No cóż, jestem takim mieszczuchem, który kupił sobie domek na wsi i tam zjeżdża na weekendy latem. Nie mam quada i skutera wodnego
Wieś jest zabita dechami, były PGR. Jeden koleś kupił okoliczne pola, cała reszta ma tylko przydomowe ogródki. Zwierzaków się nie hoduje, ktoś tam miał jakieś kilka kur ale mu coś je jednej nocy wydusiło. Obraz wsi zupełnie odbiega od Wyspiańskiego. Szerzy się alkoholizm, bieda, złodziejstwo, głupota i właściwie wszystko co tylko można sobie najgorsze wyobrazić. Strach jest zostawiać cokolwiek cennego w domu, w zeszłym roku włamano się nam do garażu i wyniesiono nową podkaszarkę husqwarny. Spora część mieszkańców jest totalnie zdegenerowana. W zeszłym roku myślałem, że pojawiła się moda na golenie na łyso, a się okazało, że się pojawiły wszy. Zamiast pachnieć lasem czy tam czymś to śmierdziało g…em bo jednej z rodzin od 20 lat kiedy pojawiła się we wsi kanaliza nie chciało się do niej podłączyć więc zwyczajnie łazili do ogródka i tam sobie walili wprost w chaszcze. Bez żadnej latryny ani niczego, tak jak „natura przykazała”. Dziurę w ziemi raczyli wykopać dopiero jak ktoś im zagroził, że spali chałupę.
Kupując dom musieliśmy go wyremontować, dobudowaliśmy jeszcze jeden mały w charakterze sypialni dla gości. Plan był taki, że rzucimy kasą i nam go wybudują. W praktyce się okazało, że musieliśmy to zrobić praktycznie sami. W promieniu dziesiątków kilometrów nie byliśmy w stanie znaleźć ludzi do budowy. Z każdym coś było nie tak. Praktycznie wszyscy byli alkoholikami. Część „fachowców” musiała być przywożona i odwożona na miejsce bo miała już pozabierane dokumenty.
Wymiana dachu miała trwać miesiąc, ciągnęła się ponad pół roku. Dekarz nie potrafił wyliczyć materiałów i zostaliśmy z 4 paletami dachówek do zwrotu.
Wynajęliśmy kamieniarza by zrobił stopień przy drzwiach na ogródek i ścieżkę przez ogródek z kamienia. Facet trochę pił ale jednego dnia zrobił stopień i było super. Zostawiliśmy go samego by zrobił ścieżkę. Po powrocie okazało się, że ścieżka jest ale taka, że musieliśmy ją rozbić. Zwyczajny koszmar, zupełnie nie przypominała stopnia. Nawet nie chciało mu się łupać kamieni, tylko rzucił byle jak na ziemię i zalał betonem. Ostatecznie ścieżkę zrobiliśmy sami. Tak samo jak płot.
Wynajęliśmy ekipę do przebudowy pieca – w kilku miejscach spalili podłogę z paneli. Mówiliśmy żeby nie cięli kafli w domu ale nie posłuchali bo wiedzieli lepiej. Podłogę wymieniliśmy już sami.
Później zabraliśmy się za budowę domu dla gości. Na start wynajęliśmy kilku łebków żeby zburzyli stojąc tam wcześniej chlew. Daliśmy kasę, narzędzia, piwo (nie da się bez). Ostatecznie większość roboty zrobiłem ja bo w takim tempie jakie wykręcili to potrwałoby z 10 lat.
Murarze, którzy mieli stawiać konstrukcję domu dla gości długo się nie pojawiali, byli zajęci –pili. Gdy już ostatecznie raczyli się pojawić to się okazało, że nie potrafią postawić prostej ściany. Część suporexów trzeba było przyciąć, część zdjąć i położyć od nowa. Za dalszą współpracę podziękowaliśmy i zrobiliśmy to samodzielnie.
Zamówiona konstrukcja dachu miała się pojawić w tydzień, czekaliśmy 2 miesiące. Więźba była ciężka więc facetom trzeba było pomóc bo sami nie dawali rady przytłoczeni ciężarem mijających lat i ilością wypitych butelek. Przy 3 belce facet na przyczepie nie utrzymał belki i spadła mi na wskazujący palec lewej ręki. Miałem fuksa, że nic się nie złamało ale z paznokciem się pożegnałem na miejscu.
Stolarza do schodów i mebli trzeba było wozić 30km w jedną stronę bo mu odebrali prawo jazdy. Efekty pracy straszne, wszystko do poprawki. Opóźnienia liczone w miesiącach.
Ekipę tynkującą zmienialiśmy 2 razy, ostatecznie robotę zleciliśmy chłopakowi, który jakoś tak mniej pił. Zrobił ok. ale żeby umyć okna i parapety to nawet nie pomyślał. Efekt – skrobanie wszystkiego golarką.
Mniej więcej tak to wyglądało moim przypadku. Moja rada – dokładnie wszystko przemyśleć, trzymać się z daleka od miejscowych, na nic nie liczyć, zamontować alarm.