SURVIVAL GLOBALNY (Totalna apokalipsa)

przyroda, turystyka, survival

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

puchalsw pisze:Ja wybrałbym strzelbę czarnoprochową z zamkiem skałkowym (nie potrzeba kapiszonów), i wymieniony przez Ciebie rewolwer (niestety bez kapiszonów się nie da)

Do tego zestaw do odlewania kul, młynek do prochu, no i zapas saletry, siarki i wungla drzewnego
Dawno już miałem wstawić poniższy cytat kreslący ciekawy pomysł na używanie broni CP w scenariuszu "Long Term SHTF" i braku kapiszonów, a przy założeniu dostępu do czarnego prochu lub możliwości jego wytworzenia. Oczywiście przy obecnym stanie prawnym w PL taka modyfikacja jest nielegalna (przez niezgodność historyczną). Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby zaplanować dokładnie taką przeróbkę na czasy post/apokaliptyczne, zgromadzić potrzebne do niej narzędzia i materiały. Można też dokonać wstępnego lutowania obwodów. No, ale do sedna:

[quote="Lloyd Tackitt w książce "A Distant Eden: Eden's Hammer""]They arrived at Matthew’s blacksmith shop and entered. Matthew was holding a sawed-off over-under shotgun that had been modified with a slide action from a pump shotgun.
(...)
Adrian asked Matt, “What’s that rig you were holding? Never saw an over under shotgun with a pump on it before.”
“It’s my newest invention. I just got it perfected, and I’m ready to give it a field trial. It’s a wild boar gun. You know how hard those pigs are to kill? Well, this little beauty will stop them dead in their tracks. It’s black powder and shoots a .779 caliber bullet that weighs a ton. It’s a sabot round. The slug is bimetallic with a hardened iron center made of three flechettes surrounded by soft lead, giving it both deep penetration and wide expansion. “
(...)
“It’s fast loading because it’s a breach loader—the rounds are placed in and the powder inserted behind it after breaking it open. The black power is a pre-measured quantity wrapped in wax paper. Once the powder is inserted, you tear a small hole in the end to expose the powder to the sparking device. I have a small piece of sharpened steel on a chain attached to the side of the action for tearing the paper. The paper-wrapped charge is sort of like the ones used during the Civil War, but loaded from the other end. This baby is fast loading, no ramrods, and extremely reliable. I went black powder because I’ve learned how to make it and it’s renewable, as they used to say. Saves those precious tailor-made factory loads for more important things, and it will bring even more trade in for black powder and bullets.”
(...)
“The pump is actually an electric generator. Remember those old shake‘em flashlights? Like that. The electric charge goes into two capacitors buried in the stock. I made the capacitors with foil and cardboard and wire. Then I covered the capacitors in melted plastic so they’re watertight.
They should last for decades. Pump the slide action to charge the capacitors, one capacitor for each barrel. There’s a switch to alternate the charging path for each barrel. When you pull one of the triggers, it releases the capacitor charge into a little sparking device I replaced the firing pin with, and boom! That big old heavy slug will go right through the thickest gristle of the biggest boar and penetrate deep, taking out their innards, making a big hole in the pig. Big hole, deep penetration, acres of internal damage, and ol pig drops in its tracks. I think I can convert one shotgun a week. It should be a good trade item.”
Adrian asked, “Why the electric stuff?”
“Because I can’t make mercury fulminate caps. This way, I don’t need to. This has a tremendously faster lock time, too—almost instantaneous.”
Adrian asked, “Shot it yet?
“Many times. Works great on the range now I’m going hunting and try it in the field. I shot it into a couple of pig carcasses to see how the round would penetrate and develop. It worked great, blew a hole all the way through. As the lead part expands, the steel flechettes keep going, but on diverging paths. I aided this by making the slug a hollow point, with the hole in the tip ending at the points of the steel flechettes. The holes coming out of the pig were from the flechettes—those babies do travel. The lead all stayed inside, blowing up everything in the chest cavity. I shot it at various distances, and it has a rainbow trajectory. It’s not a long-range gun. Shoot it over fifty yards, and you have to really start elevating the barrel. I was hoping for some rain so I could try it out wet, but it should work just fine. I want to put it to the real test before I trade any off, so I’m going to douse it with water and shoot it on the range again and then go hunting.”[/quote]


W polskim skrócie:
Pomysł zakłada przerobienie strzelby na zapłon elektryczny. Prąd pochodzić miałby z prądnicy napędzanej "pompką", jak w typowym shotgunie z magazynkiem rurowym, choć można użyć do tego systemów korbkowego czy ściskowego, pochodzących np. z latarek albo radioodbiorników. Wytworzony ładunek elektryczny miałby być przechowywany na kondensatorach z drutu, folii i kartonu zalanych roztopionym plastikiem dla uodpornienia na wilgoć (po jednym na lufę, bo czemużby nie użyć dwururki ;)). Przy prądnicy powinien być przełącznik umożliwiający wybór aktualnie ładowanego kondensatora, oraz zapłonu. Do lufy zamiast kominków na kapiszony trzeba by wówczas zamontować odpowiednio skonstruowany aparat zapłonowy.

