Strona 11 z 16

: 14 kwie 2011, 15:41
autor: Prowler
lepiej raz na jakiś czas "przytruć" się deetem niż złapać boreliozę czy zapalenie opon. Przynajmniej ja do tego tak podchodzę

: 14 kwie 2011, 21:33
autor: klauzinski
Ostatnio wpadło mi w ręce nowe wydanie dawnego hitu Cejrowskiego "Podróżnik WC" i na samym wstępie autor pisze, że w dżungli, gdzie latających kumpli jest mnóstwo, używa środków mających co najmniej 70% DEET, a ogólnie używa tylko takich, które mają ponad 35% i na polskie tudzież europejskie lasy to ~35% powinno wystarczyć.

EDIT: literówka

: 09 lip 2011, 18:08
autor: yaktra
klauzinski pisze:powinno wystarczyć.
Będąc dziś w Puszczy rowerami zgubiliśmy szlak. No może nie tyle zgubiliśmy co na pewnym odcinku po prostu go nie było. Nie mając przy sobie kompasu :shock: musiałem prowadzić na orientację. Słoneczko było, więc nie było kłopotu. Skrót zrobiliśmy przez niskie leszczyny. Mimo tego, że żonka pilnowała aby się "psikać" OFF-em co trzy godziny to jednak wyłapałem kleszcza. Gdzie ten drań siedział i podróżował trudno powiedzieć. Po prysznicu jak zwykle szczegółowo się oglądamy. Drań siedział mi na karku i wędrował w górę do włosów. I cóż po tych wszystkich specyfikach, sianko wydajesz a pasażera wyłapiesz...

: 10 lip 2011, 18:40
autor: Ciek
Z moich obserwacji wynika, że deet na kleszcze w ogóle nie działa. Nie wiem na czym niby to działanie miałoby polegać, ponoć ma "odstraszać", jak dokładnie i czym to ma się objawiać, nie wiadomo. Przed wejściem w krzaczory psikam się po nogawkach, wokół kostek, w pachwiny i wokół pasa. Po wyjściu z krzaczorów zaczynam strzepywać kleszcze z nogawek, gdzie przed chwilą psikałem. Z ciekawości robię sprajem kreskę na drodze kleszcza, ten sobie spokojnie przez nią przechodzi i lezie po nogawce w górę. Dziś rano po powrocie z nocki znalazłem kleszcza wczepionego w biodro, dokładnie tam gdzie się wieczorem popryskałem. To nie jest jednostkowy przypadek, w ciągu ostatnich 2 tygodni miałem 4 kleszcze, z tego 3 wczepione wokół pasa, dokładnie tam gdzie się pryskałem. Dlatego sądzę, że to zwykła marketingowa ściema, tak samo jak danonki pomagające na zdrowie lub inne tatałajstwo odchudzające. Używam 30% off active, to najmocniejszy powszechnie dostępny (apteki, markety) środek na kleszcze. Kasa, kasa, kasa ...

: 10 lip 2011, 21:16
autor: puchalsw
Doczu pisze:No i wszystko jasne
DEET = samo zdrowie
Parę tygodni temu byliśmy u znajomych na Mazurach. Diabły bzyczące cieły jak cholera, to się REPEl'em 100 popsikałem (97%?). Zacząłem pomagać kumplowi w ogrodzie. Kiedy wziąłem podkaszarkę gardeny w rękę (a trochę REPELA miałem na dłoniach) po jakimś czasie zauważyłem że "cyngiel" podkaszarki zaczyna się rozpuszczać :shock:
Ale już żaden komar, czy muszka mnie nie ukąsiła.
Wniosek: REPEL + Podkaszarka Gardeny = Zły pomysł

: 10 lip 2011, 21:22
autor: aniol

: 11 lip 2011, 09:52
autor: Ciek
Dzięki, chyba nawet wcześniej ktoś to już wklejał ale zapomniałem o tych tekstach. Jest w nich pewna rozbieżność, jeden mówi:

„DEET is an excellent mosquito repellent, but it is a fairly poor tick repelent”,

a drugi:

„DEET is an excellent mosquito repellent, but is slightly less effective as a tick repelent”

