Mini Wypad Rekonstrukcyjny im. Nessmuka
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- puchalsw
- Posty: 1742
- Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
- Lokalizacja: Zielona Białołęka
- Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
- Płeć:
Mini Wypad Rekonstrukcyjny im. Nessmuka
Witam
Autorem pomysłu wypadu rekonstrukcyjnego był Treasure Hunter. Nie wiem jednak, czy na skutek restrykcyjnych zasad (czy aby na pewno takich restrykcyjnych?), czy może sezonu wakacyjnego, początkowa lista “zapaleńców” skurczyła się do 3 reconnetowców - ww. Autora wypadu, Parthagasa, i mojej skromnej osoby.
W takich okolicznościach, Autor powiedział, że on to ma gdzieś, i postanowił przenieść “duży” wypad na termin późniejszy
Tak to pozostał na placu boju Parthagas, i ja. Postanowiliśmy, więc że tak czy inaczej spotkamy się w weekend na jego terenie w pobliżu Jeziora Kiełpińskiego.
Plan był taki, że spotkamy się w piątek po południu, rozbijemy obóz, pobawimy się zabawkami, podjemy, a na drugi dzien. rande vouse po jeziorze na kanu. Na niedziele planowaliśmy zwinąć obóz z rana, i spłynąć Welem.
Podczas pobytu w obozie, mieliśmy trzymać się zasad Wypadu Rekonstrukcyjnego.
Załączone fotografie wiele nie pokazują, po za tym, że dobrze się bawiliśmy, podzielę się, więc z Wami moimi uwagami. Jestem pewien, że Parthagas dołoży jeszcze od siebie sporo fotografii, jaki i więcej cennych uwag.
1. Do tematu pakowania i sprzętu podszedłem raczej na poważnie:
- żadnej elektroniki, high-techu, etc. Jedyne elektroniczne urządzenia, jakie mieliśmy w obozie to nasze zegarki, komórki, i GPS, który służył na w sobotę do zapisu przepłyniętego szlaku (mapkę umieszczę później)
- żadnych tkanin oddychających Miałem na sobie spodnie M65, koszulkę bawełnianą. W odwodzie sweter wełniany (spałem w nim), bluza BDU (służyła jako poduszka)i dwa zapasy bielizny też w bawełnie, arafatka, mała bandama, kapelusz z rondem
- spanie: dwa koce wełniane US demobil, poncho helikona na glebę, tarp nad głową
- ogień: krzesiwo tradycyjne
- prowiant:1/2kg mąki, przyprawy naturalne, syrop z malin, herbata, cebula, ziemniaki, 1/2kg kaszy, 2 pomidory, jabłka, 3 ząbki czosnku, suszona kiełbasa, buteleczka oleju, puszka sucharów, proszek do pieczenia, “krzynka piwa” - niestety nie z epoki.... w miarę współczesna produkcja
- światło dwie lampy naftowe, zapas nafty (0,3litra), świeczka gruba
- osprzęt: nie mam plecaka brezentowego, więc tutaj niestety wystąpiła kordura
- narzędzie, toporek, nessmuk, mały custom z kanapki, szydło i dratwa
- pozostałe drobiazgi: linki z bawełnianego sznurka, żywność pakowana w pergamin owinięty sznurkiem. Żadnych plastikowych torebek. Materiały sypkie pakowane były w puszki metalowe, albo woreczki bawełniane, menażka nerka, czajniczek trangia
- higiena: mały zestaw z mydłem, szczoteczką DZ, pastą, bandamą, i apteczka.
Sprzęt Parthagasa nieco różnił się w konfiguracji od mojego, ale to jemu pozostawię do opisu....
Obserwacje:
- Ciężko było. Teraz widzę, że na 2 dni, mogłem podarować sobie te ziemniaki, i kaszę. Zapomnieć kawy, i cukru to była tragedia. Mimo wszystko, sposób pakowania, zabieranie nieprzetworzonych produktów, dwóch koców, lampy naftowej, spowodował, że plecak nie był najlżejszy. Nie ważyłem, ale oceniam go na 20-25 kilo
Co robiliśmy:
- dużo gotowania jak widzicie na załączonych obrazkach. Okazuje się, że z bardzo prostych składników, naprawdę można świetnie i smacznie gotować (placki z syropem były naprawdę smaczne)
- strugaliśmy łyżki, łopatki do smażenia, Parthagas zrobił świetną suszarkę na naczynia. Z łuku ogniowego udało nam się wykombinować fajną wiertarkę do drewna.
- generalnie, rąbanie opału, prace obozowe, gotowanie, i pływanie po jeziorze, zabrały nam sporo czasu. Wielu z planowanych zajęć (strzelanie z wiatrówki, rozpalanie ognia łukiem, i wiele jeszcze innych) nie udało się zrealizować ze względu na brak czasu. Ja jeszcze do późna w nocy w sobotę strugałem przy świetle lamp naftowych tomahawka drewnianego dla syna
Bogatszy o nowe doświadczenia mogę stwierdzić, że:
- prowiant: ziemniaki. Ciężkie i kłopotliwe. Dzisiaj bym ich nie zabrał. Jabłka podobnie. Raczej powinny zostać zamienione na suszone owoce.
- z mąki naprawdę wiele można! W połączeniu z proszkiem do pieczenia do świetny wypełniacz i bomba kaloryczna. Parthagas twierdzi, iż można proszek do pieczenia zastąpić popiołem z drewna liściastego. Pomysł warty wypróbowania na przyszłość.
