
Początek wypadu. Ustalanie trasy


Ustaliliśmy że tniemy strumieniem.

A tu żeby nie było że nie mówiłem.Że co krok czysta jak łza woda


trochę łączkami.

Jedno z wyjątkowych miejsc...

A to burek który sie przypałętał do nas. I poszedł za nami.. Żadna siła nie zmusiła go by odszedł

Malec ostro szalał.

Szedł zmrok, baliśmy się żeby nie pobiegł w las i nie zginą. Więc
przywiązaliśmy go do drzewa. Jak widać nie bardzo mu się to podobało. Kto powiedział,
że umiejętność wiązania więzów się nie przydaje

Biedaczek w nocy bał sie jak cholera. Cały czas piszczał. Trzeba było położyć się koło niego, przytulał się i zasypiał.
Nie mieliśmy nic co by mógł zjeść. Bo nic nie wzięliśmy.

Znaleźliśmy tylko to. Tu dusi się w soli.


Trzeba było zagotować wodę

8 min gotowania i gotowy. Niestety na nas 2 i pieska to było nic

Na mapie znaleźliśmy wioskę w pobliżu gdzie szczeniak się przybłąkał. Postanowiliśmy zawrócić i znaleźć właściciela.
I udało się. Burek wrócił do domu

A my szliśmy dalej.

Piękny wschód słońca.

Spory kawał drogi i doszliśmy do miejsca...

Gdzie odpoczęliśmy.
Następnie znowu w trasę. Było ciężko, bo energii dawał nam kawałek ślimaka,
i woda z cukrem. Ale doszliśmy do kolejnego punktu.

Posiedzieliśmy do 12 przy ognisku. I zrobiliśmy nocny marsz, z którego już niestety zdjęć nie mam.
I to tak w wielkim skrócie opisałem ostatnią wyprawę. Mam nadzieje że zdjęcia będą się podobać.