Tłumaczenie na polski jeśli ktoś nie operuje angielskim:
1. „DEET to znakomity odstraszasz na komary ale dosyć kiepski odstraszasz na kleszcze”.
2. „DEET to znakomity odstraszasz na komary ale nieco mniej skuteczny jako odstraszasz na kleszcze”.
Dla mnie jest spora różnica pomiędzy „kiepski”, a „nieco mniej skuteczny” więc ciężko wyciągnąć z tekstów jakikolwiek wniosek. Natomiast co zwróciło moją uwagę to pojawiający się w jednym z tekstów opis doświadczenia: „Ticks on the soaking-wet DEET saturated shoe continued to crawl unimpaired” (Kleszczory kontynuowały wspinaczkę po bucie nasączonym DEETem jak gąbka”), co potwierdza też moje obserwacje o braku działania w ogóle. Dlatego też pozostaję na swoim stanowisku: na komary okej, na kleszcze to zupełnie bez sensu.

Kwestią, nad którą warto pomyśleć jest wpływ kleszczy na zdrowie. Dużo się mówi o boreliozie i KZM tylko, że dużo się też mówiło o świńskiej grypie, a jak wyszło to chyba każdy pamięta. Dużo się też klepie np. o jakiś rotawirusach, nawet zaszczepiłem na to dzieciaki wydając chyba tysiaka bo nakręceni (albo posmarowani lubrykatem z mamony) biurokraci wymagają tego dla przyjęcia dzieciaka do przedszkola i dopiero będąc w szpitalu z chorym na to dzieckiem (wcześniej zaszczepionym) dowiedziałem się, że odmian rotawirusów jest 500 czy 700, a szczepionka obejmuje zdaje się 5, a czy cokolwiek w ogóle daje to i tak jest sprawa dyskusyjna. Mam wątpliwości czy kleszcze są w ogóle realnym zagrożeniem i na jakiej zasadzie to zagrożenie powstaje. Czy np. częste ukąszenie nie uodparniają w końcu na boreliozę? Swoista histeria towarzysząca zjawisku tych paskud w znacznym stopniu wygląda mi na zabieg marketingowy. Tym bardziej, że często w natłoku informacji jakoś dziwnym trafem zupełnie umyka, że nie ma szczepinki na boreliozę, jest tylko na KZM.

Za 30-50 zł można sobie kupić przewiewne spodnie materiałowe w jednolitym jasnym kolorze. W oczy się nie rzucają wbrew pozorom, a wędrujące kleszczory widać na nich jak na dłoni. Dotychczas nie znalazłem lepszego sposobu obrony.

: 11 lip 2011, 10:00
autor: sylwester2091
Ja w tamtym roku złapałem boreliozę. Więc ryzyko jest realne. Nie bardzo rozumiem jak kilka ukąszeń ma Cię uodpornić.. to tak jakbyś chciał się uodpornić na AIDS wstrzykując sobie co tydzień ampułkę z zarażoną krwią. Żeby się uodpornić najpierw trzeba wyzdrowieć.

: 11 lip 2011, 10:52
autor: birken1
sylwester2091 pisze:Ja w tamtym roku złapałem boreliozę
kolejny sie chwali a nie opisze co i jak ;-)
Ciek pisze:Czy np. częste ukąszenie nie uodparniają w końcu na boreliozę?
że niby jak ? Ukąszenia zdrowych kleszczy? Jak jest chory i cie poczęstuje tym gównem, to raz wyleczona czy raczej zaleczona borelioza uodparnia cie na zawsze o ile mi dobrze wiadomo.
Ciek pisze:Swoista histeria towarzysząca zjawisku tych paskud w znacznym stopniu wygląda mi na zabieg marketingowy
i niby kto na tym zarabia? Bo środki z deet'em to tylko producenci polecają.
Ciek pisze:że nie ma szczepinki na boreliozę
już kiedyś była. Robiła więcej szkody niż pożytku.
A deet na kleszcze nie działa zupełnie. Jedyne tam gdzie ciało pokryte jest deetem trochę go dezorientuje i tyle. Nie odleci jak komar tylko poszuka sobie innego miejsca.