- Mycie naczyń bez użycia płynu do naczyń było wyzwaniem, ale wrzątek potrafi cuda. Dodatkowo wiecheć trawy i naczynia lśniły czystością. Aha! Mrówki nie chciały czyścić naczyń pozostawionych na ognisku. Żenada!
- ponieważ obóz rozbijałem w pewnym pośpiechu, zaniechałem podłożenia wyściółki pod poncho (w pobliżu było dużo skoszonej trawy. To był błąd. Nie było mi zimno pod kocem,, jednak na pewno komfort spania znacznie by się zwiększył.
- w takich warunkach pogodowych (trochę rosy z rana i króciutki drobny deszczyk w piątek) mój tarp wypełni wystarczył za schronienie. Następnym razem rozłożę go bliżej ogniska z jedną ścianą otwartą.
- lipa rulez! miałem ze sobą mały widelec i łyżkę, ale ani razu ich nie wykorzystywałem. 30 min strugania i mieliśmy zestaw do jedzenia wprost z lipowej gałęzi.
- gotowanie ryżu w nerkówce, wcale nie wymagało dużej ilości ognia i długotrwałego procesu. Po 15 min (menażka była szczelnie zamknięta) Parthagas zawiną ją w koc i pozostawił na 30 min. Ryż był miękki i świetnie dogotowany.
- światło: lampy naftowe są świetne, ale nie potrzeba nam było aż 3 sztuk. Jedna w pełni by wystarczyła. Problemem jest fakt, że do transportu lampa musi być pusta. w przeciwnym razie nafta wyleje się przez bremer. Konstrukcja jest lekka i daje naprawdę sporo światła. Świeczka jej nie zastąpi.
- narzędzia: moja trójca nessmuka, świetnie się spisywała. Praktycznie żadne inne narzędzie nie było mi potrzebne do prac. Toporek kapitalnie spisywał się przy przygotowywaniu opału.
Nessmuk jako cięższy nóż do batonowania, wycinania, obrabiania. A mały nożyk jako strugacz, i pomocnik przy gotowaniu.
- wprawdzie drewno dosyć mokre było, ale rano udawało mi się rozpalić ogień z pozostałego żaru, tak, więc wiele się nie napracowałem krzesiwem... a wręcz wcale.
Wiele jeszcze się wydarzyło, ale, o czym zapomniałem pozostawię do omówienia PArthagasowi
Autorem pomysłu wypadu rekonstrukcyjnego był Treasure Hunter. Nie wiem jednak, czy na skutek restrykcyjnych zasad (czy aby na pewno takich restrykcyjnych?), czy może sezonu wakacyjnego, początkowa lista “zapaleńców” skurczyła się do 3 reconnetowców - ww. Autora wypadu, Parthagasa, i mojej skromnej osoby.
W takich okolicznościach, Autor powiedział, że on to ma gdzieś, i postanowił przenieść “duży” wypad na termin późniejszy
Tak to pozostał na placu boju Parthagas, i ja. Postanowiliśmy, więc że tak czy inaczej spotkamy się w weekend na jego terenie w pobliżu Jeziora Kiełpińskiego.
Plan był taki, że spotkamy się w piątek po południu, rozbijemy obóz, pobawimy się zabawkami, podjemy, a na drugi dzien. rande vouse po jeziorze na kanu. Na niedziele planowaliśmy zwinąć obóz z rana, i spłynąć Welem.
Podczas pobytu w obozie, mieliśmy trzymać się zasad Wypadu Rekonstrukcyjnego.
Załączone fotografie wiele nie pokazują, po za tym, że dobrze się bawiliśmy, podzielę się, więc z Wami moimi uwagami. Jestem pewien, że Parthagas dołoży jeszcze od siebie sporo fotografii, jaki i więcej cennych uwag.
1. Do tematu pakowania i sprzętu podszedłem raczej na poważnie:
- żadnej elektroniki, high-techu, etc. Jedyne elektroniczne urządzenia, jakie mieliśmy w obozie to nasze zegarki, komórki, i GPS, który służył na w sobotę do zapisu przepłyniętego szlaku (mapkę umieszczę później)
- żadnych tkanin oddychających Miałem na sobie spodnie M65, koszulkę bawełnianą. W odwodzie sweter wełniany (spałem w nim), bluza BDU (służyła jako poduszka)i dwa zapasy bielizny też w bawełnie, arafatka, mała bandama, kapelusz z rondem
- spanie: dwa koce wełniane US demobil, poncho helikona na glebę, tarp nad głową
- ogień: krzesiwo tradycyjne
- prowiant:1/2kg mąki, przyprawy naturalne, syrop z malin, herbata, cebula, ziemniaki, 1/2kg kaszy, 2 pomidory, jabłka, 3 ząbki czosnku, suszona kiełbasa, buteleczka oleju, puszka sucharów, proszek do pieczenia, “krzynka piwa” - niestety nie z epoki.... w miarę współczesna produkcja
- światło dwie lampy naftowe, zapas nafty (0,3litra), świeczka gruba
- osprzęt: nie mam plecaka brezentowego, więc tutaj niestety wystąpiła kordura
- narzędzie, toporek, nessmuk, mały custom z kanapki, szydło i dratwa
- pozostałe drobiazgi: linki z bawełnianego sznurka, żywność pakowana w pergamin owinięty sznurkiem. Żadnych plastikowych torebek. Materiały sypkie pakowane były w puszki metalowe, albo woreczki bawełniane, menażka nerka, czajniczek trangia
- higiena: mały zestaw z mydłem, szczoteczką DZ, pastą, bandamą, i apteczka.
