SURVIVAL GLOBALNY (Totalna apokalipsa)

przyroda, turystyka, survival

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

Kobra pisze:Też człowiek ze wsi jest mniej wybredny bo mało jaki mieszczuch zjadłby chleb ze smalcem.
Akurat tu spudłowałeś. Chleb ze smalcem bywa nawet podawany wraz z ogórkiem konserwowym jako przekąska na konferencjach. ;-)
Trochę przesadzasz z tym rozróżnianiem ludzi na "wiejskich" i "miastowych". Całkiem sporo tych ostatnich posiada ziemię poza miastem np. w formie działek rekreacyjnych. Sam praktycznie wychowałem się na takiej działce (zresztą położonej w granicach Warszawy), której większość powierzchni zajmowały: marchew, seler, fasola, ziemniaki, agrest, maliny, jagody, trzy rodzaje porzeczek, dynie, ogórki, pomidory. Do tego dochodziły jabłoń, grusza, czereśnia, wiśnia, śliwa, morela, winorośl. A i tak pewnie o części zapomniałem. W każdym razie zamiast kupować plony wyżej wymienionych roślin w warzywniaku, jeździłem na działkę co tydzień. I to za pomocą komunikacji miejskiej :lol:
Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

Problemem w wyniku kryzysu energetycznego byłby głód. Obsianych pól trzeba by pilnować z bronią w ręku. Sceny z Mad Maxa wcale nie są tak surrealistyczne, jak by się wydawało.
Awatar użytkownika
Kobra
Posty: 421
Rejestracja: 21 maja 2009, 17:25
Lokalizacja: Lublin
Gadu Gadu: 5839786
Płeć:

Post autor: Kobra »

MlKl, masz rację.
A zwierzęta? Bo na samych warzywach, owocach i zbożu ciężko by było. To może przejdźmy do kwestii organizacji obrony naszego dobytku w takim kryzysie? Nie chodzi mi o to żeby znaleźć kałacha i rozwalać każdego co wejdzie na podwórze.
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

Przed jakimkolwiek pisaniem o jakimkolwiek "kryzysie energetycznym" związanym z ropą polecałbym każdemu wygooglać z jakiegich surowców zaspokaja się zapotrzebowanie energetyczne w Polsce, jakie jest ich wydobycie, jaka jest tendencja wydobycia i na ile lat mają jeszcze wystarczyć rozpoznane złoża podstawowego surowca. Poźniej można wygooglać jeszcze w jaki sposób transportuje się ów podstawowy surowiec i w jaki sposób napędzany jest podstawowy środek transportu. Jak już to wszystko się zrobi to można zacząć myśleć nad wyciągnięciem samodzielnych wniosków.
Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

Kończenie się zapasów paliw kopalnych nie stanowi większego problemu - w pewnym momencie po prostu staną się ekonomicznie opłacalne inne metody pozyskiwania energii.

Pod pojęciem kryzysu rozumiem np silną burzę magnetyczną, niszczącą instalacje na całej Ziemi. Stajemy wtedy gwałtownie w obliczu konieczności utrzymania populacji wielokrotnie przekraczającej możliwości uzyskania przez nią pożywienia.

Zauważcie, że ogromne skutki dziś powoduje lada bankructwo większego banku. Żyjemy sobie wygodnie w świecie iluzji - ta bańka mydlana może pęknąć z lada powodu. Wystarczy, że gdzieś pojawi się nowy Hitler i pozamiatane.