: 11 lip 2011, 11:05
autor: Ciek
birken1 pisze:
Ciek pisze:Swoista histeria towarzysząca zjawisku tych paskud w znacznym stopniu wygląda mi na zabieg marketingowy
i niby kto na tym zarabia? Bo środki z deet'em to tylko producenci polecają.
No i producenci zarabiają, przy okazji też i farmaceutom polecającym „najlepsiejszy odstraszasz” coś skapnie, a pani w przychodni, która poleca rodzicom przerażonym widokiem gigantycznego kleszcza witającego ich zaraz po wejściu do przychodni jak to np. ma miejsce u mnie psikanie ich samych i potomstwa środkiem z deet sobie pojedzie na fajne wczasy i tak się świat kręci. Nie ma znaczenia kto poleca, ważne, że to robi. Ot, choćby znana z posiadania całej wiedzy świata i zupełnie niezależna, superobiektywna Wikipedia w dziale „zapobieganie” dla hasła „borelioza” zawiera taką oto receptę na sukces: „stosowanie środków odstraszających kleszcze, zwłaszcza tych zawierających DEET”.
birken1 pisze:
Ciek pisze:Czy np. częste ukąszenie nie uodparniają w końcu na boreliozę?
że niby jak ? Ukąszenia zdrowych kleszczy? Jak jest chory i cie poczęstuje tym gównem, to raz wyleczona czy raczej zaleczona borelioza uodparnia cie na zawsze o ile mi dobrze wiadomo.


Czy każde ukąszenie zarażonego kleszcza jest tożsame z zarażeniem boreliozą? Może nabywa się jakąś odporność? Nie wiem, gdybym wiedział to bym się nie pytał.
birken1 pisze:Jedyne tam gdzie ciało pokryte jest deetem trochę go dezorientuje i tyle. Nie odleci jak komar tylko poszuka sobie innego miejsca.
Z moich obserwacji wynika, że nawet to nie działa.

: 11 lip 2011, 12:42
autor: nicco
Czytając to wszystko dochodzę do wniosku, że ja to mam chyba szczęście. Od kilku lat ze znajomymi wypadamy na sobotnie rajdy. Robimy dziennie od 15 - 20 km (czasem więcej) chodząc po polach i lasach ale jeszcze nigdy nie widziałem kleszcza (tylko na zdjęciach), dlatego zastanawiam się czy w lubelskim nie ma kleszczy ? czy inaczej się ubieramy ? czy po prostu mamy szczęście ?. Komary, meszki i gzy często nas doświadczają a na to wystarczy zwykła moskitiera, ale nie spotkałem nigdy kleszcza. Pamiętam jak pokonywaliśmy trawę i inne chwasty wyższe od nas z rękami w górze aby nie poparzyć się pokrzywami i też nic, stąd też moje zdziwienie, ale o tym cisza, aby nie zapeszyć - OBY TAK DALEJ - bo jak się kleszcze o tym dowiedzą - hm

: 11 lip 2011, 12:58
autor: sylwester2091
birken1 pisze:
sylwester2091 pisze:Ja w tamtym roku złapałem boreliozę
kolejny sie chwali a nie opisze co i jak ;-)
Już kiedyś o tym pisałem możliwe, że nawet w tym temacie :P byłem w tatrach kleszcza nie zauważyłem po tygodniu miałem rumień wędrujący. Dalsze kroki to lekarz pierwszego kontaktu - specjalista - miesiąc antybiotyków - badanie kontrolne - koniec.

: 11 lip 2011, 13:07
autor: birken1
nicco Raczej to ostatnie. Ja całe życie do lasu miałem blisko i nigdy nie przebierałem w środkach. Za czasów szkoły średniej to niejednokrotnie zamiast do szkoły to na wagary do lasu. I całodzienne leżenie na polanie w wysokiej trawie z browarkiem w ręku. Dziś nikt mnie nie zmusi żebym tamtędy przeszedł... Sam zawsze się dziwiłem skąd ludzie mają kleszcze. Pierwszego wydarłem 3 lata temu, a w tym roku mam szanse być ekspertem w temacie :cry:

sylwester2091 dzięki za referat :-P A jeśli nie masz żadnych problemów związanych z chorobą i wyleczyłeś to tylko pozazdrościć. Jeszcze tylko szczepionka i można mieć w głębokim poważaniu cały ten ^@%$*% gatunek.