Sprzęt Parthagasa nieco różnił się w konfiguracji od mojego, ale to jemu pozostawię do opisu....
Obserwacje:
- Ciężko było. Teraz widzę, że na 2 dni, mogłem podarować sobie te ziemniaki, i kaszę. Zapomnieć kawy, i cukru to była tragedia. Mimo wszystko, sposób pakowania, zabieranie nieprzetworzonych produktów, dwóch koców, lampy naftowej, spowodował, że plecak nie był najlżejszy. Nie ważyłem, ale oceniam go na 20-25 kilo
Co robiliśmy:
- dużo gotowania jak widzicie na załączonych obrazkach. Okazuje się, że z bardzo prostych składników, naprawdę można świetnie i smacznie gotować (placki z syropem były naprawdę smaczne)
- strugaliśmy łyżki, łopatki do smażenia, Parthagas zrobił świetną suszarkę na naczynia. Z łuku ogniowego udało nam się wykombinować fajną wiertarkę do drewna.
- generalnie, rąbanie opału, prace obozowe, gotowanie, i pływanie po jeziorze, zabrały nam sporo czasu. Wielu z planowanych zajęć (strzelanie z wiatrówki, rozpalanie ognia łukiem, i wiele jeszcze innych) nie udało się zrealizować ze względu na brak czasu. Ja jeszcze do późna w nocy w sobotę strugałem przy świetle lamp naftowych tomahawka drewnianego dla syna
Bogatszy o nowe doświadczenia mogę stwierdzić, że:
- prowiant: ziemniaki. Ciężkie i kłopotliwe. Dzisiaj bym ich nie zabrał. Jabłka podobnie. Raczej powinny zostać zamienione na suszone owoce.
- z mąki naprawdę wiele można! W połączeniu z proszkiem do pieczenia do świetny wypełniacz i bomba kaloryczna. Parthagas twierdzi, iż można proszek do pieczenia zastąpić popiołem z drewna liściastego. Pomysł warty wypróbowania na przyszłość.
- Mycie naczyń bez użycia płynu do naczyń było wyzwaniem, ale wrzątek potrafi cuda. Dodatkowo wiecheć trawy i naczynia lśniły czystością. Aha! Mrówki nie chciały czyścić naczyń pozostawionych na ognisku. Żenada!
- ponieważ obóz rozbijałem w pewnym pośpiechu, zaniechałem podłożenia wyściółki pod poncho (w pobliżu było dużo skoszonej trawy. To był błąd. Nie było mi zimno pod kocem,, jednak na pewno komfort spania znacznie by się zwiększył.
- w takich warunkach pogodowych (trochę rosy z rana i króciutki drobny deszczyk w piątek) mój tarp wypełni wystarczył za schronienie. Następnym razem rozłożę go bliżej ogniska z jedną ścianą otwartą.
- lipa rulez! miałem ze sobą mały widelec i łyżkę, ale ani razu ich nie wykorzystywałem. 30 min strugania i mieliśmy zestaw do jedzenia wprost z lipowej gałęzi.
- gotowanie ryżu w nerkówce, wcale nie wymagało dużej ilości ognia i długotrwałego procesu. Po 15 min (menażka była szczelnie zamknięta) Parthagas zawiną ją w koc i pozostawił na 30 min. Ryż był miękki i świetnie dogotowany.
- światło: lampy naftowe są świetne, ale nie potrzeba nam było aż 3 sztuk. Jedna w pełni by wystarczyła. Problemem jest fakt, że do transportu lampa musi być pusta. w przeciwnym razie nafta wyleje się przez bremer. Konstrukcja jest lekka i daje naprawdę sporo światła. Świeczka jej nie zastąpi.
- narzędzia: moja trójca nessmuka, świetnie się spisywała. Praktycznie żadne inne narzędzie nie było mi potrzebne do prac. Toporek kapitalnie spisywał się przy przygotowywaniu opału.
Nessmuk jako cięższy nóż do batonowania, wycinania, obrabiania. A mały nożyk jako strugacz, i pomocnik przy gotowaniu.
- wprawdzie drewno dosyć mokre było, ale rano udawało mi się rozpalić ogień z pozostałego żaru, tak, więc wiele się nie napracowałem krzesiwem... a wręcz wcale.
Wiele jeszcze się wydarzyło, ale, o czym zapomniałem pozostawię do omówienia PArthagasowi
F..k it, I'll Do It Myself!
- przeszczep
- Posty: 364
- Rejestracja: 10 lut 2009, 14:57
- Lokalizacja: warszawa
- Gadu Gadu: 9000624
- Tytuł użytkownika: zagorzały turysta
- Płeć:
- puchalsw
- Posty: 1742
- Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
- Lokalizacja: Zielona Białołęka
- Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
- Płeć:
przeszczep, Nessmuk opracował system składający się z trzech narzędzi:
- mała siekierka/toporek (jego miał dwa ostrza, jedno z ostrym konweksem, drugie z mocniejszym do cięższych robótek) do ścinania grubszych gałęzi, palików, itd
- nóż duży o charakterystycznym ostrzu - tzw nessmuk. Ten nadaje się do średnio ciężkich robót. Jest cięższy i można nim ostrzyć paliki, batonować grubsze kawałki drewna, siekać, porcjować mięso, pracy w kuchni polowej i co jeszcze dusza zapragnie. W pracy jest wygodniejszy i precyzyjniejszy niż siekierka. I nawet małe drzewko nim zetniesz... tylko po co ścinać małe drzewko
- podwójny folder z dwoma ostrzami do małych robótek, krajania mniejszych porcji prowiantu, cięcia, strugania, napraw itp.