Ale najpotężniejszą bronią człowieka jest jego mózg. Dlatego poradzimy sobie jako ludzkość z każdym kryzysem, pod warunkiem, że się wcześniej nie wymordujemy doszczętnie.
Awatar użytkownika
Kobra
Posty: 421
Rejestracja: 21 maja 2009, 17:25
Lokalizacja: Lublin
Gadu Gadu: 5839786
Płeć:

Post autor: Kobra »

Właśnie najpotężniejsza broń człowieka to mózg. W sumie to jak bomba atomowa. Idiota z bronią atomową wiadomo co zrobi a mądry nic głupiego z tą bronią nie zrobi. Tak samo z mózgiem. Hitler też miał dobry łeb ale potem coś mu zaczęło odwalać...
abyss
Posty: 113
Rejestracja: 08 lut 2008, 23:47
Lokalizacja: całkiem duża wieś
Płeć:

Post autor: abyss »

MlKl pisze:Kończenie się zapasów paliw kopalnych nie stanowi większego problemu - w pewnym momencie po prostu staną się ekonomicznie opłacalne inne metody pozyskiwania energii.
Z tym jest mimo starań poważny problem. Powodem jest relatywnie niska wydajność, powszechność a czasem "przetwarzalność" innych źródeł energii. Ciękie samochody w pełni elektryczne, o NISKIM koszcie samych akumulatorów to na razie dosyć duży problem. Gdyby było odwrotnie, to była by już masa ciężarówek i ciężkich maszyn - jak na razie w praktyce są droższe drogie osobówki.

Co do tego o czym pisał Ciek - to warto przed przeglądaniem statystyk poznać pojęcie EROEI (Energy Returned on Energy Invested), znany też jako EROI (Energy Return On Investment) które mówi na ile uzyskanie energii (w tym wydobycie ropy) jest opłacalne energetycznie. Przykładowo, jeżeli do wydobycia 1l ropy potrzebujemy zużyć 1l ropy - to EROEI mamy 1:1 ( i jest to jak widać nieopłacalne). Kluczem jest to, że "łatwe" złoża właśnie się nam kończą. A to, że złóż o wysokich kosztach wydobycia jest jeszcze sporo - to już inna sprawa.
Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

Energia słońca, wiatru, wody - źródła potężne i niewyczerpane. Elektroliza wody na tlen i wodór daje niewyczerpane zasoby paliwa, pod wieloma względami lepszego od ropy. Wymaga nakładów, więc dopóki można tanio pozyskiwać ropę, gaz i węgiel, jest nieopłacalna ekonomicznie. Ale pomalutku zbliżamy się do tej granicy opłacalności.
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

Problem w tym, abyss, że pojęcia "ropa" i "energia" nie są ze sobą tożsame. To, że trzeba więcej zainwestować w wydobycie, oznacza, ni mniej ni więcej, że trzeba będzie więcej zapłacić. Tak więc najlepszą obroną przed takim "kataklizmem" jest dobra robota z konkretnymi zarobkami albo rower.

Ogólnie, to hasło "kryzys energetyczny" zrobiło niezłą furorę wśród ludzi, którzy na temacie znają się równie dobrze jak na fizyce kwantowej. Podobnie jak "globalne ocieplenie" i inne Yeti, o których każdy słyszał ale jak na złość nikt nie widział. Jako Polacy możemy się modlić i trzymać kciuki za jak najszybsze wyczerpanie się złóż ropy bo wtedy zaczniemy gazować węgiel i będziemy tym czym jest Arabia Saudyjska dzisiaj. Niestety, za naszego życia to nie ma szansy nastąpić.

Co do kryzysu finansowego to nawet nie chce mi się rozpisywać. Polecam tylko nie dawać sobie mącić w głowach sieciowymi manipulacjami, z cyklu "masoni wymyślili banki by przejąć władzę nad wszechświatem a Józek z Wypiedziszewa Dolnego to wszystko rozgryzł i wrzucił na Youtuba by ocalić ludzkość". Firmy powstają i upadają, tak samo państwa czasem bankrutują. Psy szczekają, a karawana jedzie dalej. Na każdym kursie ekonomii dla opornych na jednej z pierwszych lekcji uczy się by nie trzymać wszystkich oszczędności ulokowanych w jednym miejscu. Jeśli ktoś jest na tyle głupi by to lekceważyć i wszystko władować w jedną walutę (albo w ogóle trzymać w gotówce) to trudno, za głupotę się czasem płaci.

