Znalezione pisklę.
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
Znalezione pisklę.
Witam.
Tak więc mam problem. Znalazłem pisklę. Osoby które chcą skrytykować moje postępowanie to niech nie czytają tego tematu i niech nie spamują.
Tak więc. Poszedłem w odwiedziny do kolegi i przyjechał jego sąsiad a ten w skuterze miał małe pisklę Kosa. No mieliśmy już go rzucić kotu ale coś mnie ruszyło i postanowiłem je wychować.
Jedzenie dostaję i gdy do niego pójdę już do mnie z roztwartą paszczą biegnę. Nie mam problemu z jego karmieniem tylko mam problem jak mu podać wodę? Jakieś pomysły?
Kolejna sprawa to jakiś czas temu zauważyłem gniazdko Kosów na łące. Jaka jest szansa że właścicielka tamtego gniazdka przyjmie tego małego pod swoje skrzydła?
Dla mnie problemu nie będzie go wychować bo teraz mam kupę czasu i szukanie mu szamy nie będzie problemem. A co z jego lataniem? Czy nauczy się sam czy już jest pewne że nie będzie umiał latać jak dorośnie?
Czekam na pomoc
Tak więc mam problem. Znalazłem pisklę. Osoby które chcą skrytykować moje postępowanie to niech nie czytają tego tematu i niech nie spamują.
Tak więc. Poszedłem w odwiedziny do kolegi i przyjechał jego sąsiad a ten w skuterze miał małe pisklę Kosa. No mieliśmy już go rzucić kotu ale coś mnie ruszyło i postanowiłem je wychować.
Jedzenie dostaję i gdy do niego pójdę już do mnie z roztwartą paszczą biegnę. Nie mam problemu z jego karmieniem tylko mam problem jak mu podać wodę? Jakieś pomysły?
Kolejna sprawa to jakiś czas temu zauważyłem gniazdko Kosów na łące. Jaka jest szansa że właścicielka tamtego gniazdka przyjmie tego małego pod swoje skrzydła?
Dla mnie problemu nie będzie go wychować bo teraz mam kupę czasu i szukanie mu szamy nie będzie problemem. A co z jego lataniem? Czy nauczy się sam czy już jest pewne że nie będzie umiał latać jak dorośnie?
Czekam na pomoc
- Michal N
- Posty: 1186
- Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Gadu Gadu: 9361862
- Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
- Płeć:
Jak zwykle się nie wysiliłeś, a do wojska chcesz.
http://www.mto-kr.pl/index.php?option=c ... i&Itemid=2
http://www.mto-kr.pl/index.php?option=c ... i&Itemid=2
...Kobra pisze:No mieliśmy już go rzucić kotu ale coś mnie ruszyło i postanowiłem je wychować.
- CzarnyKruk
- Posty: 64
- Rejestracja: 19 paź 2011, 22:10
- Lokalizacja: Jelenia Góra
- Płeć:
Kobra, poić możesz najzwyklejszą strzykawką, ważne żebys poczytał co kos je itd. Jesli chodzi o naukę latania to jak będzie trochę starszy wystarczy że posadzisz go na dłoni i będziesz nagle ja opuszczał by machał skrzydłami... stopniowo coraz więcej. Ale od razu nie wynos go na dwór, bo może uciec a jeszcze nie będzie gotowy i łatwo padnie ofiarą kota, bądź innego drapieżnika. Powoli stopniowo i będzie dobrze
W ten sposób z dziadkiem "wychowalismy" srokę i gołębia.
Michal N, odpuscie trochę chłopakowi, ma 16... a są tu starsi którzy zadają bardziej oczywiste pytania, nie zaglądając w net. Pozdrawiam
W ten sposób z dziadkiem "wychowalismy" srokę i gołębia.