Tak powstał kanon, zwany Trójcą Nessmuka. Facet człowiekiem małej postury był, i dążył do minimalizowania ekwipunku. Taki XiX-wieczny PA
Oczywiście zestaw występuje obecnie w wielu odmianach. Wpisz w gugle Nessmuk Trio, to zobaczysz, jak obecnie naśladowcy Nessmuka kombinują.
Ale ten obrazek jest oryginalną ryciną z jego książki:
Czy Trójca Nessmuka jest najlepszym rozwiązaniem? Nie wiem. Niewątpliwie idea trzech narzędzi jest świetna. Każdy może ją dowolnie do swoich potrzeb modyfikować. Może składana piła zamiast toporka, albo noża dużego, itd.
Ja mogę tylko obiektywnie stwierdzić że zestaw się sprawdził, ale jeśli miałbym go odchudzać, to raczej pozbył bym się noża Nessmuka. Kiedy przyszło do strugania, mały nożyk był w sam raz. Parthagas, swoją łyżką praktycznie w 70% wystrugał hawkiem, a później wykończył mniejszym nożem, i nożem do łyżek.
Tak więc Mini Hatchet bym nie oddał, nożyka też. Bez Nessmuka bym od biedy przeżył.
Ewentualnie, jeśli miałbym brać dwa narzędzia, to zabrał bym Mini Hatchet lub składaną piłę i mój nóż hunter na ful tangu. A na jednodniowy wypad do lasu, składaną piłę i More
[ Dodano: 2010-08-02, 22:42 ]
Rzez, Teraz mi mówisz?! Ja muszę teraz odsłużyć parę "łikendów" z Rodziną inaczej Żona mi noże do grila powrzuca (już mi raz groziła). Jak przegnę to mnie nie puści na zlot kanu pod koniec sierpnia. Tak Panowie Kawalerowie! Tak to jest w małżeństwie...
Ale gdzie dokładnie wypadacie? Może bym Was odwiedził na nockę z piątku na sobotę? Jak będę rano w domu w sobotę to mi jakoś ujdzie płazem
- mała siekierka/toporek (jego miał dwa ostrza, jedno z ostrym konweksem, drugie z mocniejszym do cięższych robótek) do ścinania grubszych gałęzi, palików, itd
- nóż duży o charakterystycznym ostrzu - tzw nessmuk. Ten nadaje się do średnio ciężkich robót. Jest cięższy i można nim ostrzyć paliki, batonować grubsze kawałki drewna, siekać, porcjować mięso, pracy w kuchni polowej i co jeszcze dusza zapragnie. W pracy jest wygodniejszy i precyzyjniejszy niż siekierka. I nawet małe drzewko nim zetniesz... tylko po co ścinać małe drzewko
- podwójny folder z dwoma ostrzami do małych robótek, krajania mniejszych porcji prowiantu, cięcia, strugania, napraw itp.
Tak powstał kanon, zwany Trójcą Nessmuka. Facet człowiekiem małej postury był, i dążył do minimalizowania ekwipunku. Taki XiX-wieczny PA
Oczywiście zestaw występuje obecnie w wielu odmianach. Wpisz w gugle Nessmuk Trio, to zobaczysz, jak obecnie naśladowcy Nessmuka kombinują.
Ale ten obrazek jest oryginalną ryciną z jego książki:
Czy Trójca Nessmuka jest najlepszym rozwiązaniem? Nie wiem. Niewątpliwie idea trzech narzędzi jest świetna. Każdy może ją dowolnie do swoich potrzeb modyfikować. Może składana piła zamiast toporka, albo noża dużego, itd.
Ja mogę tylko obiektywnie stwierdzić że zestaw się sprawdził, ale jeśli miałbym go odchudzać, to raczej pozbył bym się noża Nessmuka. Kiedy przyszło do strugania, mały nożyk był w sam raz. Parthagas, swoją łyżką praktycznie w 70% wystrugał hawkiem, a później wykończył mniejszym nożem, i nożem do łyżek.
Tak więc Mini Hatchet bym nie oddał, nożyka też. Bez Nessmuka bym od biedy przeżył.
Ewentualnie, jeśli miałbym brać dwa narzędzia, to zabrał bym Mini Hatchet lub składaną piłę i mój nóż hunter na ful tangu. A na jednodniowy wypad do lasu, składaną piłę i More
[ Dodano: 2010-08-02, 22:42 ]
Rzez, Teraz mi mówisz?! Ja muszę teraz odsłużyć parę "łikendów" z Rodziną inaczej Żona mi noże do grila powrzuca (już mi raz groziła). Jak przegnę to mnie nie puści na zlot kanu pod koniec sierpnia. Tak Panowie Kawalerowie! Tak to jest w małżeństwie...
Ale gdzie dokładnie wypadacie? Może bym Was odwiedził na nockę z piątku na sobotę? Jak będę rano w domu w sobotę to mi jakoś ujdzie płazem
F..k it, I'll Do It Myself!
Szczęściarz... Ja mam tydzień 110h... Dlatego nie udało mi się wyrwać na ten wypad choć się ostro deklarowałem. Za to za tydzień z Hakasem przepadniemy w lesie tylko my nasze kanu i dzikie przestrzenie pomorza...Rzez pisze: bom już w kierat 40godzinnego tygodnia potępion
Jeśli jeden człowiek coś potrafi , to i ja mogę się tego nauczyć...!
