Suszone mięcho zalać
ZIMNĄ wodą i
ZOSTAWIĆ na około godzinę w spokoju... po tym czasie dopiero na ogień.
Tak też się postępuje np z fasolą czy grzybami suszonymi.
Ja zauważyłem sporą różnicę w "dojściu" do miękkości... Choć potrawa z suszonego mięcha nigdy nie będzie taka jak ze świeżego. Zawsze będzie trochę twardsze.
Ja przed suszeniem, płaty mięsa nacieram "Vegetą" czy innym tam "Kucharkiem".
Wtedy dopiero na suszarkę.
Jak już dobrze podeschnie (nie łamie się jeszcze) , kroję w niedużą kostkę, wsadzam do lnianego woreczka i wieszam w przewiewnym ciepłym miejscu.
U mnie takim miejscem jest kaloryfer w kuchni , nawet latem jest w zasięgu ciepła z gotowania
.
W terenie mięsko najpierw namaczam. a po godzinie gotuję. Nie muszę dodawać kostek, ani przypraw bo rosołkiem ("kucharkiem) jest już natarte .
Oczywiście jak mi się nie chce czekać, to gotuję normalnie i wtrajam
TWARDE , a jak mam ochotę pocelebrować potrawę... to się bawię nawet w krzaczorach