Dziwne sytuacje

Relacje, zaproszenia i pomysły na ...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
CTHULHU
Posty: 34
Rejestracja: 18 lut 2010, 20:30
Lokalizacja: Civitavecchia
Płeć:

Post autor: CTHULHU »

To i ja muszę przytoczyć tu historię dawną.
Mianowicie, działo się to jakieś 9 lat temu, wraz z moim kuzynem i wujkiem leśniczym, który nie wiedząc czemu zawszę nosił ze sobą dwururkę powieszoną na ramieniu. A w skórzanej pięknie oprawionej torbie, ze trzy garście patron. Może do odstraszania kłusowników, którzy byli w tamtych czasach straszną plagą, a dziczyzna się ceniła, no do dziś jest to smakowite mięsko.

Wybraliśmy się wtedy, jak to wujek mawiał „ w las „ na przechadzkę.
A że wyruszyliśmy wczesnym rankiem rosa nas zastała, wujek mądry człek przewidział tą sytuację i wyposażył nas w gumiaki.
Po przejściu sporej odległości zrobiliśmy sobie przerwę, leśniczy wyjął ze skórzanej sakwy parę oprawionych w papier śniadaniowy kanapek, pamiętam do dziś ich fantastyczny smak. Bowiem wujek lubił sobie przyrządzać różnej maści sosy czosnkowe, musztarda mu bardzo fajnie wychodziła.

Wujka nagle zmogła potrzeba pójścia w krzaki, zakazał nam oddalać się od miejsca spoczynku. Po kilku chwilach ujrzałem wujka wychodzącego z boru dopinającego rozporek, z twarzą zamyśloną spojrzał na nas i powiedział, że znalazł ciekawe ślady, a miał nosa do tropienia zwierza.
Po krótkim namyślę kuzyn oznajmił z wielkim zapałem iż chce sprawdzić i sam wytropić owego zwierza. Staremu leśniczemu nie za bardzo spodobał się ten pomysł, ponieważ nie raz widział taki trop, ni to dzik ni jeleń dodał po chwili.

Z lekkim przerażeniem i niepokojem, które rysowały mu się na twarzy zgodził się pójść tym tropem. Szliśmy bardzo długo, po drodze wujek opowiadał nam swoje przygody w lesie z kłusownikami, jak to za młodu gonił ich całymi dniami.

Tak się zagadaliśmy że trop zwierzęcia przestał nas interesować i dawno go już zgubiliśmy. Wujek spojrzał na zegarek, była już osiemnasta- czas wracać do domu powiedział stanowczym głosem, kuzynowi się to nie bardzo podobało i zaczął głośno protestować z tego powodu.
Nagle z oddalonych o kilkadziesiąt metrów krzaków wyskoczyło tajemnicze zwierzę, którego nie dostrzegliśmy ponieważ staliśmy pod świerkami, a że stary wujek był wysoki - dostrzegł owego zwierza. Twarz mu pobladła niczym kreda ( pamiętam ten wyraz twarzy do dziś ) zalał się potem, który spływał mu po zmarszczonym od strachu czole.
I mocno pochwycił mojego kuzyna za rękę który był młodszy.
A mnie popychając kazał szybko wracać. Ciarki obleciały mnie, zrobiło się nieprzyjemnie gorąco oglądając się raz za razem przez ramie, czy zwierze ( myślałem że to jakaś rozzłoszczona locha szarżuje na nas ) nie leci za nami.
Ale po dotarci do auta, wujek powiedział nam że w czasie letnim widział kilkakrotnie nienaturalnych kształtów zwierze, z dziwnie wyglądającymi śladami.

Miałem zaledwie 13 lat, niczego nie widziałem, ale po minie wujka wnioskuje do dziś że to nie byle dzik. :shock:

Sorki za długą relację, ale pamiętam ją bardzo dobrze.