- Rzez
- Posty: 667
- Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
- Lokalizacja: Mölndal
- Gadu Gadu: 2437677
- Tytuł użytkownika: F&L
- Płeć:
- Kontakt:
Wiesz, narazie młody to i cyfra niskamaly pisze:Szczęściarz... Ja mam tydzień 110h... Dlatego nie udało mi się wyrwać na ten wypad choć się ostro deklarowałem. Za to za tydzień z Hakasem przepadniemy w lesie tylko my nasze kanu i dzikie przestrzenie pomorza...Rzez pisze: bom już w kierat 40godzinnego tygodnia potępion
Dadatkowo chętnie bym wypróbował swojego packrafta na jakieś rzeczce w weekend Jacyś chętni?
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
- Parthagas
- Posty: 790
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
Kolega to tak znakomicie opisał, iż niewiele tu ze swojej strony mogę dodać. Zdjęć zrobiłem kilka, w dodatku powielają te same tematy. Jeśli chodzi o ciuchy, zestawy mieliśmy podobne. W moim przypadku były to stare wietnamy helikona, bluza sfu w ripstopie, bawełniana koszulka na krótki rękaw. W razie załamania pogody na dnie plecaka spoczywała kangurka i zwykła bawełniana bluza, chyba jeszcze z czasów Nessmuka, chociaż metka z nadrukiem "adidas" może sugerować nieco późniejszą produkcję. Całość dopełniały dwie pary gaci i skarpet, w tym jeden komplet na ciele (nie cielęciu), buty to skórzane człapaki, o których kiedyś wspominałem w temacie o butach do buszkraftu. Narzędzia to największy hawk cold steel'a, nóż ze stałą rękojeścią własnej roboty i składak nawiązujący do epoki patrona imprezki rough rider oraz własnej roboty nożyk do łyżek(jutro wrzucę stosowne fotki). Spałem w namiociku z dwóch pałatek WP podwieszonych na trójnogu. Dupsko od podłoża izolowałem ściętą trawą, która już nieco podeschła przez dwa dni, na to podkład BW oraz koc z wielbłądziej wełny. Jako posłanie służyła mi zielona poszewka w kształcie koperty, w którą wrzuciłem jedwabny wkładzik kupiony niedawno u TH. Gdy w to wskoczyłem, przykrywając się dodatkowo połówką koca (druga część pod tyłkiem) było mi ciepło w samych slipach. To był dobry zestaw.
Uwagi, sugestie, spostrzeżenia, refleksje:
1. Puchal to fajny kompan, polecam innym jego towarzystwo, szczególnie początkującym.
2. Nożyk do łyżek oraz któryś z noży był zbędny, można się ograniczyć do dwóch narzędzi, sprawdziłem jednak, które można wyeliminować. Osobiście wywaliłbym średniaka.
3. 3/4 czasu pochłania przygotowanie żywności i zmywanie. W czasach Nessmuka ze względu na swoje lenistwo napadałbym na osadników w porze obiadu i wymuszał gotowy posiłek, dopóki by mnie, oczywiście nie zastrzelili. Myślę, że jednak warto.
4. Nie należy się pakować w czasie ,kiedy już kolega czeka przed bramą, by jechać w teren. Zapomniałem biltongów, na bazie których miała powstać zupa gulaszowa.
5. Ryż i mąka to podstawa, ziemniaki można podbierać "osadnikom" z pól.
6. Brakowało mi chleba (miałem smalec własnej roboty), a nie było czasu, by zrobić piec i go upiec.
7. Nie mieliśmy czasu na naukę i większy rozwój naszych umiejętności, a pęd do wiedzy trzeba było gasić ognistą wodą (no, może ćwierć ognistą).
8. Następny obóz zrobiłbym w zupełnie innej inwencji - jednospadowy daszek wokół ogniska z miejscem na wejście - ciepło, zacisznie, wszystko w jednym miejscu.
To tyle. Jak mnie jeszcze najdą jakieś refleksje, to je dołączę.
Uwagi, sugestie, spostrzeżenia, refleksje:
1. Puchal to fajny kompan, polecam innym jego towarzystwo, szczególnie początkującym.
2. Nożyk do łyżek oraz któryś z noży był zbędny, można się ograniczyć do dwóch narzędzi, sprawdziłem jednak, które można wyeliminować. Osobiście wywaliłbym średniaka.
3. 3/4 czasu pochłania przygotowanie żywności i zmywanie. W czasach Nessmuka ze względu na swoje lenistwo napadałbym na osadników w porze obiadu i wymuszał gotowy posiłek, dopóki by mnie, oczywiście nie zastrzelili. Myślę, że jednak warto.
4. Nie należy się pakować w czasie ,kiedy już kolega czeka przed bramą, by jechać w teren. Zapomniałem biltongów, na bazie których miała powstać zupa gulaszowa.
5. Ryż i mąka to podstawa, ziemniaki można podbierać "osadnikom" z pól.
6. Brakowało mi chleba (miałem smalec własnej roboty), a nie było czasu, by zrobić piec i go upiec.
7. Nie mieliśmy czasu na naukę i większy rozwój naszych umiejętności, a pęd do wiedzy trzeba było gasić ognistą wodą (no, może ćwierć ognistą).
8. Następny obóz zrobiłbym w zupełnie innej inwencji - jednospadowy daszek wokół ogniska z miejscem na wejście - ciepło, zacisznie, wszystko w jednym miejscu.
To tyle. Jak mnie jeszcze najdą jakieś refleksje, to je dołączę.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
- puchalsw
- Posty: 1742
- Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
- Lokalizacja: Zielona Białołęka
- Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
- Płeć:
No to ja jeszcze podsumuję moje refleksje na temat sprzętu i prowiantu. Może inni skorzystają:
- popieram Parthagasa w kwestii ziemniaków Ciężkie i kłopotliwe. Trzymać się z daleka
- gotowanie w tym reżimie to wyzwanie czasowe.