Żyjemy w strasznie nudnych czasach.
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

Kobra pisze:Właśnie. A po co kilkaset hektarów koniem obrabiać? Przy takim kryzysie to aby siebie i rodzinę wyżywić. Też człowiek ze wsi jest mniej wybredny ....
aleś pojechał. A czy mniej wybredny ? Kto ma okazję pić prawdziwe mleko, jeść prawdziwe sery, super szynki i inne mięsa, przebierać w gatunkach ziemniaków, kasz, masła itp. - z pewnością że są świeże? - jak nie taki właściciel ziemski jak JA np. 8-)
Ja pewnie obrobiłbym wszystkie pola i jescze zrobił z kolegami najazd na pozostałosci marketów- a sprzęt cieżki posiadam - koparki, traktory, przyczepy itp. nie mówiąc o zapasie nawozów jak saletra amonowa :D do sporządzenia ciekawych mieszanin, dość ekscytujących.
Szybko by się świat przewartościował. Zostalbym znów posiadaczem ziemskim, księciem na swej ziemi, a reszta, jak chce kraść z cudzego to albo kulka w łeb, albo do roboty za kawałek chleba. Oddałbym grunt w użytkowanie za dziesięcine - taki dobry byłbym a nie jak obecne Państwo zabiera do 4/10 dochodu.
Ktoś jakieś zasady wprowadzić musi, przyjąłbym tą posadę dla dobra ludzkości. Bardzo szybko wielu by z tego skorzystało wzmacniając jeszcze moją pozycję :)
Oczywiście, jak każde stanowisko to nie tylko przywileje, ale także obowiązki ..... ale co się nie zrobi dla dobra rodziny :D
Co do zapasów - obecna ilość pozwoli mi przetrwać jakieś 6 miesięcy. Po tym okresie mogę zauważać już znaczące braki. - nie mówię tu o dużym komforcie, ale przeżyciu jako tako, ale na poziomie o niebo wyższym niż przeciętny mieszkaniec blokowiska.
Moim zmartwieniem raczej będzie nie zdobycie żywności, ale utrzymanie stanu posiadania.

Bo tegoroczna powódź już narobiła strat długofalowych, z którymi radzic sobie należy w zupełnie inny sposób niż w przypadku globalnej katastrofy - tu nie można przecież wykorzystać wszystkich możliwych środków technicznych - bo mieścić się należy także w istniejacych normach prawnych i społecznych.
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

Moje małe podsumowanie roku:

Wprowadziłem system „na dwie zmiany” w zakupach:
Na starcie wysprzątałem w piwnicy i wyodrębniłem prawie cały wolny regał. Zrobiłem DUŻE zakupy obejmujące przede wszystkim popularne zapychacze; ryż, mąkę, makaron, kasze, cukier, soję w zgrzewkach. Z każdego typu po 2 zgrzewki. Do tego bliżej nieokreśloną ilość puszek Wszystko nie zajęło nawet jednego regału w piwnicy. Koncepcja jest taka: na starcie kupuje się wszystko podwójnie i zaczyna zjadać. W momencie gdy pierwsza partia zacznie się kończyć kupuje się nową partię. Zużywamy w miarę równomiernie. Tym sposobem zawsze mam bardzo dużą partię żarcia w zapasie, nie biegam po zakupy jak kot z pęcherzem, oszczędzam kasę robiąc w tańszych sklepach typu Auchan, Makro. Nie ma ryzyka przeterminowania produktów bo są one cyklicznie wymieniane. W najgorszym momencie mam zapasy po 1 zgrzewce ze wszystkiego, wystarczy to na całe miesiące wegetacji.