Przepraszać to możesz za używanie wyrażeń, których nie umiesz zastosować i całe mnóstwo błędów. Staraj się na przyszłość nie udziwniać, tylko pisz prostym językiem.
Uczyniłem ten tekst troszkę czytelniejszym.
Ostatnio zmieniony 02 mar 2010, 09:44 przez CTHULHU, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
nordwest
Posty: 100
Rejestracja: 28 sie 2007, 10:27
Lokalizacja: WLKP
Płeć:

Post autor: nordwest »

Cthulhu, wrzuć tą opowieść na forum kryptozoologiczne:
http://www.kryptozoologia.pl
na pewno docenią i zaczną się zastanawiać co to było icon_twisted

Ja niedawno opisałem zdarzenie z cmentarza w innym wątku, ale ponieważ opis jest krótki, przekleję go tu:
Otóż kilka lat temu byłem we Lwowie na Cmentarzu Łyczakowskim, i postanowiłem zapalić znicz na pewnym grobie (wiedziałem w której jest kwaterze, ale nie znałem dokładnej lokalizacji). Było jesienne popołudnie, nie było już sprzedawców ze zniczami, miałem tylko zapałki. Zabrałem jeden znicz z grobu Marii Konopnickiej - bo tam zawsze pali się ich conajmniej kilkadziesiąt. Pomyślałem sobie "od jednego nie zbiednieje"Zacząłem szukać interesującego mnie grobu - było coraz bardziej szaro, zaczął padać deszcz, grobu nie znalazłem, przemokły mi buty wskutek łażenia pomiędzy krzakami po rozmiękłym gruncie na stokach... W końcu odniosłem znicz Konopnickiej i w duchu przeprosiłem. Następnym razem poszedłem wcześnie za dnia, kupiłem znicz i poszukiwany nagrobek znalazłem bez problemu... Myślę, że Konopnicka potraktowała mnie dość łagodnie, ale nigdy nie wiesz kto leży w grobie z którego zabierasz znicz..

Inna sprawa, że całą sytuację można wytłumaczyc całkiem racjonalnie - zapadał zmrok, deszcz tym bardziej pogarszał widoczność, Cmentarz Łyczakowski jest położony na pagórkach, kwatery są rozległe i mają nieregularne kształty, do tego jest dużo krzewów zasłaniających niektóre groby -- > nic dziwnego że w ograniczonym czasie nie znalazłem szukanej mogiły...
Jeszcze wrócą wiosny przypływy i zaświecą zorze rankami
Wilki przecież polują stadami i dopadną kiedyś myśliwych
(Otton Żupancić)
Awatar użytkownika
CTHULHU
Posty: 34
Rejestracja: 18 lut 2010, 20:30
Lokalizacja: Civitavecchia
Płeć:

Post autor: CTHULHU »

Mój drogi przyjacielu nordwest z twojego punktu widzenia ta historia jest niedorzeczna...
mówiąc szczerze, rozumiem cię doskonale, bo to jest niesamowita powiastka, ale podkreślam nie zmyślona, tak jak wyżej napisałem ja nic nie widziałem.
Wujek stary leśnik z wielkim doświadczeniem rozpoznał by co to było za zwierzę.
Opowiadał mi po powrocie do domu iż widział ów "paskudę" jak to zawsze mawiał, kilka razy.

Odpowiedź na to może być prosta, w przyrodzie czasem zdarzają się mutanty, takie jak krowa z pięcioma nogami.





Obrazek




Źródło: http://fakty.interia.pl/galerie/natura/ ... 5241,1,550
Awatar użytkownika
nordwest
Posty: 100
Rejestracja: 28 sie 2007, 10:27
Lokalizacja: WLKP
Płeć:

Post autor: nordwest »

Nie twierdzę że Twoja opowieść jest niedorzeczna. Jest interesująca i postaram się skomentować. Zachęta do napisania na forum kryptozoologicznym nie była szyderstwem. Napiszę więcej wieczorem - albo jutro-pojutrze. Pozdrawiam.
Jeszcze wrócą wiosny przypływy i zaświecą zorze rankami
Wilki przecież polują stadami i dopadną kiedyś myśliwych
(Otton Żupancić)
Awatar użytkownika
CTHULHU
Posty: 34
Rejestracja: 18 lut 2010, 20:30
Lokalizacja: Civitavecchia
Płeć:

Post autor: CTHULHU »

Mutacje genetyczne w przyrodzie występują często, jak napisał wyżej swoją historię kolega Vendetta jest wielka szansa iż również miał do czynienia ze zwierzęciem zmutowanym genetycznie, chorym.

