Szkoda, tym bardziej że od 2 tygodni było wszystko ugadane a teraz nagle...ehh szkoda gadać.
wolfshadow, dzięki za słowa "umocnienia"
[ Dodano: 2010-06-04, 10:09 ]
Na myśl mi nie przyszło żeby uaktualnić ten temat...oj gapa ze mnie...ruszamy dzisiaj, nic się nie zmieniło(nawet pociąg którym jedziemy) jeśli jest jakiś hardcor który chce się przyczepić to zapraszamy
Wróciliśmy, żyjemy, jesteśmy bogatsi o nowe doświadczenia i o widoki których nie zapomnimy do końca życia.
Ok 17:30 dojechaliśmy do Węgierskiej Górki...wysiadamy z pociągu... pierwsze słowa brzmiały mniej więcej tak: " o ku**a co to za wieś zabita dechami, mieszka tu ktoś?" pierwsza myśl jednak uległa zmianie gdy wyszliśmy na 2 stronę dworca gdzie była już cywilizacja. Szybkie spojrzenie na mapę gdzie dokładnie znajduje się wejście na szlak i ruszamy.
Droga w miarę prosta i niezbyt wyboista więc szło się bardzo przyjemnie ale po wejściu do zalesionej i górzystej części lasu czuć było panującą wilgoć i ślizgające się błoto wraz z kamieniami. Praktycznie od początku towarzyszyły nam piękne widoki na całą okolicę ale gdy doszliśmy do pierwszego punktu widokowego na Glinnym żal było odchodzić bo widok był cudowny, no ale cóż...młoda godzina była jeszcze więc ruszyliśmy dalej przed siebie. Ok godz 20 dotarliśmy w okolicę Polany Cebulowej i tam właśnie spędziliśmy piękną i ciepłą noc z cudnym widokiem na Sołę i oświetlone domki w Węgierskiej Górce.
Pobudka ok godziny 7:30 połączona z podziwianiem widoczków przy pięknej słonecznej pogodzie. Następnie poskładaliśmy nasze manatki zjedliśmy śniadanko i ruszyliśmy dalej przed siebie w poszukiwaniu widoków. Po dojściu na Magurkę Radziechowską rozległ się przed nami widok na prawie cały beskid śląski i żywiecki. Dalszym celem naszej wędrówki była Magurka Wiślańska i tam właśnie podążaliśmy napotykając różne przeszkody na szlaku (połamane drzewa). Z Magurki Wiślańskiej udaliśmy się na Malinową Skałę na której zaczeliśmy obserwować człowieka latającego na skrzydle, którego potem spotkaliśmy po zejściu niżej...
Musiał awaryjnie lądować na choinkach ale na szczęście nic mu się nie stało i pomogliśmy mu przy ściąganiu skrzydła i linek z choinki. Człowiek ten okazał się być miłym facetem który z ogromną frajdą opowiadał nam o swoim hobby. Po pewnym czasie zauważyliśmy że jego kolega jest wysoko nad nami i pewnie daleko sobie poleci...Nasz nowy znajomy jednak powiedział że to o niczym nie świadczy i może być tak że za 10 min kolega z góry również wyląduje na choinkach...no i wylądował kilkanaście km od nas.Oczywiście nasz nowy znajomy próbował się skontaktować z znajomym który właśnie sobie gdzieś nam prawdopodobnie macha nogami w powietrzu. Kolega nie odbierał dość długo telefonu więc sensownym wyjściem było powiadomienie GOPR-u o zaistniałej sytuacji. Jednak po pewnym czasie kolega tego lotnika którego poznaliśmy oddzwonił i powiedział że wszystko jest ok. Akcja GOPR została odwołana a My udaliśmy się na Skrzyczne.
Po dojściu do Schroniska zjedliśmy obiady i uzupełniliśmy płyny w organizmach. Po krótkiej naradzie stwierdziliśmy, że jednak tutaj zakończymy naszą podróż. Wyprawa i widoki w pełni nas zadowoliły więc zjechaliśmy kolejką krzesełkową do Szczyrku a z tamtego miejsca busem do Bielska Białej no i pkp do domu.
Kilka moich
zdjęć