: 11 lip 2011, 13:09
autor: Ciek
nicco pisze:Czytając to wszystko dochodzę do wniosku, że ja to mam chyba szczęście. Od kilku lat ze znajomymi wypadamy na sobotnie rajdy. Robimy dziennie od 15 - 20 km (czasem więcej) chodząc po polach i lasach ale jeszcze nigdy nie widziałem kleszcza (tylko na zdjęciach), dlatego zastanawiam się czy w lubelskim nie ma kleszczy ? czy inaczej się ubieramy ? czy po prostu mamy szczęście ?. Komary, meszki i gzy często nas doświadczają a na to wystarczy zwykła moskitiera, ale nie spotkałem nigdy kleszcza. Pamiętam jak pokonywaliśmy trawę i inne chwasty wyższe od nas z rękami w górze aby nie poparzyć się pokrzywami i też nic, stąd też moje zdziwienie, ale o tym cisza, aby nie zapeszyć - OBY TAK DALEJ - bo jak się kleszcze o tym dowiedzą - hm
Trochę zależy od położenia danego miejsca, a trochę od samego terenu. Z tego co widziałem to kleszcze różnie występują na różnych roślinach. Uważam, że najgorsze są trawy i paprocie. Dla odmiany nie pamiętam w ogóle żebym namierzył kleszcza po przejściu przez pokrzywę. Sporo też pewnie zależy od samego miejsca. Wędkując nad Wartą w Wielkopolsce sporadycznie coś na sobie łapię, w okolicach Poznania zupełnie nic, w dalszej odległości pojedyncze sztuki. Natomiast w okolicach domku letniskowego na Pojezierzu Drawskim jest tego prawdziwa plaga, po przejściu 20 metrów przez zarośniętą ścieżkę do kładki obowiązkowa przerwa na strząsanie i zawsze się coś złapie, a czasem po 5-10 sztuk na raz. Przyznam jednak szczerze, że nie mam pojęcia skąd się biorą te różnice.

: 11 lip 2011, 13:14
autor: birken1
Ciek, im więcej zwierząt na terenie tym więcej kleszczy :-/ Podobno kleszcz dorosłej postaci nie osiągnie gdy nie zaliczy dużego żywiciela ( zając, lis sarna itp). Środowiska wilgotne tez bardzo im pasują. Mam dziwne wrażenie że najgorzej jest jak się delikatnie schłodzi po upałach ale to może i przypadek...

: 11 lip 2011, 13:38
autor: Ciek
Teoria ze zwierzętami jest całkiem niezła. Problem z okolicą mojego domku letniskowego jest taki, że populacja kleszczy gwałtownie tam rośnie z roku na rok. Nie wiem czy jest to wprost proporcjonalne do wzrostu ilości zwierząt, wydaje mi się to wątpliwe, może chodzi o jakie konkretne zwierzę? :/

: 11 lip 2011, 14:05
autor: birken1
Raczej brak zim :cry:. Mają %$@* dłuższy okres aktywności przez co więcej szans złapania żywiciela i rozmnażania. Ja w zeszłym tygodniu złapałem jeżdżąc na rowerze, musnąłem trawę nogawką może 4 razy( jestem chyba przewrażliwiony na ich punkcie wiec uważam) jeżdżąc drogami gdzie z samochodem mijasz się bez problemu. Kupla pies z miesiąc temu miał ponad 30! (po jednym wyjściu) Mamy prawdziwą plagę :cry:

: 11 lip 2011, 14:17
autor: SmileOn
Ja wczoraj miałem nad kostką, co prawda chodziłem boso ale tylko przy domu i w sadzie po skoszonej trawie (trawa naprawdę niska 2 - 3 cm), do lasy miałem jakieś 70m.

: 11 lip 2011, 15:41
autor: Offtime
Permetrynę ktoś na ubrania stosował?

Na alle hamerykańska wojskowa w pi^%$^%$ droga. Ale można w zoologicznym permetrynę do psikania dywanów, kanap, legowisk i samych zwierzaków kupić bo to też na pchły działa. Na następny wypad mam zamiar popsikać odzież tym czymś: http://allegro.pl/sabunol-plyn-do-zwalc ... 99910.html

A tu jak permetryna na kleszcze działa:



EDIT:
ok, było kilka stron wcześniej.