Dla bliższego zapoznania się z określeniem mutacje genetyczne, pozwolę sobie zamieścić kilka zdjęć.



Obrazek

Obrazek

Obrazek
Artur
Posty: 17
Rejestracja: 21 lut 2010, 16:58
Lokalizacja: Wroc
Płeć:

Post autor: Artur »

Spacerowałem kiedyś z psem, a kiedy weszliśmy na wzgórze, zobaczyliśmy na polu, w odległości 200-300 metrów jakieś dziwne zwierze. Zabrzmi to idiotycznie, ale wyglądało jak coś pomiędzy czarnym psem a sarną. W pierwszej chwili pomyślałem, że może to pies z jakiejś dużej chudej rasy, jak chart, ale to coś było większe i poruszało się jakoś dziwnie. Na pewno nie była to sarna, bo sarnę na polu rozpoznam i z 500 metrów. Teoretycznie mogła to być czarna koza, ale ten sposób ruchu nie pasował i ogólnie sylwetka była nieco inna. Poza tym mój pies też patrzył na to zdziwiony. Gdy zobaczy sarnę, kozę albo innego psa, to jest ożywiony i węszy, a tym razem patrzył równie zdziwiony jak ja i wyraźnie miał ochotę się wycofać. Uznałem, że ma rację. Wszystko to było w biały dzień, w znanym mi terenie, obaj z psem byliśmy w dobrej kondycji psychicznej. Nie byłem mocno przestraszony, ale nieco zdziwiony i zaniepokojony spotkaniem z tajemniczym zwierzęciem. A teraz smaczek: wkrótce potem miejscowe gazety doniosły, że właśnie na tych polach dzieje się coś dziwnego. W nocy pojawiły się głębokie odwierty, na pewno wykonane jakimś ciężkim sprzętem, ale nie było śladów dojazdu tego sprzętu. Nie wiem, czy te dwa wydarzenia się łączą, ale sprawa jest dziwaczna. Przedwczoraj w tym samym miejscu spotkaliśmy biegające luzem dwa psy: jeden mały, a drugi duży i czarny, też w odległości 200-300 metrów, a jednak od razu rozpoznałem, że to pies i mój pies też reagował normalnie: węszył i rwał się do tamtych. Może więc tamto stworzenie było którymś z tych: http://wiedzmin.wikia.com/wiki/Kategoria:Stworzenia :lol:
Awatar użytkownika
nordwest
Posty: 100
Rejestracja: 28 sie 2007, 10:27
Lokalizacja: WLKP
Płeć:

Post autor: nordwest »

Cthulhu,

Dwie możliwe interpretacje Twojej opowieści

1. Racjonalistyczna
a) mógł to być jakiś duży, chory i nietypowo się zachowujący jeleń albo dzik. Może i mutant, ale niekoniecznie. Wśród saren trafiają się samce z wadliwym porożem - tzw. szydlaki, perukarze itd., osobniki takie są odtrącane przez resztę zwierząt swojego gatunku. Taki nietypowy osobnik może być agresywny. Także duży, wyrośnięty nad normę, a przy tym np. chory dzik lub jeleń może być niebezpieczny.
b) zwierzę z gatunku normalnie nie występującego w Polsce. Coś takiego jak pumy na Opolszczyźnie, które przecież były naprawdę. W latach 70-tych podobno z któregoś z ogrodów zoologicznych w Polsce uciekły dwa rosomaki i przez rok żyły gdzieś w Kieleckiem czy Krakowskiem. W I połowie XX w. na terenach ówczesnych Niemiec (w tym także polskie ziemie zachodnie i północne) była moda na introdukowanie różnych egzotycznych zwierząt i drzew - był okres, że po Dolnym Śląsku i Meklemburgii biegały nawet kangury na wolności...