Michal N, odpuscie trochę chłopakowi, ma 16... a są tu starsi którzy zadają bardziej oczywiste pytania, nie zaglądając w net. Pozdrawiam
- CzarnyKruk
- Posty: 64
- Rejestracja: 19 paź 2011, 22:10
- Lokalizacja: Jelenia Góra
- Płeć:
Wprawdzie ornitologiem nie jestem, ale wydaje mi się że lepszym rozwiązaniem będzie jesli sam go dochowasz. Nie sądzę, by ptaki obcego pisklaka wychowywały, karmiły itd. Poza tym jest ryzyko, że jesli do gniazda się zbliżysz to kosy porzucą też swoje pisklaki... a jak ty się nim zajmiesz i będziesz z nim ćwiczył latanie, a potem go wypuscisz to on i tak zdziczeje i sobie poradzić powinienKobra pisze:Kolejna sprawa to jakiś czas temu zauważyłem gniazdko Kosów na łące. Jaka jest szansa że właścicielka tamtego gniazdka przyjmie tego małego pod swoje skrzydła?
Hehe puki co zostaniesz "ptasią mama" Daj czasem znać jak się maluch ma
Pozdrawiam
-
- Posty: 35
- Rejestracja: 15 wrz 2008, 17:55
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Tytuł użytkownika: KSF
- Płeć:
Ostatnio będąc z psem znalazłem koło bloku pod drzewem małą srokę która najprawdopodobniej wyleciała z gniazda. Odprowadziłem psa do domu, wróciłem po pisklaka. Na balkonie zmontowałem klatkę. Po nakarmieniu i napojeniu ze strzykawki powędrowała do niej, doglądałem co godzinkę co i jak. Jednak po kilkunastu godzinach sroczka zdechła. Poza widocznymi urazami (złamane skrzydło i łapa) musiała mieć jakieś obrażenia wewnętrzne. Chwyciłem za saperkę i w pobliskim lasku zakopałem. Fajnie, ze Kobrowa ptaszyna się trzyma. Proponowałbym jak najrzadszy kontakt z nią (w sensie nie więcej niż to konieczne jak karmienie i pojenie) by się zbytnio nie 'przywiązała' do ludzi, zwierząt domowych. Dla jej własnego bezpieczeństwa gdy już ją Kobra z kolegą wypuści na wolność. Pzdr
Matula kochana przywiezie aparat to fotki wstawię
Jak na razie to się trzyma dobrze. Powolutku uczę go latać. Biorę go na palca i szybko w dół i on już skrzydełkami macha. Aby się nauczył latać i będzie dobrze Apetyt ma bardzo duży ale jak zje to idzie w kimę Dzisiaj moje psiaka z nim oswajałem aby mu nie przyszło do łba go skonsumować. Maluch już nawet łazi za mną ale tak jak wyżej kolega pisał staram się go trzymać trochę na odległość od siebie aby wrócił do dziczy ale nie wiem czy będzie zdolny sam zdobyć pożywienie czy coś.
Dzisiaj spotkałem kolejnego pisklaka . No ale odmówiłem mu pomocy i zrobiłem tak jak pisało w tym poradniku co Michał podesłał aby po prostu go zostawić lub przenieść w bezpieczne miejsce a że spał na drodze to położyłem go pod krzaka. Mamusia chyba była na pobliskim drzewie bo jak go tylko wziąłem na ręce to zaczęła bardzo krzyczeć.
Jak na razie to się trzyma dobrze. Powolutku uczę go latać. Biorę go na palca i szybko w dół i on już skrzydełkami macha. Aby się nauczył latać i będzie dobrze Apetyt ma bardzo duży ale jak zje to idzie w kimę Dzisiaj moje psiaka z nim oswajałem aby mu nie przyszło do łba go skonsumować. Maluch już nawet łazi za mną ale tak jak wyżej kolega pisał staram się go trzymać trochę na odległość od siebie aby wrócił do dziczy ale nie wiem czy będzie zdolny sam zdobyć pożywienie czy coś.
Dzisiaj spotkałem kolejnego pisklaka . No ale odmówiłem mu pomocy i zrobiłem tak jak pisało w tym poradniku co Michał podesłał aby po prostu go zostawić lub przenieść w bezpieczne miejsce a że spał na drodze to położyłem go pod krzaka. Mamusia chyba była na pobliskim drzewie bo jak go tylko wziąłem na ręce to zaczęła bardzo krzyczeć.
