, będąc w moim mniemaniu sytuacją idealną, jest możliwa tylko i wyłącznie w stanie obecnym, w naszym zaawansowanym, cywilizowanym i opiekuńczym państwie, bo bez zdrowych i funkcjonujących żywicieli pasożyty przecież wymierają. Zatem korzystajmy z szans, jakie nam się oferuje
A co do przyszłości naszej rasy, to sądzę, że pomimo różnych przejściowych zawirowań w rodzaju wojen, epidemii czy katastrof naturalnych, dalszy rozwój jest nieunikniony i już w niedługim czasie sięgniemy gwiazd, co oznaczać będzie dalsze ograniczenie grożących nam niebezpieczeństw. Właściwie to już dziś stoimy na progu nowej epoki wielkich odkryć, może zabierze sto lub dwieście lat zanim pierwsi ludzie uniezależnią się od ziemi ale te sto czy dwieście lat to przecież tylko kropla w morzu czasu i rachunek prawdopodobieństwa raczej nie daje podstaw sądzić, że właśnie teraz historia miałaby się skończyć. Ziemia trwa od miliardów lat, a nasza cywilizacja tylko kilka tysiącleci. W ciągu tych kilku miliardów lat nie było zdarzenia, które byłoby w stanie całkowicie zmieść nas z powierzchni ziemi więc i teraz pewnie nic takiego się nie stanie, a trzeba pamiętać, że z każdym dniem, z każdą godziną nawet, dzięki postępowi technicznemu jesteśmy bardziej odporni na zagrożenia.
Błędem też, moim zdaniem, jest przywiązywanie przez niektórych z was zbyt wielkiej miary do zdrowia, wydolności fizycznej itp. Siłą napędzającą naszą historię nie jest ani biceps, ani mięsień trójgłowy uda, ale umysł. Dlatego nawet spadek wydolności fizycznej części naszej populacji nie ma wielkiego znaczenia, bo i tak, po pierwsze, żyjemy dłużej, a po drugie, rekompensowany jest on zdolnościami intelektualnymi. To, że osoba niewydolna fizycznie ileś tam lat temu by nie przeżyła nie ma żadnego znaczenia. Liczy się tylko to, że żyje w dzisiejszym świecie i otrzymuje szansę tworzenia postępu. Czasy mięśniaków i robotników fizycznych się skończyły. Jeden wybitny umysł uwięziony nawet w ułomnym ciele jak np. prof. Hawking wart jest więcej dla naszej przyszłości niż nieskończona liczba super wydolnych fizycznie jednostek z umysłami zupełnie przeciętnymi lub wręcz ułomnymi. Bo historię i postęp tworzą jednostki wybitne, nie ciemna masa. Prosta matematyka natomiast wskazuje, że im większa jest ciemna masa, tym większe prawdopodobieństwo pojawienia się jednostek wybitnych. Tak więc, reasumując, jest dobrze.
Jeśli powyżej znalazły się jakieś głupoty, to peszek. Za długie nawet by samemu to przeczytać, ale z drugiej strony to mój setny post na forum, więc chciałem to w jakiś sposób uczcić dłuższym tekstem
Pozdrowienia z Krainy Deszczowców.
Ciekafsky