Skorupiaki i mięczaki
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
powitał
odkopie troszkę
nie wiem jak ze ślimakami ale jeśli chodzi o raki, langusty homary i inne skorupiaki większe to najlepszym sposobem do gotowania jest właśnie wrzucenie na zimną wodę i dopiero potem gotowanie - przy powolnym podgrzewaniu wpadają w śpiączkę i nic dalej nie czują. Polecał ten sposób m.inn Heston Blumenthal i Guy Savoy. Można też przeciąć głowę wzdłuż - całą głowę, popularne wbicie szpikulca w "szyję" tylko je paraliżuje a nie uśmierca
pozdro
odkopie troszkę
nie wiem jak ze ślimakami ale jeśli chodzi o raki, langusty homary i inne skorupiaki większe to najlepszym sposobem do gotowania jest właśnie wrzucenie na zimną wodę i dopiero potem gotowanie - przy powolnym podgrzewaniu wpadają w śpiączkę i nic dalej nie czują. Polecał ten sposób m.inn Heston Blumenthal i Guy Savoy. Można też przeciąć głowę wzdłuż - całą głowę, popularne wbicie szpikulca w "szyję" tylko je paraliżuje a nie uśmierca
pozdro
Nie lubię noży...
- ColdDemons
- Posty: 33
- Rejestracja: 24 mar 2013, 09:35
- Lokalizacja: Górowo Iławeckie
- Płeć:
Kurcze raki łapałem ostatnio z 15lat temu w Wałszy, gdzieś pod Pieniężnem. Wracaliśmy z moim drużynowym po kilku dniach spędzonych we Fromborku. Woda w rzece czyściutka, my głodni i bez kasy już, a one sobie łaziły po dnie. Do dzisiaj mam na dłoni pamiątkę po szczypcach. Co do przygotowania to wrzucaliśmy je na wrzątek, wyskubaliśmy mięsko i dodaliśmy do zupki chińskiej. Pyszne było.
- wolfshadow
- Posty: 1050
- Rejestracja: 17 kwie 2008, 07:30
- Lokalizacja: Jaworzno
- Tytuł użytkownika: tuptuś leśny
- Płeć:
- Kontakt:
Dzisiaj jest 20 kwietnia więc zaczyna się sezon na winniczki.
Raki łowiłem i wyrywałem "przekręcając" środkową płytkę przy ogonie. Wraz z nią wyciągało się całe jelito. Mięcho w skorupach było gotowane lub tylko pieczone przy ognisku. Spotkałem się też z wersją obrywania rakowi jednego szczypca i wypuszczaniu delikwenta do wody. Szczypiec odrastał. Zdarzało mi się łowić raki z różnej wielkości szczypcami więc może jest w tym prawda.
Raki łowiłem i wyrywałem "przekręcając" środkową płytkę przy ogonie. Wraz z nią wyciągało się całe jelito. Mięcho w skorupach było gotowane lub tylko pieczone przy ognisku. Spotkałem się też z wersją obrywania rakowi jednego szczypca i wypuszczaniu delikwenta do wody. Szczypiec odrastał. Zdarzało mi się łowić raki z różnej wielkości szczypcami więc może jest w tym prawda.
.:fortes fortuna adiuvat - Terencjusz:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
W szczypcach jest najmniej mięsa -imho brak logiki w takim postępowaniu. By się cokolwiek najeść całych raków potrzeba też całkiem sporo. Same raki tracą bardzo często szczypce podczas walk np o terytorium, w spotkaniu z niegotową jeszcze samicą czy w spotkaniu np. z sandaczem.wolfshadow pisze: Spotkałem się też z wersją obrywania rakowi jednego szczypca i wypuszczaniu delikwenta do wody. Szczypiec odrastał. Zdarzało mi się łowić raki z różnej wielkości szczypcami więc może jest w tym prawda.
Mimo pancerza, są to delikatne stworzenia. Ryby też potrafią wyczuć który rak jest akurat po wylince, gdy nowy pancerz jeszcze nie stwardniał - wówczas bez problemu potrafią rozszarpać raka, nawet dużego.
- wolfshadow
- Posty: 1050
- Rejestracja: 17 kwie 2008, 07:30
- Lokalizacja: Jaworzno
- Tytuł użytkownika: tuptuś leśny
- Płeć:
- Kontakt:
Zirkau, może brak logiki, może działanie proekologiczne na przełomie lat '80/'90 tych. Ja nie bawiłem się w catch and relase. No może poza samicami z ikrą/jajami pod odwłokiem. Przy zmianie miejscówek wyciągało się wtedy 16 raków na godzinę. Żabki na przynętę woziliśmy swoje bo na miejscu była ekipa, która gustowała w żabich udkach pieczonych nad ogniskiem i lokalna, płazia populacja była wyjątkowo ostrożna.
Raczka trzymałem kilka lat w domowym akwarium. Przeszedł kilka wylinek i nawet pielęgnice go nie dopadły. Zawsze przy wylince potrafił się dość skutecznie zakamuflować.