Jak dla mnie pomysł przeuroczy i bardzo zgrabny. Teoretycznie takie rozwiązanie powinno być długowieczne, niezawodne, a strzał powinien odbywać się natychmiastowo po naciśnięciu spustu. Jestem też pewien, że dałoby się ten pomysł zaadaptować do rewolweru, choć byłaby to o wiele bardziej skomplikowana modyfikacja.

Tutaj linki do opisu eksperymentów z wykonaniem elektrycznego urządzenia zapłonowego:
http://www.ctmuzzleloaders.com/ctml_exp ... ition.html
http://www.ctmuzzleloaders.com/ctml_exp ... ricml.html

(wychodzi na to, że najlepiej użyć kondensatora z lampy błyskowej aparatu fotograficznego)

Ty, Puchalu, zapewne czytałeś tę książkę ;] (Wszystkim innym polecam tę serię). Nie wiem, czy zauważyłeś, ale właśnie ukazała się "The Remaining: Fractured" autorstwa D.J Molles. ;-)

P.S.
Ciekawe, czy dostanę złotą szufelkę? :-P
Lazau
Posty: 154
Rejestracja: 28 paź 2012, 22:38
Lokalizacja: Domek na skraju lasu
Płeć:

Post autor: Lazau »

Mnie trapi jedna rzecz. Pasożyty w mięsie.
Są takie, których nie da się pozbyć, przez obróbkę termiczną? Coś mi się wydaję, że tak.
Da się jakoś ,,znaleźć" w mięsie to cholerstwo?

Pytam tu akurat, bo wszyscy piszą o polowaniu, a to jest (oczywiście mam na myśli pasożyty, nie polowanie) dość poważny problem.
Awatar użytkownika
Rojek
Posty: 328
Rejestracja: 01 lut 2008, 15:50
Lokalizacja: Przemyśl
Tytuł użytkownika: PISS
Płeć:

Post autor: Rojek »

Lazau pisze:Mnie trapi jedna rzecz. Pasożyty w mięsie.
Są takie, których nie da się pozbyć, przez obróbkę termiczną? Coś mi się wydaję, że tak.
Da się jakoś ,,znaleźć" w mięsie to cholerstwo?

Pytam tu akurat, bo wszyscy piszą o polowaniu, a to jest (oczywiście mam na myśli pasożyty, nie polowanie) dość poważny problem.
Witaj Lazau,
największe ryzyko zakażenia występuje podczas oprawiania zwierzyny. Chore na jakąś chorobę zwierze najłatwiej rozpoznać po wątrobie. Wszelkie nienaturalne zabarwienia mogą świadczyć, że zdobyczy coś dolegało. Obserwacja płuc również potrafi wskazać czy zwierzę na coś cierpiało. Doświadczony myśliwy potrafi jednym spojrzeniem na zwierzę stwierdzić wstępnie, że jest ono zdrowe. Sam jak towarzyszyłem w polowaniach i zobaczyłem dorodne, "pękate" sarnie mięsiwko, w którym bardzo ciężko oddzielić kości od mięsa byłem pewny, że zwierzęciu nic nie dolega. Oczywiście należało czekać na świadectwo weterynarza, że mięso jest zdrowe ale na pierwszy rzut oka tak wyglądało.
Powiększone i przebarwione węzły chłonne na policzkach też świadczą o chorobie zwierzęcia. W każdym przypadku należy zabezpieczyć się w rękawiczki chroniące przed zarażeniem.

Większość pasożytów i innych patogenów jesteśmy się w stanie pozbyć poprzez obróbkę termiczną. Jednak mięso musi być długo gotowane lub co ważniejsze bardzo dokładnie smażone! Zdarzało się, że na ognisku mięso ładnie przypiecze się z zewnątrz, a jest na pół przypieczone wewnątrz. To wystarczy by zarazić się groźnymi patogenami więc do smażenia nad ogniskiem należy podchodzić bardzo, ale to bardzo dokładnie. Niepewne mięso powinno być gotowane kilka godzin, gdyż przetrwalniki niektórych bakterii potrafią przeżyć w temperaturze 100 stopni bardzo długo.

