Może zacznę od tego, że biorąc nóż, to podstawowym i nierozłącznym dodatkiem „musi” być apteczka.
Nie widzę innej opcji, czy możliwości. Powiedzmy, iż każdy ma ze sobą taki zestaw i jak w temacie, złamał nogę. 
Jeszcze dochodzi inna sprawa. Ilu z was miało złamaną jakąkolwiek kończynę, nie mówiąc już o nodze ?
No właśnie, tak myślałem, że niewielu. I tu nie tylko sprawa ma się do samej apteczki, czy 
umiejętności wykorzystania jej w odpowiednim momencie i praktyczny sposób. Ale sam 
pomysł dojścia, podczołgania się, do jakiejkolwiek drogi, ze złamaną nogą jest bardzo, ale to 
bardzo trudnym zadaniem. W większości złamań kończyny dolnej prawie niewykonalny.
Po pierwsze, z powodu bólu, który pojawia się po przejściu szoku, który trwa około 30minut.
W tym czasie, możemy akurat dobrze zabezpieczyć nogę, przed jakimikolwiek 
przemieszczeniami kości, co może spowodować do krwotoków wewnętrznych oraz, co 
gorsze, do rozerwania mięśni, a nawet doprowadzić do otwartego złamania.
A wszystkie pomysły z patyczkami, kijkami i innego rodzaju materiałami znalezionymi w 
lesie, niewiele nam pomogą. Tym bardziej jeśli jesteśmy sami. To jest dobre, jak są dwie lub 
więcej osoby. Najlepszym rozwiązaniem jest zablokowanie nogi złamanej, przekładając 
prostymi kijami, co najmniej trzema, obu nóg i dobre związanie ich (nie piszę mocne, bo 
można pozbawić się dopływu krwi, więc siłę trzeba wyczuć). 
Po dwa, gdy już mamy złamanie unieruchomione, na pewno już czujemy ten niesamowity, 
niepowtarzalny ból, którego nawet nie da się opisać. I tu przydaje się bardzo, apteczka, z tym, 
że musi być odpowiednio przygotowana. Więc chociaż kilka mocnych tabletek  
przeciwbólowych być musi. Teraz można by się pokusić o dotarcie do cywilizacji, co jest 
naprawdę niełatwe, ale nie niewykonalne. Potrzeba tylko wielkiej odporności na ból, oraz 
woli przeżycia. I tu można sprawę zacząć mocno komplikować, ponieważ przy złamaniu 
górnego odcinka kończyny, czyli kości udowej, mamy już ogromny problem, bo jakbyśmy
unieruchomili nogi, to i tak przy każdym jakimkolwiek ruchu tułowia, bioder, ramion, głowy 
przemieszcza się kość w miejscu złamania. Więc nie jest prostą sprawą gdziekolwiek pełzać. 
Nawet przemieszczenie się na odległość 100m. Dla większości może być barierą nie do 
pokonania. I nie liczy się wytrzymałość jaką każdy z nas posiada, lub siedząc wygodnie w 
fotelu myśli, że posiada. Tylko przeżycie takiego złamania i prób poruszania się z nim.
Jeszcze bardziej komplikując sprawę, można przy takim wypadku naprawdę ostro się 
pokaleczyć, co w lesie w trudnych warunkach szybko może doprowadzić, do zakażenia, 
nawet mając apteczkę. Dlatego, jak już kolega wspomniał, zawsze trzeba powiadamiać 
bliskich, znajomych, przyjaciół o naszym wypadzie. Oraz mniej więcej określić, gdzie i na ile 
czasu się wybieramy. Co do tego, nie ma innej możliwości, tak samo jak nóż + apteczka.
Co do otwartych ran. Oczywiście najlepszym sposobem, jeśli jest to naprawdę głęboka rana, 
jest jak najszybsze opatrzenie rany, czyli przemycie, oczyszczenie no i na koniec zszycie.
Może brzmi to niezbyt przyjemnie, ale uwierzcie mi, że da się bez większych 
problemów(chyba, że rana jest w ciężko dostępnym miejscu) zaszyć samemu. Używając igły 
w kształcie literki ‘c’. W każdej apteczce taka powinna być, jak również nić chirurgiczna, lub 
cienka żyłka wędkarska, którą trzeba koniecznie wymoczyć w spirytusie, a najlepiej przed 
wypadem, wygotować i zamknąć w szczelnym jałowym pojemniczku, woreczku.
Jak widać z mojej krótkiej wypowiedzi, tematy temu podobne są nieskończone i podałem 
tylko kilka drobnych przykładów, które można rozwijać z czego powstać by mogła całkiem 
niezła praca magisterska.  
 
Pozdrawiam i nie życzę nikomu niemiłych zdarzeń w dziczy.