- otwarte pałatki na ognisko powinny być cieplejsze niż zamknięte konstrukcje. To już zauważył Nessmuk w swojej książce
- Trójca Nessmuka jest OK, ale można obniżyć wagę sprzętu i zastosować tylko toporek, i nóż wielkości MORY. Wystarczy. Od biedy wystrugasz nawet tym łyżkę, ale środek nie będzie taki gładki jak po zastosowaniu specjalistycznego noża
- nie noś w plecaku lampy naftowej z napełnionym zbiorniczkiem. Będzie śmierdzieć....
- 1/2 litra nafty na jedną lampę, wystarczy na świecenie na 4-5 dni (2-3h dziennie)
- mały lejek do wlewania nafty to podstawa. W przeciwnym razie część paliwa się rozleje.
- jak możesz coś naprawić w obozie, to lepiej napraw to w domu przed wyjściem (ten cholerny bremer do jednej z lamp...)
- tnij, tnij, tnij listę sprzętu. Po co nam były 3 lampy, to ja nie wiem...
- koce wełniane są OK, chociaż się nie kompresują. Dwa koce zajmują tyle miejsca co spory śpiwór. Owinięte tarpem, są świetnie zabezpieczone przed deszczem. Z podściółką z trawy jest ciepło. A gdybyśmy mieli czas na zbudowanie podniesionych legowisk, pewnie było by i lepiej. Nad ranem drugiego dnia było mi trochę zimno w stopy... Zawinięte w koc nogi wsadziłem do wora, i było OK.
- przed pójściem spać, zasypywać ognisko piachem. Rano będzie fajny żar. My tego nie robiliśmy, i trzeba było sporo dmuchać
- mąka jest super. Trochę przyciężka, ale z 1/2 kilograma 2 osoby dorosłe będą miały obiady przez 2 dni
- kiełbacha zawinięta w pergamin świetnie oddychała, i mimo upału nic się nie psuło. Ważne aby zawiązać ją sznurkiem, inaczej wejdą muchy. Już więcej nie będę pakował wędlinb w folie aluminiową
- warzywa są kłopotliwe (ciężkie i miękkie), ale smaczne. Może suszone pomidory, i cebulka jest rozwiązaniem?
- sznurek do snopowiązałki - ło rany! Ale fajny materiał. Praktycznie zastępuje gwoździe, parakordy, linki, klej, i pewnie papier toaletowy też zastąpi ale nie próbowałem
- podczas rozpalania ognia, należy powrzucać do ogniska dużo kamieni. Taki kamień później oddaje sporo ciepła, i można na nim spokojnie podgrzewać wodę. Czajnik PArhagasa, praktycznie cały czas stał na płaskim rozgrzanym kamieniu, i na bieżąco mieliśmy ciepłą wodę.
- łuk ogniowy to fajna wiertarka do drewna. Pamiętaj, aby wiertło było wykonane z twardszego drewna niż drewno wiercone.
- woda: mieliśmy 4 baniaki 5litrowe wody. Woda była stosowana do mycia, gotowania, i picia, higieny. Wystarczyło. Jednak, jeśli mielibyśmy w pobliżu dobre źródło wody (jezioro było w pewnej odległości) to 1.5-2 baniaki by nam wystarczyły jako tylko woda spożywcza.
- rozmowy do 4 rano to podstawa dobrej zabawy
Następnym razem, na pewno muszę przećwiczyć następujące pozycje:
- pieczenie chleba na kiju
- otwarta pałatka na ogień
- gotowanie grochu bez soli (znacznie szybciej)
- budowa legowiska podniesionego
- zaopatrzyć koce w pętelki i podszywać kawałki sznurka. Można w ten sposób wiązać ze sobą koc lezący na legowisku, i przykrywający. Nie będzie podwiewać rano...
- popieram Parthagasa w kwestii ziemniaków Ciężkie i kłopotliwe. Trzymać się z daleka
- gotowanie w tym reżimie to wyzwanie czasowe.
- otwarte pałatki na ognisko powinny być cieplejsze niż zamknięte konstrukcje. To już zauważył Nessmuk w swojej książce
- Trójca Nessmuka jest OK, ale można obniżyć wagę sprzętu i zastosować tylko toporek, i nóż wielkości MORY. Wystarczy. Od biedy wystrugasz nawet tym łyżkę, ale środek nie będzie taki gładki jak po zastosowaniu specjalistycznego noża
- nie noś w plecaku lampy naftowej z napełnionym zbiorniczkiem. Będzie śmierdzieć....
- 1/2 litra nafty na jedną lampę, wystarczy na świecenie na 4-5 dni (2-3h dziennie)
- mały lejek do wlewania nafty to podstawa. W przeciwnym razie część paliwa się rozleje.
- jak możesz coś naprawić w obozie, to lepiej napraw to w domu przed wyjściem (ten cholerny bremer do jednej z lamp...)
- tnij, tnij, tnij listę sprzętu. Po co nam były 3 lampy, to ja nie wiem...
- koce wełniane są OK, chociaż się nie kompresują. Dwa koce zajmują tyle miejsca co spory śpiwór. Owinięte tarpem, są świetnie zabezpieczone przed deszczem. Z podściółką z trawy jest ciepło. A gdybyśmy mieli czas na zbudowanie podniesionych legowisk, pewnie było by i lepiej. Nad ranem drugiego dnia było mi trochę zimno w stopy... Zawinięte w koc nogi wsadziłem do wora, i było OK.