Pozdrawiam

[Edycja: korekta literówek i błędów ortograficznych. Thrackan.]
Ostatnio zmieniony 23 lis 2013, 23:02 przez Rojek, łącznie zmieniany 1 raz.
Potrzebuję tylko wolności
tre33
Posty: 274
Rejestracja: 10 cze 2013, 10:18
Lokalizacja: południe
Tytuł użytkownika: pseudonim Loretta
Płeć:

Post autor: tre33 »

Ważny jest nie tylko czas, ale i grubość mięsa. Jeśli mamy jakieś wątpliwości/chcemy mieć pewność to tniemy na plastry. W lesie nie ma termometrów kuchennych :)
Lazau
Posty: 154
Rejestracja: 28 paź 2012, 22:38
Lokalizacja: Domek na skraju lasu
Płeć:

Post autor: Lazau »

A gdyby pociąć mięso na cieniutkie plastry (kilka mm, jak do suszenia), to dałoby się zobaczyć gołym okiem pasożyty?
I jeszcze jedno:
Rojek pisze:Niepewne mięso powinno być gotowane kilka godzin, gdyż przetrawniki niektórych bakreti potrafią przeżyć w temperaturze 100 stopni bardzo długo.
A co ze smażeniem? Bo dłużej smażyć się raczej nie da (chyba, że lubimy wsuwać węgiel).
Więc gotowanie jest pewniejsze?
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

Lazau pisze:A gdyby pociąć mięso na cieniutkie plastry (kilka mm, jak do suszenia), to dałoby się zobaczyć gołym okiem pasożyty
Nie licz na to. Po pierwsze plastry musiałyby mieć raczej dziesiąte lub setne części milimetra, aby można było je sensowanie oglądać pod światło. Po drugie, wielkość jaj pasożytów jest na tyle mała, że bez mikroskopu raczej ich nie dojrzysz. Wedle Wiki larwy włośnia krętego mają długość 0,07–0,10 mm, a jaja motylicy wątrobowej w najdłuższym wymiarze 130-140 μm. Powodzenia przy próbach wykrywania zagrożenia nieuzbrojonym okiem, czy nawet lupą...
Awatar użytkownika
Rojek
Posty: 328
Rejestracja: 01 lut 2008, 15:50
Lokalizacja: Przemyśl
Tytuł użytkownika: PISS
Płeć:

Post autor: Rojek »

Lazau pisze:A gdyby pociąć mięso na cieniutkie plastry (kilka mm, jak do suszenia), to dałoby się zobaczyć gołym okiem pasożyty?
Jak napisał wcześniej kolega jest to niewystarczający zabieg. A co z bakteriami, które są jeszcze mniejsze? Zobaczyć można pasożyta już żerującego na zwierzęciu lub skutki jego oddziaływania(np. bąble na wątrobie zwierzęcia w przypadku tasiemców) zwłaszcza na mięsie dzika, które jest mięsem dużego ryzyka.

Lazau pisze: A co ze smażeniem? Bo dłużej smażyć się raczej nie da (chyba, że lubimy wsuwać węgiel).
Więc gotowanie jest pewniejsze?
Temperatura smażenia jest prawie dwukrotnie większa niż temperatura gotowania więc taka obróbka termiczna wymaga mniej czasu. Ale jak wspominałem wcześniej trzeba zadbać o to by mięso było wysmażone również w środku. Gotowanie ma tą zaletę, że wrzucając do wody na kilka godzin mięsiwo mamy pewność, że temperatura działa na nie równomiernie ze wszystkich stron. Najbezpieczniejsze są pasztety, gdyż najpierw mięso długo gotujemy, a później pieczemy. Sam wczoraj robiłem pasztet z rogacza :-P .
Potrzebuję tylko wolności
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

Odpuście sobie problem z bakteriami - to nas nie dotyczy. Nie je się mięsa które jest martwe a się rusza.

Dzik - problem jest włośnica. Nie każdy potrafi dojrzeć i ocenić stopień zagrożenia pasożytem. (dzik jest wszystkożerny)

Zwierzyna płowa (żywiąca się zieleniną, sarna, daniel, jeleń czy zając :D) - nie ma takiego zagrożenia.

Opiekanie na ognisku - zwierzę pieczemy, a nożem skrawamy cienkie plastry i pieczemy dalej. W ten sposób mięso jest całe wypieczone gdy jemy. Nie ma tak, że pieczemy całe 10 min a potem ściągamy z ognia.

Albo kroimy na cienkie plastry, ćwiartujemy zdobycz i pieczemy (ważne do transportu).

Ogólnie - trzeba widzieć na co się poluje. Chyba każdy potrafi rozróżnić zwierzę chore od zdrowego po wyglądzie. A jak nie, to niestety wiedzę podstawową trzeba nabyć...