2. Nieracjonalistyczna - co nie znaczy, że głupia:

"Pokrywające niegdyś ogromne połacie kraju bory i puszcze nie tylko dostarczały mieszkańcom okolicznych osad i wsi pożywienia, budulca i opału [...] W mniemaniu ludu stanowiły one siedliska wszelakiego rodzaju istot duchowych – leśnych, leśników, lasowych, dziadków leśnych, jeźdźców leśnych, gajowików itd. [...]
K. Moszyński wykazał, iż dane wyobrażenia demoniczne występowały we wszystkich słowiańskich kulturach ludowych, miały związek z duszami ludzi zmarłych nagle w lesie, domeną ich działania było panowanie nad zwierzyną leśną (zwłaszcza wilkami), i wodzenie ludzi po manowcach leśnych. [...]
Współczesne badania terenowe wskazują jednakże na fakt funkcjonowania jeszcze pewnych elementów tych wierzeń. Pewnym zasobem wiadomości na ten temat dysponowało w regionie lubelskim 75% informatorów, w rzeszowskim 52%, a w białostockim 50%. Demony leśne określano najczęściej mianem duchów (39%), diabłów (15%) i złych duchów (12%). Ponadto odnotowano jeszcze takie nazwy: strachy, duchy leśne lub lasowe, duchy pokutne, leśne strachy, leśni ludzie, mamuny, błędy, oraz czarowniki, duchy błędne, pustelniki, zbóje.
Jeszcze bardziej zróżnicowane okazały się poglądy dotyczące kwestii ich postaci, a mianowicie:
a) postacie antropomorficzne (27%), jak człowiek bliżej nieokreślony, chudy i obrośnięty człowiek bez odzieży, mężczyzna bliżej nieokreślony, mężczyzna ubrany modnie po miejsku i w kapeluszu, mężczyzna w stroju leśniczego, Żyd w chałacie i jarmułce na głowie, młode dziewczyny z rozpuszczonymi włosami oraz niemowlę nagie lub odziane w brudną pieluszkę
b) postacie zoomorficzne (17%), jak bliżej nie określone zwierzę, czarny ptak, sowa, wilk, pies, koń, kot, dzik czy zając
c) postacie teratologiczne (5%), jak baba-potwór o ciele porośniętym gęstym włosem oraz silnie owłosiony mężczyzna o nogach końskich i z różkami na głowie
d) postacie ruchomych płomyków, światełek (3%)
e) postacie zmienne – raz ludzkie, a innym razem zwierzęce (30%)
f) bezpostaciowe, niewidzialne (17%)"


Leonard Pełka, Polska demonologia ludowa, Warszawa 1987, s. 105-107
Jeszcze wrócą wiosny przypływy i zaświecą zorze rankami
Wilki przecież polują stadami i dopadną kiedyś myśliwych
(Otton Żupancić)
Awatar użytkownika
CTHULHU
Posty: 34
Rejestracja: 18 lut 2010, 20:30
Lokalizacja: Civitavecchia
Płeć:

Post autor: CTHULHU »

Wybacz Fredi, faktycznie to udziwniłem.

nordwest możliwe, są rzeczy niewyjaśnione, dziwne.
stworzenie podobne do tego które mój wujek zobaczył.
Awatar użytkownika
Marmott
Posty: 1
Rejestracja: 14 paź 2010, 13:17
Lokalizacja: Zduńska Wola
Gadu Gadu: 7207531
Płeć:

Post autor: Marmott »