- przed pójściem spać, zasypywać ognisko piachem. Rano będzie fajny żar. My tego nie robiliśmy, i trzeba było sporo dmuchać
- mąka jest super. Trochę przyciężka, ale z 1/2 kilograma 2 osoby dorosłe będą miały obiady przez 2 dni
- kiełbacha zawinięta w pergamin świetnie oddychała, i mimo upału nic się nie psuło. Ważne aby zawiązać ją sznurkiem, inaczej wejdą muchy. Już więcej nie będę pakował wędlinb w folie aluminiową
- warzywa są kłopotliwe (ciężkie i miękkie), ale smaczne. Może suszone pomidory, i cebulka jest rozwiązaniem?
- sznurek do snopowiązałki - ło rany! Ale fajny materiał. Praktycznie zastępuje gwoździe, parakordy, linki, klej, i pewnie papier toaletowy też zastąpi ale nie próbowałem
- podczas rozpalania ognia, należy powrzucać do ogniska dużo kamieni. Taki kamień później oddaje sporo ciepła, i można na nim spokojnie podgrzewać wodę. Czajnik PArhagasa, praktycznie cały czas stał na płaskim rozgrzanym kamieniu, i na bieżąco mieliśmy ciepłą wodę.
- łuk ogniowy to fajna wiertarka do drewna. Pamiętaj, aby wiertło było wykonane z twardszego drewna niż drewno wiercone.
- woda: mieliśmy 4 baniaki 5litrowe wody. Woda była stosowana do mycia, gotowania, i picia, higieny. Wystarczyło. Jednak, jeśli mielibyśmy w pobliżu dobre źródło wody (jezioro było w pewnej odległości) to 1.5-2 baniaki by nam wystarczyły jako tylko woda spożywcza.
- rozmowy do 4 rano to podstawa dobrej zabawy
Następnym razem, na pewno muszę przećwiczyć następujące pozycje:
- pieczenie chleba na kiju
- otwarta pałatka na ogień
- gotowanie grochu bez soli (znacznie szybciej)
- budowa legowiska podniesionego
- zaopatrzyć koce w pętelki i podszywać kawałki sznurka. Można w ten sposób wiązać ze sobą koc lezący na legowisku, i przykrywający. Nie będzie podwiewać rano...
F..k it, I'll Do It Myself!
- przeszczep
- Posty: 364
- Rejestracja: 10 lut 2009, 14:57
- Lokalizacja: warszawa
- Gadu Gadu: 9000624
- Tytuł użytkownika: zagorzały turysta
- Płeć:
Co do trójki nessmuka, to mi tłumaczyć nie musisz Sam zrobiłem kilka noży tak właśnie zwanych, choć trochę zmodyfikowanych
Bardziej chodziło mi właśnie o konkluzje, o których napisałeś później, czyli że bardziej pozbyłbyś się właśnie większego noża a nie małego Dzięki za odpowiedź
Na ten łikend to może i ja bym nawet mógł wyjść Nad wisłą dawno nie byłem to i wyspy mógłbym odwiedzić
Bardziej chodziło mi właśnie o konkluzje, o których napisałeś później, czyli że bardziej pozbyłbyś się właśnie większego noża a nie małego Dzięki za odpowiedź
Na ten łikend to może i ja bym nawet mógł wyjść Nad wisłą dawno nie byłem to i wyspy mógłbym odwiedzić
- wolf78
- Posty: 194
- Rejestracja: 27 mar 2008, 17:13
- Lokalizacja: Kołobrzeg
- Gadu Gadu: 2813508
- Płeć:
- Kontakt:
maly pisze:Szczęściarz... Ja mam tydzień 110h... Dlatego nie udało mi się wyrwać na ten wypad choć się ostro deklarowałem. Za to za tydzień z Hakasem przepadniemy w lesie tylko my nasze kanu i dzikie przestrzenie pomorza...Rzez pisze: bom już w kierat 40godzinnego tygodnia potępion
Mały czyżby pojezierze drawskie? jak coś będę tam od poniedziałku przez 2 dni pływał po drawskim w moim canoe .pozdrawiam
- puchalsw
- Posty: 1742
- Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
- Lokalizacja: Zielona Białołęka
- Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
- Płeć:
Zapomniałem że z Ciebie to niezły spec od ostrzy jest :- ) Nie bierz do siebie... cześć mojej poprzedniej pracy to szkolenia były, i jak ktoś mi zadaje pytanie, to ja po akademicku temat rozwijam. Taki odruch.. jak u kury. Widzi robaka, to dziobie..przeszczep pisze:
A pouczać nie chciałem broń Boże. Na to mogą sobie profesjonalni knifemakerzy pozwolić. Co ja tam wiem...
Dokładnie tak jak powiedziałeś, dwa ostrza wystarczą, ale ja bym obstawał za siekierką i małym. Jest jednak jedna wada tego rozwiązania. Jak trochę ostrugasz, to później łapa boli. Z dużym nożem, nie ma tego problemu. Lepsza dźwignia jest...
Pozdrawiam
F..k it, I'll Do It Myself!