Na serio zacząłem czaić się na promocje produktów długo przydatnych w sklepach. Gdy pojawi się coś interesującego, kupuję zgrzewkę / skrzynkę. Tym sposobem kupiłem np. skrzynkę kaszek dla dzieci za lekko ponad 4 zł sztuka. Po nowym roku cena w mojej okolicy podskoczyła do 6,70 zł. 30 sztuk x 2 zł z kawałkiem = jestem prawie stówkę do przodu. Jako, że jestem leniwy i nie lubię ulotek reklamowych, nie czytam ich. Zamiast tego przeglądam czasem jakieś fora o oszczędzaniu, gdzie ludzie wymieniają się informacjami o „okazjach”.

Domek nad jeziorem wzbogacił mi się o kilka ciekawych sprzętów:
- 2 plastykowe beczki 100 litrów (50 zł / 1): zastosowanie może być różnorodne, chwilowo trzymam w nich w piwnicy nakrętki od słoików. Przydatne zastosowania: kiszenie produktów spożywczych, można trzymać wodę, zbudować tratwę, ewentualnie mogą służyć za kadzie do przygotowania zacieru typu „1410” … . .Nie mogłem znaleźć na nich informacji o przydatności do celów spożywczych więc dokupiłem „worki do kiszenia kapusty”.

- Zbiornik 1000 litrów z kratką (99zł): podstawiony w ustronnym miejscu koło domku dla gości, podłączony pod rynnę zapewnił nieprzerwane zaopatrzenie w wodę do podlewania ogródka warzywnego. Myślę, że przy dzisiejszych cenach wody zwróci się w jakieś 2 lata. Biorąc pod uwagę o ile lepsze były zbiory ze zbiornikiem w porównaniu ze zbiorami z roku bez zbiornika, zwrócił się już w pierwszym sezonie.

- Kanka żelazna na mleko 25l (150 zł): ot zwykła, ciężka, zamykana kanka z uszczelką. Zastosowania brak. Zastosowanie ewentualne: w wieczku nawiercić otwór (wiertarkę mam), wstawić rurkę z uszczelką (mam), na rurkę nawlec ze 3 metry rurki aluminiowej lub miedzianej (mam) uprzednio zawiniętej w ciasną sprężynę, zacisnąć. Sprężynę wstawić do zimnej wody, do kanki wlać zacier typu 1410. Kankę podgrzać. Na wylocie podstawić zbiornik. Z końca rurki zacznie płynąć Woda Życia ;)

- Wymieniłem sieć rybacką na nówkę, nie śmiganą (nie używam ale mam). Chyba 40 zł za 20 metrów. Po poprzednim właścicielu domku mam też kuszę na sprężone powietrze. Mam też bardzo duże zapasy sprzętu wędkarskiego, w tym całe mnóstwo większych i mniejszych haków „węgorzowych” z bocznymi zadziorami i mocnej linki kupionych za grosze na allegro (chyba 300 sztuk haków).

- Pozbierałem balony na wino porozsiewane po piwnicach (mamy kilka mieszkań) i zebrałem w jednym miejscu. Jest tego chyba z 8 sztuk, nie piję wcale ale miejsca mi nie brakuje więc czekają.

- wymiana starego pieca kaflowego na nowy, bardziej wydajny z kanałem na piętro.

Kontynuuję rozsiewanie po okolicy nad jeziorem roślin. W tym roku miałem duże zbiory dyń z … parkingu. Posadziłem też kilka drzewek owocowych i orzechów laskowych.

Plany na przyszłość:
Rozważam zakupienie wiatrówki na sprężynę oraz urządzenia o nazwie „szynkowar”.
Na wiosnę chcę wysadzić w okolicy topinambur.
Chcę zobaczyć czy możliwe jest zrobienie bimbru bezpośrednio z buraków cukrowych, bez dodatku rafinowanego cukru.
Zaczynam rozważać zasianie surowca alternatywnego do Wody Życia, bądź też chociaż zgromadzenie nasion ale wciąż nie mam informacji o dacie ich przydatności. Wygląda to jednak na zbyt ryzykowne jak dla mnie ze względu na nielegalność przedsięwzięcia.
Muszę w końcu kupić drzewko kasztana jadalnego ale cena okazała się zaporowa (100 zł w porównaniu z 7 zł za sadzonki innych drzew).
Przeglądając temat "jak rzucić palenie" wpadłem na pomysł zainteresowania się uprawą małej ilości tytoniu. Osobiście nie palę, nie piję i nie narkotyzuję się. Moje zainteresowanie tematyką jest czysto pragmatyczne; jeśli świat ma się skończyć to używki będą znakomitym towarem na wymianę na coś przydatniejszego. Poza tym pędzenie bimbru to u mnie tradycja rodzinna.
Awatar użytkownika
Hillwalker
Posty: 271
Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Płeć:

Post autor: Hillwalker »

Widzę, że z dużym rozmachem przygotowujesz się na ciężkie czasy. One nadejdą, już je czujemy. Cywilizacja Zachodu nie może długo funkcjonować na obecnych zasadach, zresztą ludzie jako gatunek nie zasługują na łagodny los. Szkoda mądrych jednostek, no, ale niech się dzieje...

Czasy dobrobytu się kończą, drogie dziatki. Survival zapuka do waszych drzwi, i wcale nie będzie pachniał lasem.
:-|
" YOU create your own reality "
Awatar użytkownika
soohy
Posty: 1093
Rejestracja: 26 lip 2010, 22:44
Lokalizacja: Małopolskie, Brzesko
Płeć:
Kontakt:

Post autor: soohy »

Ciek ciekawa i na pewno dobra koncepcja :) jak wyżej napisane przygotowałeś się na ciężkie czasy :) Również jak będę kiedyś mieszkał sam albo z rodzinką to będę robił zapasy i kupował tanio i nie biegał ciągle do sklepu. Aktualnie to w pokoju trzymam około 5-6 swoich zgrzewek wody mineralnej i nie biegam do sklepu. Popieram i też wolę mieć zapas :)
pozdrawiam :mrgreen:
Awatar użytkownika
ZEN
Posty: 118
Rejestracja: 09 kwie 2010, 22:58
Lokalizacja: Lublin
Płeć:

Post autor: ZEN »

Ciekjestem za, ludzie myślą, że sielanka będzie zawsze ale trzeba być gotowym na wiele niespodzianek.
Mieszkając w bloku mamy wiele ograniczeń ale kiedy mieszkamy w domu z większym ogrodem to jest pole do popisu :p .
Ostatnio zmieniony 20 sty 2011, 13:36 przez ZEN, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Góral
Posty: 75
Rejestracja: 17 paź 2010, 17:07
Lokalizacja: Wadowice
Płeć:

Post autor: Góral »

Całkowicie popieram projekt.
Chodzi za mną taka koncepcja ale nie mogę jakoś zabrać się za wdrożenie jej w życie. Czuję, że lada moment sytuacja zmusi mnie do sięgnięcia po prawdziwy survival. Nadchodzą ciężkie czasy.

I niestety nie mam piwnicy :mrgreen:
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

Ja mieszkam w bloku w Poznaniu ale korzystam z dobrodziejstwa posiadania piwnicy. Chyba 8 m kwadratowych, a zapełnić tego się zwyczajnie nie da. Mam też podpiwniczony domek nad jeziorem z 2 ogrodami, 2 garażami z desek i domkiem dla gości. W sumie razem z remontem i postawieniem od zera piętrowego domku dla gości bez łazienki i klopa kosztował mniej niż połowa mieszkania :) Tam faktycznie można poszaleć ze składowaniem różnego sprzętu.