Lecznice i azyle dla ptaków
http://klubciconia.ptaki.info.pl/index.php?id=16
http://klubciconia.ptaki.info.pl/index.php?id=16
- BRAT_MIH
- Posty: 352
- Rejestracja: 21 sty 2011, 17:29
- Lokalizacja: Szczecin
- Gadu Gadu: 5219235
- Tytuł użytkownika: Mihu
- Płeć:
Kiedyś widziałem małego pisklaka koło pracy, wziąłem na ręce i postawiłem wyżej, bo na ziemi myślę jakiś kot go zje, a tu zleciał z góry taki czarny drugi i ryp mnie i w głowe dziobem, aż krew poszła A reszta darła mordy wokół, chyba go cała rodzina uczyła latać i im przeszkodziłem. Zdjęcia wrzuć.
"Nie ma nikt na świecie domu jak my mamy, jest zielony latem , zimą śnieżnobiały, mamy dach z gałęzi, z mchu miękkiego łóżko, lampą jest nam księżyc ponad leśną dróżką. Idą, idą leśni, kompas mają z gwiazd ... "
- Kosa
- Posty: 236
- Rejestracja: 09 gru 2010, 00:38
- Lokalizacja: Osiek k. Oświęcimia
- Gadu Gadu: 5676422
- Tytuł użytkownika: Gadget Man
- Płeć:
- Kontakt:
Przetrzymywanie dzikich ptaków przez osoby bez odpowiednich uprawnień (tj. wiedzy i szkoleń) jest prawnie zabronione.
Zalecałbym zawieźć ptaszynkę do odpowiedniego miejsca w którym się nim zajmą.
Klik
Zalecałbym zawieźć ptaszynkę do odpowiedniego miejsca w którym się nim zajmą.
Klik
| 4HEAT | Sadowski Knives |
- CzarnyKruk
- Posty: 64
- Rejestracja: 19 paź 2011, 22:10
- Lokalizacja: Jelenia Góra
- Płeć:
- Abscessus Perianalis
- Posty: 919
- Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
- Lokalizacja: CK / Wa-wa
- Gadu Gadu: 1505060
- Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
- Płeć:
Po pierwsze, Czarny Kruk, kolega jm48 ma ponad dwa razy więcej lat niż Ty, więc popatrz czasem na 'metryczkę'.
Po drugie, to Kobra nie przejmuj się - mnie kiedyś znalezione ślepe jeszcze kocię, które masowałem po brzuszku, karmiłem smoczkiem etc, zdechło po tym jak zaczęło widzieć, chodzić i się cieszyć - dokładnie 14 dni po tym jak je przygarnąłem. Zasmuciłem się, pogrzebałem, dwa dni potem ekshumowałem, oddałem do badań, pobrałem zastrzyki na wściekliznę i dowiedziałem się, że jednak było zdrowe. Z maluchami tak już bywa, więc albo to zaakceptujesz, albo od razu oddawaj ludziom którzy całe życie się tym zajmują, bo to jest niestety normalne. Mogło być chore, mogłeś podawać nieodpowiednie jedzenie (przy maluchach trzeba mieć doświadczenie, nie będzie jadło wszystkiego, ew. będzie jadło, ale nie będzie trawiło, nie będzie miało odpowiednich związków odżywczych, będzie brakowało przeciwciał matki, będzie miało złą konsystencję, nie będzie miało odpowiedniej flory bakteryjnej itd.), mogło mieć jakąś wadę wrodzoną, mogło też mieć obrażenia wew. od upadku. Nie przewidzisz i w domu nie zapobiegniesz.
Z takich maleństw totalnych, to tylko chyba wróbla udało się dochować, nauczyć latać i wypuścić - reszta nie dotrwała, ew. została znaleziona większa, jak wszystkie moje koty, które obecnie robią masę i zaskakują mnie niesamowicie swoimi rozmiarami za każdym razem jak wracam do Kielc.