- przeszczep
- Posty: 364
- Rejestracja: 10 lut 2009, 14:57
- Lokalizacja: warszawa
- Gadu Gadu: 9000624
- Tytuł użytkownika: zagorzały turysta
- Płeć:
Hehe Nie ma problemu - Ciężko mnie urazić, musiałbyś się mocniej postarać
Co do noży - ja właśnie się zastanawiałem czy wolałbym większe czy mniejsze ostrze i chyba mi wychodzi, że jednak większe... Ale to raczej z powodów estetycznych (zawsze lubiłem większe ostrza . Oczywiście nie mówię o maczecie ale o ostrzu długości 15cm na przykład
Co do noży - ja właśnie się zastanawiałem czy wolałbym większe czy mniejsze ostrze i chyba mi wychodzi, że jednak większe... Ale to raczej z powodów estetycznych (zawsze lubiłem większe ostrza . Oczywiście nie mówię o maczecie ale o ostrzu długości 15cm na przykład
- wolfshadow
- Posty: 1050
- Rejestracja: 17 kwie 2008, 07:30
- Lokalizacja: Jaworzno
- Tytuł użytkownika: tuptuś leśny
- Płeć:
- Kontakt:
puchalsw, wędzona słoninka lub boczek, suszona fasola i kukurydza.puchalsw pisze:[...] ziemniaki[...]
Problem z dwoma ostatnimi jest taki, że trzeba wcześniej namoczyć.
W sporadycznych przypadkach może wystąpić efekt Copperfilda, związany z nocną lewitacją lub błędnymi ognikami. Wskazane użycie do potrawy kminku i umieszczenia legowiska w bezpiecznej odległości od źródeł otwartego ognia.
.:fortes fortuna adiuvat - Terencjusz:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
- yaktra
- Posty: 823
- Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
- Lokalizacja: z krainy szaraka
- Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
- Płeć:
- Kontakt:
Mój lekarz rodzinny polecił mi mniej potraw tego typu. Kiedy ja je jadam tylko z ogniska na wypadach.puchalsw, wędzona słoninka lub boczek
Dwa dni pracuję, dwa kolejne mam wolne. Więc łażę po terenie i w najgorszym przypadku robię około sześciu kilometrów na nóżkach.
A ta debilka powiedziała mi abym wychodził na półgodzinne spacery bo to reguluje ciśnienie.
Ciśnienie to mi skacze kiedy słucham lekarzy i ichnich podobnych bzdur.
To co z ogniska jest wytopione i zdrowe a spacerki jakie sobie funduję przekraczają wyobraźnię lekarzy...
sory ADMIN, sory PANOWIE wróciłem kilka godzin temu od lekarza...
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/
- Parthagas
- Posty: 790
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
Właśnie wróciłem znad jeziorka, gdzie trochę popływałem dmuchawcem, cyknąłem zdjęcie narzędzi, które wziąłem na nessmukowy zlot oraz te, które wspólnie z Puchalem wydrapaliśmy. Małą nieckę i warząchewkę wystrugałem wczoraj przy ognisku. Niestety, burza mnie przepłoszyła do domku.
Narzędzia
http://picasaweb.google.com/lh/photo/C1 ... directlink
Jezioro Kiełpińskie x 2
http://picasaweb.google.com/lh/photo/6n ... directlink
http://picasaweb.google.com/lh/photo/1y ... directlink
Narzędzia
http://picasaweb.google.com/lh/photo/C1 ... directlink
Jezioro Kiełpińskie x 2
http://picasaweb.google.com/lh/photo/6n ... directlink
http://picasaweb.google.com/lh/photo/1y ... directlink
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
- Lokalizacja: Górny Śląsk
- Tytuł użytkownika: DD Hammocks
- Kontakt:
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
- Lokalizacja: Górny Śląsk
- Tytuł użytkownika: DD Hammocks
- Kontakt:
Jak pojawia sie slowo "rekonstrukcyjny" to moze pokaze jak my to robimy :https://plus.google.com/photos/104393038093536894032/albums/5924239596410338337
Idea warta propagowania. Wbrew pozorom wynalazki z XIX w. spradzaja sie w terenie znakomicie.Bariery sa wylacznie w glowach.
Idea warta propagowania. Wbrew pozorom wynalazki z XIX w. spradzaja sie w terenie znakomicie.Bariery sa wylacznie w glowach.
- Ursmar
- Posty: 28
- Rejestracja: 07 mar 2012, 17:49
- Lokalizacja: Berlin/Rybnik
- Tytuł użytkownika: Domator
- Płeć:
Red Nose, zdaję sobie sprawę że być może zadaje idiotyczne pytanie niemniej jednak od lata nurtuje mnie pewna kwestia.
Dlaczego ubrania traperów z epoki mają tyle tych wszystkich frędzelków i innych „dzyndzołków”? W podanej przez Ciebie galerii nie widać ich za bardzo ale wydaje mi się że są na jednym zdjęciu. Często widać takie stroje w westernach.
To miało jakieś praktyczne znaczenie kiedyś a potem stało się tylko ozdobą czy była to zamierzona ozdoba od samego początku
Dlaczego ubrania traperów z epoki mają tyle tych wszystkich frędzelków i innych „dzyndzołków”? W podanej przez Ciebie galerii nie widać ich za bardzo ale wydaje mi się że są na jednym zdjęciu. Często widać takie stroje w westernach.
To miało jakieś praktyczne znaczenie kiedyś a potem stało się tylko ozdobą czy była to zamierzona ozdoba od samego początku
- Parthagas
- Posty: 790
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
Red Nose, miłe spotkanko, nie do końca czuję takie klimaty, ale można się dostosować. Canoe jednak mogliście wziąć drewniane. Te plasticzane psują cały efekt.
Wracając do tematu, wskrzeszamy nową edycję? Ktoś by się pisał?
Wracając do tematu, wskrzeszamy nową edycję? Ktoś by się pisał?
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/