Katastrofistą nie jestem, nie byłem i nie będę. W planetę Nimabimbru nie wierzę. Jestem jednak przezorny, drzwi zawsze zamykam na klucz, mam łańcuch i wizjer. Gdyby jakimś cudem nasz statek miał zatonąć, mam zamiar być jednym z tych, którzy się uratują :)
Awatar użytkownika
ZEN
Posty: 118
Rejestracja: 09 kwie 2010, 22:58
Lokalizacja: Lublin
Płeć:

Post autor: ZEN »

Oooo, i ten człowiek mi się podoba :mrgreen: .
Awatar użytkownika
Hillwalker
Posty: 271
Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Płeć:

Post autor: Hillwalker »

Z zapasów żywności jakie można zgromadzić w mieszkaniu wymienię cztery, które wybrałem jako najważniejsze, liczy się przede wszystkim długi termin ważności i "pożywność":
1. Miód (węglowodany, bardzo kaloryczny)
2. Ryż biały (zapychacz, trwały i tani)
3. Kasze (krótszy termin ważności niż ryżu, ale za to zdrowsze; węglowodany i białko,)
4. Paszteciki sojowe (białko, bardzo długi okres przydatności do spożycia)

[ Dodano: 2011-01-20, 05:06 ]
Ciek pisze:W planetę Nimabimbru nie wierzę.
Różne katastrofy sobie wyobrażam, ale dla niektórych "nimabimbru" byłoby najgorszym nieszczęściem :)
" YOU create your own reality "
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

Miodu też mam bardzo dużo zazwyczaj ale nie w Poznaniu tylko w Niwach, gdzie mamy dostawcę - pszczelarza i o wiele lepsze ceny nawet niż za sklepowe mieszanki miodopodobne. Co do trwałości, ciężko coś konkretnego powiedzieć, zazwyczaj kupujemy raz - dwa razy w roku i do następnego zakupu sobie leżą czyli do roku na 100% ok, tylko trzeba pilnować by nie był prosto z ula, a jeżeli tak to nie był zamknięty przez jakiś czas. Być może zależy to też od typu miodu lub jego konsystencji ale nie wiem, kiedyś postaram się zapytać pszczelarza, chyba że Zirkau coś powie jeśli czyta.
Awatar użytkownika
slaq
Posty: 675
Rejestracja: 20 wrz 2007, 08:39
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Post autor: slaq »

Z tego co wiem, to miód jest jednym z produktów, które nie powinny się psuć przez wieki.
Awatar użytkownika
kalyk3
Posty: 270
Rejestracja: 22 lis 2009, 21:51
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Post autor: kalyk3 »

Dla uściślenia czytałem kiedyś, że jedynymi 2 substancjami które się nigdy nie zepsują są miód i wódka (spirytus).
“All good things are wild and free.” Henry David Thoreau
Awatar użytkownika
Jaca
Posty: 401
Rejestracja: 13 maja 2009, 16:06
Lokalizacja: okąd
Płeć:

Post autor: Jaca »

slaq pisze:Z tego co wiem, to miód jest jednym z produktów, które nie powinny się psuć przez wieki.
Oczywiście o ile pszczelarz nie wali w człona z miodem.
...smelling the air when spring comes by raindrops reminds us of youthful days...
Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

Jaca pisze:Oczywiście o ile pszczelarz nie wali w człona z miodem.
Że co! :shock:
Że niby tak jak w "Poranku Kojota" ... Siwy do zbiornika z jogurtem!? :mrgreen:

Czy może chodziło Ci o dodawanie cukru, o czym słyszałem. Taki miód szybko się krystalizuje. Tak?
Tylko czy nie łatwiej przechowywać zwykły cukier? Nie twierdzę że jest zdrowszy niż miód, ale kalorycznością nie ustępuje miodowi.
F..k it, I'll Do It Myself!
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

puchalsw pisze:Tylko czy nie łatwiej przechowywać zwykły cukier?
A dlaczego tak sądzisz? Przecież cukier i tak trzeba trzymać w czymś szczelnym i dość twardym (słoik, puszka). Widziałeś, co potrafią zrobić zwykłe gryzonie z folią i papierem? U mnie kiedyś na działce "zniknęły" przez zimę 3 kg cukru z kredensu. Zostały po nich tylko strzępy torby foliowej i papieru... I mysie "karmelki" :roll: ;-)
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