O i na koniec, panowie (tu nawiązanie do ciętej riposty Kobry), załatwiajcie sprawy swe osobiste na PW, bo nie mam ani czasu ani cierpliwości do tego.
Po drugie, to Kobra nie przejmuj się - mnie kiedyś znalezione ślepe jeszcze kocię, które masowałem po brzuszku, karmiłem smoczkiem etc, zdechło po tym jak zaczęło widzieć, chodzić i się cieszyć - dokładnie 14 dni po tym jak je przygarnąłem. Zasmuciłem się, pogrzebałem, dwa dni potem ekshumowałem, oddałem do badań, pobrałem zastrzyki na wściekliznę i dowiedziałem się, że jednak było zdrowe. Z maluchami tak już bywa, więc albo to zaakceptujesz, albo od razu oddawaj ludziom którzy całe życie się tym zajmują, bo to jest niestety normalne. Mogło być chore, mogłeś podawać nieodpowiednie jedzenie (przy maluchach trzeba mieć doświadczenie, nie będzie jadło wszystkiego, ew. będzie jadło, ale nie będzie trawiło, nie będzie miało odpowiednich związków odżywczych, będzie brakowało przeciwciał matki, będzie miało złą konsystencję, nie będzie miało odpowiedniej flory bakteryjnej itd.), mogło mieć jakąś wadę wrodzoną, mogło też mieć obrażenia wew. od upadku. Nie przewidzisz i w domu nie zapobiegniesz.
Z takich maleństw totalnych, to tylko chyba wróbla udało się dochować, nauczyć latać i wypuścić - reszta nie dotrwała, ew. została znaleziona większa, jak wszystkie moje koty, które obecnie robią masę i zaskakują mnie niesamowicie swoimi rozmiarami za każdym razem jak wracam do Kielc.
O i na koniec, panowie (tu nawiązanie do ciętej riposty Kobry), załatwiajcie sprawy swe osobiste na PW, bo nie mam ani czasu ani cierpliwości do tego.
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
- CzarnyKruk
- Posty: 64
- Rejestracja: 19 paź 2011, 22:10
- Lokalizacja: Jelenia Góra
- Płeć:
- Hakas
- Posty: 209
- Rejestracja: 03 lip 2008, 00:08
- Lokalizacja: Pomorze Zachodnie
- Tytuł użytkownika: KAPKANCZYK
- Płeć:
W czasie ostatniej mojej wycieczki z harcerzami zostało znalezione przez mojego syna piskle orlika krzykliwego, które wypadło lub zostało wypchnięte z gnizada przez silniejsze rodzeństwo. Piskle było w ciężkim stanie. Wykonałem szybki telefon do nadleśnictwa i do przyjaciela ornitologa. Przyjaciel określił po zdjęciu , które przesłałem co to za ptaszydło. Nadleśnictwo szybko odpowiedziało udzieljąc mi pomocy, Jedynie musieliśmy je donieść ok 12 km do najbliższej leśniczówki. Chłopaki byli bardzo zmęczeni ale szczęśliwi i zadowoleni z przygody. Teraz orlik jest w Szczecinie w azylu i ma się dobrze. Okazało się, że to gnizado wogóle nie było znane leśnikom. Więc czekała mnie jeszcze jedna wycieczka pod gnizado. Teraz jest to strefa chroniona
Hakas
Ps.: życzę wszystkim aby leśnicy byli tak przyjaźni jak u mnie. Dzięki orlikowi została nawiązana współpraca.
Hakas
Hakas
Ps.: życzę wszystkim aby leśnicy byli tak przyjaźni jak u mnie. Dzięki orlikowi została nawiązana współpraca.
Hakas
Wędruję poprzez świat polując, walcząc
i uzdrawiając
Przeklęty, kto miecz swój trzyma z dala od krwi - Bellicosa anima
Damnatus, qui gladio suo ab sanguem reservat - Bellicosa anima
i uzdrawiając
Przeklęty, kto miecz swój trzyma z dala od krwi - Bellicosa anima
Damnatus, qui gladio suo ab sanguem reservat - Bellicosa anima