[ Dodano: 2011-07-11, 15:48 ]
przeszczep pisze:No właśnie, żeby nie było cukierkowo wiki podaje, że permetryna nie działa też najlepiej na zwierzaki domowe
Silnie trująca dla owadów, działa w sposób kontaktowy i żołądkowy. Stwierdzono toksyczność dla organizmów wodnych[3] oraz kotów
http://pl.wikipedia.org/wiki/Permetryna

ale plusem jest, że działa długo terminowo po nałożeniu na ubranie.
Więc może cena przy fakcie używania przez dłuższy czas, nie byłaby taka zła - choć nie wiem nawet ile ten środek kosztuje :?:
Jak się zwierz naje tego to mu zaszkodzi więc nie powinno się psikać rzeczy które zwierz liże. W szczególności koty źle na to reagują.

: 11 lip 2011, 15:56
autor: aniol
Pamiętajmy, że DEET jest tylko repelentem, a permetryna insektycydem.

Z moich obserwacji i doświadczeń:
Kleszcz porusza się powoli, kilka sek spaceru po ubraniu spryskanym 0,25% roztworem już zaczyna oddziaływać na jego system nerwowy, podnosi przednie odnóża i odpada. Komar dziabie przez takie ubranie (jeśli splot na to pozwala) i bardzo często nie jest już w stanie odlecieć (ale cholerne ukąszenie zostaje :/). Nazwanie ubrań z apreturą z permetryny jako BuzzOff jest lekkim nieporozumieniem...
W przypadku DEET - kleszcz położony na posmarowaną dłoń pełznie tak jak pełzł (wszak nie ma jak odlecieć :P), kleszcz wspinający się natrafiwszy na odcinek skóry posmarowany DEET wchodzi nań, zwalnia, odpada, czasem zawraca (a zapewne przy braku wyboru będzie jednak parł dalej). Polecanie DEET jako doskonały repelent na kleszcze to jeszcze większe nieporozumienie (btw na strzyżaki też nie działa).

Swego czasu miałem w rękach opracowanie z uniwerku z Kanady bądź US z doświadczeniem z kleszczami i DEET (niestety nie dotarłem do oryginalnego PDF'a :( link mi przepadł...). Badano skuteczność repelentu na różne gatunki Ixodes (te z Am. Pn.). Wynik - jakieś 60% ogólnej skuteczność ze sporymi rozbieżnościami pomiędzy gatunkami. We wnioskach zawarto konkluzję, iż DEET jest jedynie repelentem wspomagającym i zmniejszającym ryzyko.

Marketingowcy nacinają - na tym polega w końcu marketing :D Wszak DEET miało odstraszyć moskity z malarią a nie kleszcze z boreliozą - po to zostało wynalezione :)


Nie ma odporności na boreliozę po jej przejściu ;] to nie choroba wieku dziecięcego :P Jak najbardziej choruje się ponownie przy kolejnym zakażeniu.

Czy mamy do czynienia z demonizowaniem boreliozy? Potencjalne skutki choroby są wystarczająco demoniczne same w sobie. W z powodu byle pitu pitu choróbki LP nie wysyłałyby ludzi na wcześniejsze emerytury traktując to niemalże jak chorobę zawodową...
Oczywiście media nakręcają temat i podgrzewają go porządnie każdego lata... ale lepiej niech trąbią - mniej zachorowań i mniej ludzi w lesie (;)) Gorzej, że brak w Polsce konkretnych publikacji z badaniami DEET vs kleszcze autorstwa jakiegoś ośrodka badawczego (prawdziwego a nie jakieś tam "polecane przez polskie towarzystwo przyjaciół kleszczy :P)

Co do liczebności - kluczową rolę mają zwierzęta jako przenosiciele - największą u nas sarny (na terenach miejskich psy i koty). Liczebność wzrasta w pobliżu dróg i ścieżek i ścieżynek wydeptanych przez zwierzaki - im dalej od nich liczebność najczęściej spada. Brak w pokrzywach - bo brak żerujących zwierząt w pokrzywach w porównaniu z obszarami trawiastymi. Kleszcze lubią ekotony oraz odpowiednią wilgotność ściółki w krytycznym dla cyklu rozwojowego okresie wiosennym - a więc młodniki i świeże bory sosnowe (zwarte korony drzew, bogatszy podszyt, ocienienie wiosną).

Polecam lekturę:

Wiadomości Parazytologiczne 2008, 54(2), 117–122


Wiadomości Parazytologiczne 2007, 53(4), 309–317


Odnośnie zim - populację przetrzebi bardziej lekki mróz i brak okrywy śnieżnej (czyli taka licha zima) niż -12 i śnieg po kolana (czyli tzw "prawdziwa" zima). Gruba pokrywa śnieżna jest idealną izolacją, która nie pozwala na głębsze przemarznięcie ściółki.