Nie wierzcie, że takie zwierze upieczecie równo na jeden raz:
Obrazek

Tak naprawdę, wielokrotnie na takie rożno, by było szybciej, wkłada sie zwierze np. z pieca, a na ognisku tylko dopieka. W momencie gdy tej wielkości zwierze piecze sie od początku, nie da się dosmażyć na całą grubość bez przypalenia. Po prostu trzeba skrawać jak kebab :D
Awatar użytkownika
Danko
Posty: 17
Rejestracja: 31 paź 2013, 22:51
Lokalizacja: Gdańsk
Płeć:

Post autor: Danko »

Lazau pisze:Mnie trapi jedna rzecz. Pasożyty w mięsie.
Kiedyś słyszałem od jednego "kłusownika" że mięso po poćwiartowaniu polewał wodą, wówczas jeśli było zakażone (nie wiem czym) mięso drgało.

Nigdzie nie potwierdzałem tej informacji więc może to być prawda/fałsz, 50/50.
Awatar użytkownika
ArturZ
Posty: 151
Rejestracja: 21 sty 2012, 01:34
Lokalizacja: Kurpie
Tytuł użytkownika: Przechadzający się
Kontakt:

Post autor: ArturZ »

Po tej sarence cośmy ją znaleźli koło Spychowa na ulicy, ubitą przez jakiś pojazd ciężko było poznać czy jest zdrowa, bo flaki na jezdni leżały, a my nie chcieliśmy w nich grzebać. Ale udźce miała ładne i dobre icon_twisted
Awatar użytkownika
Morg
Posty: 470
Rejestracja: 09 mar 2008, 23:29
Lokalizacja: Szczecin
Gadu Gadu: 1586833
Płeć:

Post autor: Morg »

Danko pisze:
Lazau pisze:Mnie trapi jedna rzecz. Pasożyty w mięsie.
Kiedyś słyszałem od jednego "kłusownika" że mięso po poćwiartowaniu polewał wodą, wówczas jeśli było zakażone (nie wiem czym) mięso drgało.

Nigdzie nie potwierdzałem tej informacji więc może to być prawda/fałsz, 50/50.
Imho dobra bajka.
BUK! HONOR! DZICZYZNA!
Awatar użytkownika
Danko
Posty: 17
Rejestracja: 31 paź 2013, 22:51
Lokalizacja: Gdańsk
Płeć:

Post autor: Danko »

Morg pisze:
Danko pisze:
Lazau pisze:Mnie trapi jedna rzecz. Pasożyty w mięsie.
Kiedyś słyszałem od jednego "kłusownika" że mięso po poćwiartowaniu polewał wodą, wówczas jeśli było zakażone (nie wiem czym) mięso drgało.

Nigdzie nie potwierdzałem tej informacji więc może to być prawda/fałsz, 50/50.
Imho dobra bajka.
Rozumiem że nie ma co szukać w tym kierunku... ;-)
Awatar użytkownika
Mazazel
Posty: 84
Rejestracja: 02 sty 2010, 20:36
Lokalizacja: Łódź
Gadu Gadu: 9008350
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Mazazel »

Chyba najbardziej podpada pod temat 'totalny surwiwal' bo w 'kuchni' nie znalazłam odpowiedniego:

http://lukaszluczaj.pl/tajgowy-surwiwal/

Artykuł dr Ewy Pirożnikow z Zamiejscowego Wydziału Leśnego w Hajnówce (Politechnika Białostocka): "Rola pożywienia zbieranego z natury w życiu Polaków deportowanych do ZSRR w okresie drugiej wojny światowej". Opisuje, co jedli zesłańcy na Syberii, jak to zdobywali, skąd czerpali wiedzę, co jeść, itd. Poniekąd opis strasznego eksperymentu na ludziach; nie byłabym pewna, czy się on nie powtórzy...
zlotykon.pl
Pies
Posty: 106
Rejestracja: 11 lut 2024, 14:11
Płeć:

Re: SURVIVAL GLOBALNY (Totalna apokalipsa)

Post autor: Pies »

Tak, strach się bać!
Wowa jest nieobliczalny. Jak zacznie dostawać w D, to naciśnie guzik!
Już pokazał, że jest nieobliczalnym mordercą - psychopatą, setki tysięcy istnień ludzkich. BYDLĘ!
Jak go sami ruskie nie zneutralizują, będzie bieda. I dla ruskich i dla nas.
To przykre, że ludzkość nie potrafi się dogadać i żyć w kooperacji na przyzwoitym poziomie, nie wyzysku i dominacji.
Mali ludzie, tacy jak ja, mogą tylko "zabawić się" w chomika, żeby głód przyszedł jak najpóźniej, i tyle.
A jak obują w kamasze, to do gleby.
ODPOWIEDZ