To ja może trochę odświeżę temat :-)
:568:
Początek lipca 2009r. Wybraliśmy się ze znajomymi w Bieszczady, konkretnie Ustrzyki Górne.
Kto był zapewne kojarzy pole namiotowe pttk.
Pierwsza noc, po rozbiciu namiotów i ogarnięciu się usiedliśmy do ognia.
Siedzieliśmy do późna popijając różne trunki, jedząc zupki, kiełbaski itp.
Około godziny 1 wszyscy zwinęli się spać a ja postanowiłem ze posiedzę i poczekam aż ognisko się ładnie wypali i tylko przygaszę to co się będzie jeszcze tliło <--- tak tez zrobiłem :)
Poszedłem do namiotu, zasunąłem "drzwiczki" i układałem się do snu, nie mogłem usnąć więc tylko bezczynnie gapiłem się w dach namiotu.
W pewnej chwili usłyszałem ze coś podchodzi do naszego ogniska i coś tam szpera w menażkach itp, szybko się zerwałem z latarką w dłoni bo nie chciałem zostać pozbawiony menażki, po wyjściu z namiotu ( zrobiłem to naprawdę błyskawicznie ) ku mojemu ździwieniu nie zobaczyłem nic, rozejrzałem się dookoła, prześwieciłem dokładnie każdy krzak i nic....
Postanowiłem zebrać wszystkie te gary i schować w namiocie i położyłem się znowu.
Niecałą minutę po tym jak się położyłem znowu słyszę ze coś podchodzi do naszego "obozu" i wyraźnie słyszę ze ktoś wyciąga puszki po piwach z naszego prowizorycznego kosza, niby nie miałbym nic przeciwko ale bardzo mnie interesowało kto to i czemu wcześniej czaił się na nasze gary i jak to zrobił że tak szybko zniknął.
Po cichu zbliżyłem się do drzwiczek namiotu i energicznie je otworzyłem zapalając latarkę i świecąc na nasz kosz.... znowu nic... Wyglądało by tak jakby ten ktoś rozpływał sie w sekundę... nie miał w sumie nawet za co się schować. Rozejrzałem się i poszedłem spać, rano po przebudzeniu okazało się ze ktoś gwizdnął wszystkie puszki ze śmietnika....

Dodam jeszcze ze akurat bylismy na tym campingu przed sezonem tej nocy bylismy pierwszymi turystami na polu, dopiero na drugi dzien przyjechali jacyś słowacy.
Cała sytuacja wyglądała tak jakby ktoś gdzieś z bliska obserwował nas jak ucztujemy i zaraz po tym jak udaliśmy się na spoczynek postanowił pożerować na naszych resztkach bądź cholera wie co zrobić, mam nadzieje że zobaczył że czuwam i sie zmył.
Na 100% nie był to zwierzak bo zwierz po prostu by kosz rozszarpał i zjadł resztki a nie starannie "po cichu" wyciągną puszki i się zwiną.
Nie wiem kto to był ale gratuluje szybkości, albo miał pelerynę niewidkę albo potrafił w sekundę zniknąć.

Pozdrawiam ;-) :568: :568:
"Jeżeli spożywamy alkohol, nie pijemy..." :D
wojtek007
Posty: 20
Rejestracja: 03 maja 2010, 10:25
Lokalizacja: Chrzanów
Gadu Gadu: 5804455
Tytuł użytkownika: Wojtek136
Płeć:

Post autor: wojtek007 »

[ Dodano: 2009-11-12, 01:17 ]
Sytuacje z takimi pułapkami są częstsze. Podobna sytuacja:

"Opowiem Wam niesamowitą historię, która przytrafiła się mojej koleżance. Mieszkamy w małym powiatowym miasteczku na południu Polski. Żeby nie siać paniki - nie zdradzę dokładnie gdzie... !CIACH!... nam ta historia zmroziła krew w żyłach. Dziewczyny napisałam ja po to ,żeby was ostrzec. NIGDY. Przenigdy nie zatrzymujcie się po ciemaku na drodze !!! I zawsze jak wsiadacie do samochodu - obejrzyjcie się za siebie !"

Oto link:
http://www.netkobiety.pl/t2274.html
Jak tu teraz jechać w nocy ??
Pistolet i nic więcej majtki na zmianę jak by ktoś narobił ze strachu bo ja nie
Ostatnio zmieniony 18 paź 2010, 21:13 przez wojtek007, łącznie zmieniany 3 razy.
Awatar użytkownika
CTHULHU
Posty: 34
Rejestracja: 18 lut 2010, 20:30
Lokalizacja: Civitavecchia
Płeć:

Post autor: CTHULHU »

Eeeeee to znana historyjka, słyszałem to już z tysiąc razy...
wojtek007
Posty: 20
Rejestracja: 03 maja 2010, 10:25
Lokalizacja: Chrzanów
Gadu Gadu: 5804455
Tytuł użytkownika: Wojtek136
Płeć:

Post autor: wojtek007 »

Edyta :

Bronie mogę posiadać pistolet hukowy pod warunkiem że kupuje osoba pełnoletnia.

A co do noszenia majtek to wole bokserki
Ostatnio zmieniony 18 paź 2010, 20:11 przez wojtek007, łącznie zmieniany 2 razy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy, wyprawy oraz spacery”