EDIT

Co do pytania o używanie permetryny

Używam Muszki PESS - 0,25% roztwór, na alkoholu, nie plami

Robiłem też swego czasu zawiesinę z permetryny w proszku (np coopex wp)- zaleta - można podwyższyć stężenie, wada - może zostawiać białawy osad

Testowałem również permetrynę rozpuszczaną w lotnych olejkach o zapachu sosnowym :D (http://www.skleperpol.pl/index.php?prod ... rod_id=272) - 0,5%, trudne rozprowadzanie - pryska pół aerozolem pół pianką, może na niektórych tkaninach zostawiać plamki (choć generalnie odparowuje przyzwoicie)

EDIT II (poprawka stężeń)

Znalazłem właśnie Muszkę Plus PESS - 0,5% - będę musiał przetestować :)

: 11 lip 2011, 16:57
autor: birken1
Offtime pisze:Permetrynę ktoś na ubrania stosował?
ja mam właśnie na sobie spryskane nią spodnie :mrgreen: Offtime na tym filmiku nie wiemy co jest. Widziałem go już dawno. Wygląda raczej na reklamę środka do którego nie udało mi się dotrzeć.
aniol pisze:Muszkę Plus PESS - 0,5%
dokładnie tą :mrgreen:
Nie testowana jeszcze na kleszczach bo nie było okazji. Poszedłem na strych :-P , pająki są zupełnie odporne więc mam obawę że z kleszczami również będzie lipa :-/

: 11 lip 2011, 18:25
autor: aniol
Hehehhe kupił łapkę na myszy i się dziwi, że koń się nie złapał :mrgreen:

To ja mam lepszy numer sprzed kilku dni:

insktycyd: c-permetryna

obiekt: larwa Szubaka Smirnova (4 mm maleństwo)

Pryskam chmurką na larwę... nic. Pryskam znów - a ta dalej powoli brnie przez mokrą plamę. Przykryłem ją szklanką. W międzyczasie do pokoju wpadła duża ćma. Zrobiła kółko wokół lampy trzepocząc jak koliber, usiadła na przewodzie... fik - leży. Wykończył ją opar. Szubak przestał się ruszać po ok 10 min... :shock:

0,25% Muszką pryskam moskitierę - rano tkwią w niej martwe pająki, stonogi, komary. W nd uciął mnie przez pryskany t-shirt komar - przyłapałem go jak skończył. Nie udało mu się odlecieć. Wyjął narzędzie zbrodni, zatoczył się o odpadł :P Zabijać zabija - prędzej czy później mniej czy bardziej spektakularnie :) Grunt, że kleszcz odpada zanim dobrze się po nas wdrapie.

: 11 lip 2011, 19:58
autor: Offtime
Offtime pisze: Na następny wypad mam zamiar popsikać odzież tym czymś: http://allegro.pl/sabunol-plyn-do-zwalc ... 99910.html
Sprawdziłem to właśnie w zoologicznym, 0.05%, nie kupiłem.

: 13 lip 2011, 16:56
autor: yaktra
To co opisałem 9. 07, że wyłapałem kleszcza nie skończyło się jednak na tym jednym. Dziś moja żona znalazła kolejnego na moim udzie. Ten był już tak opity, że odpadł ruszony paznokciem. Pojechałem do przychodni i niestety muszę brać antybiotyk.
Najdziwniejsze jest to, że ciuchy które miałem w Puszczy wylądowały w praniu. Skąd ten drań znalazł się na moim udzie trudno powiedzieć. Po znalezieniu tego pierwszego dokładnie obejrzała mnie żona. Czyżby "czaił" się gdzieś w pokoju :?: :shock: wychodzi na to, że tak...

: 13 lip 2011, 17:05
autor: Armat
yaktra pisze:Czyżby "czaił" się gdzieś w pokoju :?: :shock: wychodzi na to, że tak...
Wyczysc meble, dywan i cokolwiek co ma tapicerke jakas chemia do prania tapicerek. Cokolwiek zabije roztocza, dziala na wszystkie pajeczaki (tak moja tarantula zmarla :( )