Raczka trzymałem kilka lat w domowym akwarium. Przeszedł kilka wylinek i nawet pielęgnice go nie dopadły. Zawsze przy wylince potrafił się dość skutecznie zakamuflować.
.:fortes fortuna adiuvat - Terencjusz:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
- wolfshadow
- Posty: 1050
- Rejestracja: 17 kwie 2008, 07:30
- Lokalizacja: Jaworzno
- Tytuł użytkownika: tuptuś leśny
- Płeć:
- Kontakt:
Żabie udka da się nabyć oficjalnie. Kiedyś moja siora postanowiła błysnąć przed rodziną i przygotowała coś takowego. Zawaliła sprawę bo pokazała przed opieczeniem. Widok i zapach odrzucał. Ostatecznie wyszedłem z tej imprezy najbardziej żabiną objedzony. Choć znacznie lepsze są udka bezpośrednio z ogniska a nie zapiekane w piekarniku.
Na winniczki sezon trwa od już od 2 dni. Pokazały się też wstężyki gajowe. Wstępnie przetworzone ślimaki można mrozić (nawet zapakowane po przetworzeniu w skorupki). Przynajmniej ja tak robię.
Krewetki mam w zamrażarce standardowo. Albo są podsmażane z sosem chili i czosnkiem, albo z sosem sojowym, miodem i czosnkiem. Oczywiście sól, pieprz do smaku.
Na winniczki sezon trwa od już od 2 dni. Pokazały się też wstężyki gajowe. Wstępnie przetworzone ślimaki można mrozić (nawet zapakowane po przetworzeniu w skorupki). Przynajmniej ja tak robię.
Krewetki mam w zamrażarce standardowo. Albo są podsmażane z sosem chili i czosnkiem, albo z sosem sojowym, miodem i czosnkiem. Oczywiście sól, pieprz do smaku.
.:fortes fortuna adiuvat - Terencjusz:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
Uwaga! Robię dwu letni odkop, ale taki temat nie powinien być zapomniany
Czy wstężyki ogrodowe bardzo odbiegają walorami smakowymi od winniczków?
Na działce mam ich zatrzęsienie, a wyjście po deszczu i niezdeptanie któregoś z nich graniczy z cudem. Więc się zastanawiam czy walory smakowe tego ślimaka są warte konsumpcji i zachodu zbierania?
Czy wstężyki ogrodowe bardzo odbiegają walorami smakowymi od winniczków?
Na działce mam ich zatrzęsienie, a wyjście po deszczu i niezdeptanie któregoś z nich graniczy z cudem. Więc się zastanawiam czy walory smakowe tego ślimaka są warte konsumpcji i zachodu zbierania?
- Mr. Wilson
- Posty: 422
- Rejestracja: 27 paź 2010, 22:55
- Lokalizacja: xyz
- Płeć:
- Kontakt:
Długo nie czekałem, zrobiłem z nich danie. Proszę:)viragolo pisze:Jak skosztujesz daj znać, jestem bardzo ciekaw Twojej opinii, też zrobię test.
www.domwlas.blogspot.com/wstezyk-jedzenie
- acia1065
- Posty: 183
- Rejestracja: 29 lis 2011, 09:51
- Lokalizacja: małopolska
- Gadu Gadu: 3955209
- Tytuł użytkownika: Acia
- Płeć:
- Kontakt:
Niestety nie mogę otworzyć Twojego bloga, napisz jak robisz te ślimaki.DOM pisze:Długo nie czekałem, zrobiłem z nich danie. Proszę:)viragolo pisze:Jak skosztujesz daj znać, jestem bardzo ciekaw Twojej opinii, też zrobię test.