puchalsw pisze: Czy może chodziło Ci o dodawanie cukru, o czym słyszałem. Taki miód szybko się krystalizuje. Tak?
Nie, krystalizacja jest zupełnie naturalnym procesem zależnym od wielu czynników ale przede wszystkim od zawartości glukozy w miodzie. Odmiany z najwyższą zawartością (np. rzepakowy) są skrystalizowane już na starcie. Krystalizacja nie wpływa w żaden sposób na właściwości miodu. Co do miodu podrobionego to myślę, że ten będzie właśnie wolniej się krystalizować ze względu na mniejszą zawartość glukozy, a większą sacharozy. Ciężko powiedzieć jak można sprawdzić zawartość w warunkach domowych. Słyszałem, że przy wlewaniu miodu z syropem cukrowym do chłodnej wody syrop zaczyna się mieszać już w momencie wlewania powodując zmętnienie wody, a prawdziwy miód opada równym strumieniem na dno, gdzie tworzy „placek”.
puchalsw pisze:Tylko czy nie łatwiej przechowywać zwykły cukier? Nie twierdzę że jest zdrowszy niż miód, ale kalorycznością nie ustępuje miodowi.
Jak dla mnie to produkty te wzajemnie się uzupełniają. Z tego co pamiętam, miód jest nieco mniej kaloryczny ale za to składa się w większej części z glukozy, którą organizm wchłania bez problemów, podczas gdy cukier z sacharozy, którą trzeba rozłożyć na cukry proste więc potrzeba czasu i energii.

Widzę tutaj ciekawy temat, który pasuje do wątku głównego. Śmiem twierdzić, że nie powinno się generalnie przechowywać rzeczy, które są w przechowywaniu łatwiejsze ale rzeczy, które są podstawą naszej normalnej diety. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, bez jakiś ekstrawagancji. Przyczyny tego są dwojakie:

Po pierwsze: pieniądze. A kupuje produkty zróżnicowane, które zjada na co dzień. B kupuje transport konserwy turystycznej o zawartości mięsa w mięsie 20% . A stopniowo będzie zużywać swoje zapasy, zwłaszcza jak ma metodę podobną do mojej. B zostanie z szafką pełną konserw, których nikt nie chce i za jakiś czas trzeba będzie je wyrzucić. W awaryjnej sytuacji może też się okazać, że nawet jeśli nie minął jeszcze termin przydatności do spożycia to produkty są zepsute. Odnosi się to również do wszelkich innych dziwnych produktów, których nie zużywamy na co dzień; liofilizowanego mięsa itp. Konserwy się stopniowo przeterminują i pieniądze są wyrzucone w błoto.

Po drugie, co ważniejsze, zdrowie. Zapasy mają umożliwić przeżycie w sytuacji awaryjnej. Wyobraźmy sobie teraz, że sytuacja taka faktycznie następuje. Organizmy zostają poddane dużemu stresowi, już samo to może spowodować powstanie sraczki, która w warunkach domowych jest upierdliwa ale w warunkach kryzysowych może być bardzo niebezpieczna. A zachowuje dietę zbliżoną do normalnej więc jego organizm nie jest poddany dodatkowemu zbędnemu przeciążeniu. B wcina konserwy, których na co dzień nie jada. Dieta monotonna, niesmaczna, niezdrowa, pełna konserwantów i odpadków. Już sam szok spowodowany przeskoczeniem na coś takiego może doprowadzić do rozstroju.

W moich zapasach nie ma ani jednej konserwy mięsnej. Mam tuńczyka w puszce i kilka gotowych dań bezmięsnych oraz liofilizowanych. Jak dla mnie konserwy mają sens tylko wówczas, gdy się nimi żywimy na co dzień. Poza tym można konserwę w słoiku zrobić samodzielnie i chociaż mieć gwarancję, że zawartość mięsa w mięsie jest sensowna.
ODPOWIEDZ