www.domwlas.blogspot.com/wstezyk-jedzenie
"Człowiek jest tym, co je" Feuerbach
- Bastion
- Posty: 392
- Rejestracja: 05 maja 2010, 10:21
- Lokalizacja: Gdansk
- Tytuł użytkownika: nizinny taternik
- Płeć:
Zainspirował mnie temat szczeżuji i skójki
Pyszna sprawa. Kontekst historyczny:
https://repozytorium.umk.pl/bitstream/h ... bilska.pdf
"O zbieraniu i wykorzystywaniu małży słodkowodnych jako pożywienia
dla ludzi lub zwierząt, można wnioskować na podstawie depozytów ich muszli
z jam paleniskowych odkrytych w Kamionce Nadbużnej i Kruszwicy. Małże
poddawano obróbce termicznej, co powodowało ich uśmiercenie i otwarcie
muszli, a w efekcie wydobycie jej miękkiej zawartości stanowiącej źródło cennych
składników odżywczych. Na skarmianie małżami słodkowodnymi zwierząt
hodowlanych może wskazywać fakt, że w niektórych regionach Polski
(np. na Kaszubach, w rejonie jeziora Wdzydze) jeszcze w latach 50. minionego
wieku karmiono małżami (skójkami i szczeżujami) świnie, kaczki i kury. Mięczaki
gotowano w całości, następnie wydobytym z muszli mięsem karmiono
zwierzęta (ten rodzaj pokarmu nazywano żabianką), a wywar (rosół) podawano
im do picia (Kawecki 1988, s. 205). Poprzez gotowanie mięso małży staje się
280 Mirosława Zabilska
również przyswajalne dla człowieka. „W przypadku omawianych gatunków
małży słodkowodnych nie stwierdzono jedzenia ich na surowo” (Kurzawska
2008, s. 59). Innym sposobem przygotowania mięsa tych zwierząt do spożycia,
stosowanym przypuszczalnie w przypadku konsumpcji przez człowieka,
było pieczenie na ogniu (względnie prażenie). Mogą na to wskazywać między
innymi znaleziska muszli małży zalegających w warstwie spalenizny lub nadpalonych
pochodzące z miejscowości Lutol Mokry (Kurzawska 2008, s. 60)"
Pyszna sprawa. Kontekst historyczny:
https://repozytorium.umk.pl/bitstream/h ... bilska.pdf
"O zbieraniu i wykorzystywaniu małży słodkowodnych jako pożywienia
dla ludzi lub zwierząt, można wnioskować na podstawie depozytów ich muszli
z jam paleniskowych odkrytych w Kamionce Nadbużnej i Kruszwicy. Małże
poddawano obróbce termicznej, co powodowało ich uśmiercenie i otwarcie
muszli, a w efekcie wydobycie jej miękkiej zawartości stanowiącej źródło cennych
składników odżywczych. Na skarmianie małżami słodkowodnymi zwierząt
hodowlanych może wskazywać fakt, że w niektórych regionach Polski
(np. na Kaszubach, w rejonie jeziora Wdzydze) jeszcze w latach 50. minionego
wieku karmiono małżami (skójkami i szczeżujami) świnie, kaczki i kury. Mięczaki
gotowano w całości, następnie wydobytym z muszli mięsem karmiono
zwierzęta (ten rodzaj pokarmu nazywano żabianką), a wywar (rosół) podawano
im do picia (Kawecki 1988, s. 205). Poprzez gotowanie mięso małży staje się
280 Mirosława Zabilska
również przyswajalne dla człowieka. „W przypadku omawianych gatunków
małży słodkowodnych nie stwierdzono jedzenia ich na surowo” (Kurzawska
2008, s. 59). Innym sposobem przygotowania mięsa tych zwierząt do spożycia,
stosowanym przypuszczalnie w przypadku konsumpcji przez człowieka,
było pieczenie na ogniu (względnie prażenie). Mogą na to wskazywać między
innymi znaleziska muszli małży zalegających w warstwie spalenizny lub nadpalonych
pochodzące z miejscowości Lutol Mokry (Kurzawska 2008, s. 60)"
Co nas nie zabije to nas wzmocni...
-
- Posty: 1
- Rejestracja: 19 paź 2020, 11:15
- Lokalizacja: Suwałki
- Tytuł użytkownika: Irzinek
- Płeć:
DOM, Zaproś mnie na: www.reconnet.pl
Ostatnio zmieniony 22 paź 2020, 18:43 przez Irzinek, łącznie zmieniany 1 raz.
- Bastion
- Posty: 392
- Rejestracja: 05 maja 2010, 10:21
- Lokalizacja: Gdansk
- Tytuł użytkownika: nizinny taternik
- Płeć:
Nazwy są trochę mylące bo skorupiaki mają odnuża (przykładem są decapoda- dziesięcionogi w tym rak czy homar).
Natomiast mięczaki, to wyłącznie ślimaki (w skorupce albo bez).
Temat badałem kilka lat temu, z tego co pamiętam to wszystkie skorupiaki występujące na świecie są jadalne. W tym np nasze raki, prosionki i kiełże.
Jeśli chodzi o mięczaki, mam jedną pewną informację, ślimak błotniarka jest żywicielem pośrednim dla bardzo grożnego pasożyta- motylicy wątribowej.
Osobiście nie jem żadnych ślimaków wodnych ze skręconym pancerzem. Co innego z małżami te jem na surowo, szczególnie na przedwiośniu, zanim zakwitnie woda.
Natomiast mięczaki, to wyłącznie ślimaki (w skorupce albo bez).
Temat badałem kilka lat temu, z tego co pamiętam to wszystkie skorupiaki występujące na świecie są jadalne. W tym np nasze raki, prosionki i kiełże.
Jeśli chodzi o mięczaki, mam jedną pewną informację, ślimak błotniarka jest żywicielem pośrednim dla bardzo grożnego pasożyta- motylicy wątribowej.
Osobiście nie jem żadnych ślimaków wodnych ze skręconym pancerzem. Co innego z małżami te jem na surowo, szczególnie na przedwiośniu, zanim zakwitnie woda.
Co nas nie zabije to nas wzmocni...